wtorek, 18 czerwca 2013

XII. If I was your boyfriend, I’d never let you go.

Tygodnie mijały jak oszalałe. Naprawdę. Czas na nas nigdy nie zaczeka. Jutro miałaby wrócić Blanka, jednak reżyser zaplanował wyjazd tym razem do Californii, więc nie wróci. Nie będzie jej jeszcze przez najbliższe półtora miesiąca. Jak dobrze wyjdzie to wróci do domu na początku sierpnia. Oby. Mam taką nadzieję. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby obok mnie nie było Harry’ego. Naprawdę nie wiem. Nie mam pojęcia. Siedziałabym sama w domu. Nie miałabym się do kogo odezwać. Co prawda, większość nocy spędzam sama, ale przez cały dzień zawsze jest u mnie Harry. To gdzieś pojedziemy, to posiedzimy u mnie, czy pójdziemy na jakiś spacer. Także zawsze jest co robić. Tak tylko, że on nie będzie tu siedział w nieskończoność… Niedługo i on wyjedzie, przecież musi wrócić do domu. Nie mówił mi w sumie kiedy wyjeżdża, ale wiem, że to nastąpi prędzej czy później. Zapiski z mojego życia powoli zapełniają ten mój zeszycik. Mimo że piszę dopiero od momentu, gdy straciłam rodziców. Musiałam gdzieś się wyżalać. Jedynym pomysłem było właśnie założenie tzw. Pamiętnika, w zwykłym zeszycie. Nie chcę go czytać. Nigdy nie cofam się do wcześniejszych wpisów, bo mniej więcej wiem, co napisałam. Może kiedyś ktoś to przeczyta. Choć z drugiej strony mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Gdyby jeszcze wpadło to w niepowołane ręce to byłaby już tragedia. Oby nigdy nic takiego się nie stało. Załamałabym się.
- Jesteś tu? – usłyszałam głos Hazzy.
- Tak. – krzyknęłam – Siedzę na balkonie. – mówiąc to szybko zamknęłam swój zeszyt i schowałam go pod kocem.
- Trudno Cię znaleźć. – powiedział wychodząc na balkon.
- Przesadzasz. – zaśmiałam się.
- Wcale nie przesadzam. Zawsze mam problem ze znalezieniem Cię, w tym małym, ale jakże pełnym miejsc do chowania się, domu. – zaśmiał się.
- Marudzisz. – wytknęłam mu język. – Mogłeś zadzwonić. Szybciej byś mnie znalazł. Poza tym widziałam jak idziesz i wchodzisz do domu.
- Faktycznie mogłaś mnie widzieć. – rozejrzał się wokoło. – Masz tu dobre miejsce na zwiady.
- Dokładnie. – uśmiechnęłam się. – Zanim się poznaliśmy, to często widziałam Cię jak biegasz, gdy tu siedziałam.
- Naprawdę? – zdziwił się lekko.
- Naprawdę. – zaśmiałam się.
- Nie wiedziałem, że mieszka tu taka ładna dziewczyna, wtedy bym się przyglądał temu domkowi częściej.  – usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. – Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię poznałem. – pocałował mnie w skroń.
- Jasne, jasne. Już tak nie udawaj. Wyjedziesz i może przez jakiś czas będziemy utrzymywali kontakt, ale potem nagle ślad po Tobie zniknie.
- Wcale nie. Tak nigdy nie będzie. Mam przysięgać?
- Może lepiej tego nie rób, żeby potem nie było zawodu. – spuściłam wzrok.
- Dlaczego nie mam przysięgać? Myślisz, że bym zapomniał o Tobie?
- A nie? – spojrzałam w jego zielone oczy.
- Nigdy. – powiedział. – Przysięgam.
Zrobił to. Przysiągł. Po co to zrobił? Dlaczego? Żeby jeszcze mocniej bolało, jeżeli nie dotrzyma słowa? Chyba  tak. Uśmiechnęłam się jednak do niego, udając, że polepszył mi tą przysięgą humor.
- No to chociaż Ty mnie nie opuścisz. – uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że to niemożliwe.
Widziałam lekkie zmieszanie na twarzy Harry’ego. Coś jednak było nie tak.
- Coś jest nie tak, prawda? – zapytałam.
- Nie. Dlaczego?
- Nie wiem. Pytam się, bo tak wyglądasz, jakby coś się stało.
- Coś Ty, Lara. Wszystko ok.
- Aha, no to spoko.
Znów zapadła cisza. Czułam, że jak przyjdzie czas rozstania, to później już nigdy się nie zobaczymy. Co ja się non stop tak tym zadręczam. Muszę się zrelaksować. Na dworze było gorąco. Nawet delikatny wiaterek nie pomagał. Zdecydowanie za gorąco. Mimo że mieszkam tu już jakiś czas, to jeszcze nie jestem przyzwyczajona do ciągłego ciepła. W Polsce, jak zdarzył się czas, gdy było gorąco, to wszyscy korzystali z tego, jakby już nigdy tak nie miało być. Dosłownie. A tutaj? Tutaj taka pogoda to norma.
- Lara. – odezwał się Harry.
- Hmm? – wymruczałam.
- Wiesz co..
- No mów – zaśmiałam się.
Schylił się i szepnął do ucha:
- Kocham Cię. Będziesz moją dziewczyną?
Na jego słowa serce zaczęło mi bić szybciej, a jego szept wywołał na moim ciele przyjemne dreszcze. Co mam mu powiedzieć. Zgodzić się, czy nie? Boże… mam dylemat. Może jednak powinnam pozwolić swojemu sercu się w końcu zakochać. W sumie ten chłopak działa na mnie jak magnes.
- Nie odpowiadaj jak nie jesteś gotowa. – powiedział głośnej.
Spojrzałam na niego, prosto w jego zielone oczy.
- W sumie. Chyba nic mi nie szkodzi powiedzieć, w zasadzie się zgodzić na zadane przez Ciebie pytanie. Ja też Cię kocham. Także, tak, będę Twoją dziewczyną. – zaśmiałam się.
- Serio? – powiedział zdziwiony.
- Nie, tak sobie tylko to powiedziałam, wiesz. – wytknęłam mu język.
Na jego twarzy malował się coraz piękniejszy uśmiech. Dołeczki.. Tak te jego dołeczki. Aww. Ogólnie wszystko. On jest zbyt idealny. Patrzeliśmy się tak na siebie przez chwilę w milczeniu, które zakończyło się najbardziej czułym pocałunkiem świata. To już nie był taki pocałunek, jak ten pierwszy. Był nawet jeszcze bardziej wyjątkowy niż ten w Malibu. Ten był najlepszy, najlepszy z tej, jeszcze małej listy naszych pocałunków. Jak to brzmi, nasze pocałunki. Urocze. Doprawdy, urocze.
- Może pójdziemy nad ocean. Jest tak gorąco, że zaraz się ugotuję. – zaśