Minęły kolejne dwa tygodnie lipca. Za dwa tygodnie wraca Blanka,
ale wjeżdża Harry, więc nic dalej nie będzie idealne. Wróci ciotka, a wyjedzie
facet. Co wolę? Szczerze.. wolałabym mieć i ją i jego przy sobie. Chyba nikt mi
się nie dziwi. To normalne, że każdy chciałby mieć przy sobie osoby, które
kocha. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Harry’ego. Chcę jak najdłużej
przebywać w jego towarzystwie przez te ostatnie dwa tygodnie. Odebrał po dwóch
sygnałach.
- Co kochanie? – usłyszałam jego głos w słuchawce.
- O której się widzimy?
- A która jest?
- Dziesiąta.
- Po pierwszej może? Bo dziś muszę załatwić pewną sprawę.
- Ok. - zdziwiłam się lekko. - To do zobaczenia za trzy godziny.
- Pa. Kocham Cię. Pamiętaj.
- Jasne. Ja Ciebie też.
Rozłączył się. Nie zdążyłam schować telefonu do kieszeni,
gdy jego dzwonek rozbrzmiał. Odebrałam.
- Tak?
- Lara, tu Blanka. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że musisz
pośpiesznie jechać do galerii i wybrać sobie kilka sukienek. Mówiąc kilka mam
na myśli dziesięć sukienek.
- Czemu aż tyle? - zdziwiona uniosłam lekko głos.
- Bo tyle Ci będzie potrzebne do promowania ze mną filmu.
Zaraz jak wracam mamy premierę w LA, potem NY, następnie Londyn, Paryż, Berlin,
Warszawa, Moskwa i Sydney. Później jeszcze gala rozdania nagród jedna i druga.
Więc dziesięć sukienek musisz sobie jechać kupić. No i buty do tego i dodatki.
Tam już sobie dobierzesz wszystko. - mówiła Blanka bardzo szybko.
- Ok. Zwolnij troszkę. Na to wszystko mnie zabierasz?
- No muszę Ci wynagrodzić to, że mnie nie było. - powiedziała już spokojniej.
- Wow. - oniemiałam. - Nie wiem, co powiedzieć. Hmm. Czyli mówisz, że mam jechać teraz do galerii?
- Tak najlepiej. Nie czekaj, bo potem zapomnisz i w ogóle.
- No dobrze. To już się szykuję i jadę.
- Pamiętaj, nieważne ile kosztuje. Ma Ci się podobać.
- Mhm, jasne.
- Nie bądź sarkastyczna. Chcę żeby Ci się podobało, dobra?
- Dobrze, dobrze. Kocham Cię. Pa.
- No leć na ten shopping. Też Cię kocham. Pa, pa.
Rozłączyłam się i poszłam szykować się do wyjazdu. Wzięłam
szybki prysznic. Ubrałam się w szorty i koszulę, na nogi wsunęłam converse,
żeby mi było wygodnie. Wyszłam z domu, zamknęłam go i ruszyłam do centrum. Na miejsce zajechałam mniej więcej po czterdziestu minutach.
Wszystko jak zwykle przez korki. Zaparkowałam i pośpiesznie wyszłam z samochodu
zamykając go za sobą. Wchodząc do galerii podniosłam okulary przeciwsłoneczne i
wsunęłam je we włosy. Ruszyłam do sklepów z eleganckimi sukienkami. Nie brakuje
ich w LA, przecież tu zaopatruje się wiele sław, albo raczej ich dzieci. Jeżeli
chodzi o aktorów, czy artystów muzycznych zapewne szyją sobie suknie na
zamówienie u znanych projektantów. Na pewno. Ciotka pewnie też tak robi. Przecież byłaby możliwość, że
wtedy stylizacja się powtórzy, jeżeli ktoś coś kupi w galerii. Ja mam pewność,
że żadna z moich stylizacji się nie powtórzy, bo ja nawet jak coś kupię, to późnej
poobrabiam według swojego uznania. Zawsze tak robiłam, żeby mieć ciuchy, które
się wyróżniają, bo nikt takich nie ma. Właśnie jeszcze muszę pokupować dodatki,
którymi ozdobię sobie te suknie. Chodziłam po sklepach. W żadnym nie kupiłam
więcej niż jednej sukienki. Czyli wyszło dziesięć sklepów. Tyle ile miało być
sukienek. Gdy wchodziłam do ostatniego sklepu usłyszałam piski. OMG ktoś tam. Nie zrozumiałam jak na tą osobę wołali. Non stop krzyczą. Pewnie
znowu jakaś gwiazda jest na zakupach. Co mnie to w ogóle obchodzi. Muszę szybko
wracać do domu, przecież umówiłam się z Harry’m. Ruszyłam między regały
ostatniego sklepu i zaczęłam szukać ostatniej sukienki. Moim oczom w końcu
ukazała się prześliczna miętowa sukienka. Dobrałam do niej dodatki i buty i
poszłam je kupić. Gdy otrzymałam paragon i kartę z powrotem podziękowałam i
wyszłam ze sklepu. Zjechałam ruchomymi schodami na dół i udałam się do wyjścia.
Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne na oczy i szybkim krokiem poszłam w stronę
samochodu. Poczułam się przez chwilę jak bohaterka „Plotkary”, tak dosłownie.
Gdy doszłam na miejsce wrzuciłam torby z rzeczami na tył auta i usiadłam za
kierownicą. Ruszyłam do domu. Gdy zajechałam na miejsce, wyjęłam rzeczy i
wchodząc do domu zamknęłam za sobą drzwi, żeby nikt nie wszedł bez pukania.
Pobiegłam na górę chowając kupione rzeczy do szafy. Musiałam się przyszykować,
bo o pierwszej miał przyjść Harry. Spojrzałam jeszcze na zegarek. Dochodziła
12. Szybko pobiegłam do łazienki i wzięłam prysznic, który bardzo mi pomógł. Na
dworze było tak gorąco, że tego potrzebowałam. Następnie wysuszyłam włosy,
nałożyłam na twarz delikatny makijaż i poszłam się ubrać. Otworzyłam szafę.
Wybrałam tym razem letnią, zwiewną sukienkę. Zeszłam na dół i nalałam sobie
wody do picia. Równo z wybiciem godziny pierwszej do drzwi balkonowych zapukał
Harry. Uśmiechnęłam się do niego i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć kochanie.
- Witaj skarbie. –
powiedział i pocałował mnie czule. – To
co robimy? – zapytał zabawnie ruszając brwiami.
- Nie wiem. Może spacer?
- Może być. – uśmiechnął się - W takim razie chodźmy.
Wyszliśmy z domu zamykając go i ruszyliśmy na długi spacer.
Szliśmy oceanem, trzymając się za ręce. Non stop rozmawialiśmy o różnych
rzeczach.
- Tak w ogóle, co dziś robiłeś? – zapytałam spoglądając na
niego.
- Byłem w galerii.
- Tak? Ja też. Czemu nie mówiłeś, że jedziesz?
- O proszę. No widzisz, nie zgadaliśmy się. Ty też nie
powiedziałaś, że jedziesz na zakupy.
- W sumie racja. – zaśmiałam się. – Nie dogadaliśmy się
jakoś. Cóż, tak czasem bywa.
- Dokładnie. – uśmiechnął się i złapał mnie, po czym wziął
mnie na ręce.
- I co? – zapytałam.
- Co, co?
- Teraz masz zamiar mnie nieść?
- Tak. Mam zamiar Cię nieść. – uśmiechnął się uroczo i mnie
pocałował.
- Jasne. Niesiesz mnie, bo łatwiej Ci mnie całować. –
zachichotałam.
- Możliwe. – poruszał brwiami.
- Już ja wiem, co Tobie się w tej główce kreuje.
- Pewnie wiesz sporo, ale nie wszystko. – zaśmiał się.
- Wiem więcej niż myślisz kotku.
- Tak? A co wiesz?
- Wiem, że chciałbyś mnie zabrać ze sobą do Londynu.
- Oj bardzo. Skąd wiedziałaś?
- Strzelałam. – zaśmiałam się.
- Właśnie, to może polecisz ze mną?
- Coś Ty. Nie mogę.
- Szkoda. Ale obiecaj, że kiedyś przyjedziesz.
- Obiecuję. – uśmiechnęłam się. Oj, ja Ci zrobię
niespodziankę, jak przylecę z ciotką na premierę. Zobaczymy, jak wtedy zareagujesz
skarbie. Zaśmiałam się sama do siebie.
- To dobrze. Trzymam Cię za słowo.
- Ok. Trzymaj, trzymaj. Ja słowa dotrzymuję.
- Oby. – uśmiechnął się.
Rzucanie piaskiem, chlapanie wodą, to niby zabawy dla małych
dzieci. Wątpię w to, naprawdę, szczerze w to wątpię. To również idealna
rozrywka dla osób zakochanych. Tak właśnie bawiłam się z Harry’m. Dokładnie. Do
domu wróciliśmy przed 9 wieczorem. Zjedliśmy coś dobrego, po czym Harry
wymyślił, że może oglądniemy jakiś film. Zgodziłam się. Dzisiaj przyszło mi
oglądać „The Lucky One”. Szczerze, filmy na podstawie nowel Sparksa są cudowne.
Naprawdę cudowne. One są takie romantyczne. Może czasami przesłodzone. Mają
oczywiście HAPPY END na końcu. W życiu nie zawsze się zdarzają szczęśliwe
zakończenia. Mogłabym powiedzieć bardzo rzadko, wręcz nigdy. Oczywiście jeżeli
chodzi o przypadek Laury Hertel, osieroconej dziewiętnastolatki, której życie
niewiadomo dlaczego później niby zaczyna się układać. Mówiąc niby, mam na
myśli, że jak na razie jest dobrze. Co będzie znowu za te dwa tygodnie kiedy on
wyjedzie? No co będzie? Przecież on o mnie zapomni. W zasadzie po co miałby
pamiętać? No po co? Po jaką cholerę ma pamiętać o Larze Hertel. Dziewczynie,
którą poznał nad oceanem, kiedy płakała. On jest zbyt idealny. Nie tylko jak śpi…
także wtedy gdy nie śpi, gdy ze mną rozmawia, gdy mnie dotyka, całuje. To
wszystko jest idealne, przez co nie pasuje do mojego życia. Chyba ktoś się
pomylił, stawiając go na mojej drodze. Gdybym miała przyjaciółkę, zapytałabym
ją co o nim myśli. Powiedziałabym, przyjdź i spójrz na niego teraz, kiedy śpi.
Jest taki słodki, jak małe dziecko. Niewinny, ale także szczęśliwy, bo nie
stracił osób, które kochał. Nigdy tego nie przeżył, więc może sobie tylko
wyobrażać to, co czuję. A jak będę się czuć, kiedy stracę jego? Sama nie wiem..
To chyba będzie najgorsze. Bo rodzice kiedyś i tak by umarli. Lecz zrobili to zbyt wcześnie. Chciałabym im powiedzieć, co czuję. Gdybym chociaż mogła do nich zadzwonić i powiedzieć cześć. Usłyszeć ich głos, śmiech.. Cokolwiek.Tęsknię za nimi. Pamiętam wiele z naszego życia. Z naszych wspólnych rozmów, ze wszystkiego. Zawsze mama mi
mówiła, nigdy się nie przejmuj. Kiedyś
będziesz sama, bez nas, ale znajdziesz też osobę, którą pokochasz, a ona Ciebie
i założycie rodzinę. Będziecie razem i nic nie będzie się liczyło. To, że ja i
tata umrzemy, nie będzie tak ważne jak to, że będziesz miała jego, Twojego
ukochanego, który da Ci schronienie. Będziesz musiała wtedy skupić się na
sobie, na nim i waszych dzieciach, jeżeli takowe będą. Ja i ojciec będziemy
tylko tymi, którzy dali Ci życie i próbowali Cię wychować, jak najlepiej
potrafili. Mam nadzieję, że nam się to udało. Pamiętam też dzień przed ich
śmiercią, powiedziałam, że dostałam się na NYADA. Tam nie trzeba było mieć
zdanej matury. Oni przyjmowali zgłoszenia i filmiki plus oczywiście referencje
wystawione przez szkołę. Takie dostałam od nauczycielki wychowania fizycznego i
dyrektora. Mama była wniebowzięta, tak bynajmniej wyglądała. Ojciec też wyglądał
na szczęśliwego. Chyba po raz pierwszy w życiu miał wtedy dzień wolny, nie
licząc świąt. Pamiętam, że był to najwspanialszy dzień w moim życiu. Trzymałam
ten list i siedziałam z osobami, które kocham stale, bez których, jak teraz widzę
jest trudno. Pamiętam słowa ojca, nawet
nie wiesz, jak dumny jestem z Ciebie. Nie wiesz, jak dumny z Ciebie byłby
Kacper, że mimo to, iż on nie żyje, Ty walczysz o swoje marzenia. To na pewno
też po części jego sprawka. Zawsze marzył, żebyś tańczyła, bo wiedział, ile to
dla Ciebie znaczy i ile szczęścia Ci to daje. Jestem z Ciebie taki dumny, że
jutro w pracy ogłoszę to wszystkim. Zobaczysz. Kocham Cię Lara. Trudno
zapomnieć te słowa. Były takie proste, ale jak mocno podnoszące na duchu. Tak
wyraźnie wypowiedziane słowa KOCHAM CIĘ LARA. To był chyba drugi raz w moim
życiu, jak powiedział mi to, bo miał czas. Później mama dodała od siebie
trochę. Mówiła, nie tylko ojca
uszczęśliwiłaś, mnie także. Pamiętam, że wtedy się zaśmiała. Wyjedziesz do nieznanego kraju. Będziesz tam
sama, ale może w końcu tam Cię zaakceptują. Przepraszam, że tutaj musisz żyć
tak… Nie chcieliśmy, żebyś była nie lubiana. Pragnęliśmy ze wszystkich sił
zapewnić Ci wszystko, co możliwe. Przepraszam Cię kochanie za to, że jestem
taka, a nie inna. Wiem, że śmieją się z Ciebie, bo nie masz pieniędzy, że Twoja
matka to wariatka. Uciszyłam ją wtedy. Mówiłam, żeby nie gadała głupot, bo
dla mnie jest idealna i nigdy w życiu nie chciałabym jej zamienić na kogoś
innego. Wszyscy wtedy zaczęliśmy płakać. Szczególnie mama i ja. Gdy szłam spać
mama przyszła do mnie do pokoju i znowu zaczęła mówić. Laruś, mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Kocham Cię nad życie
słoneczko. Jesteś najpiękniejszą i najzdolniejszą dziewczyną w stolicy. Mówię
Ci. Mam nadzieję też, że znajdziesz w końcu miłość swojego życia. Oczywiście
przywieź go do nas, jak będzie coś na rzeczy, bo chociaż go jeszcze nie ma,
bardzo bym chciała go poznać. Także pamiętaj. Teraz już śpij skarbie. Dobranoc.
To były ostatnie słowa mamy. Ten dzień był w ogóle taki idealny. Rodzice
byli w domu, ze mną. Tak jakbyśmy mieli się pożegnać, bo już nigdy miałam ich
nie zobaczyć. Tak też było. Już nigdy ich nie zobaczyłam. W zasadzie widziałam
ich w szpitali, jak próbowali ich ratować. Wszystko jednak było na marne.
Ojciec nie zdążył pochwalić się moim osiągnięciem przed znajomymi z pracy. Może
to i lepiej.. i tak byłoby to nic nie warte… Straciłam rodziców tutaj, na ziemi, ale zyskałam kolejnych
aniołów w niebie. Może oni kierują moim losem. Pragną żeby moje życie ułożyło
się jak najlepiej, dlatego zapoznali mnie z Harry’m. Może. Wiem tylko, że
kocham tego chłopaka i jeżeli go stracę, to na pewno będzie mi bardzo trudno
funkcjonować. Patrzyłam na włączony telewizor, jednak nic już w nim nie
leciało. Za to po moich policzkach spływały kolejne łzy. To chyba przez te
wspomnienia. Nagle poczułam dotyk na policzku, więc obróciłam się w stronę
Hazzy. Patrzył na mnie, ale nic nie mówił. Wstał i wyciągnął do mnie rękę.
Dałam mu ją i ruszyłam za nim. Poszliśmy do mnie do pokoju i położyliśmy się na
łóżku. Przytulił mnie mocno do siebie i szepnął mi do ucha:
- Nie płacz. Jestem przy Tobie.
Odetchnęłam głęboko. Poczułam się jakbym straciła wielki
ciężar, który ciążył mi na sercu. Zamknęłam oczy i jeszcze mocniej wtuliłam się
w Harry’ego.
_______________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Z tego względu, że trzynastka była krótsza, dodaję dziś czternastkę ;)
Miłego czytania. Czekam na Wasze opinie. Xx
wybacz ze tak pozno ale gadalam z "Harrym".. wzruszajacy ten rozdzial ;( taki chwytajacy za serce :(
OdpowiedzUsuńHazza czuwa :)
OdpowiedzUsuńDobrz rozdzial smutny troszke :(
xx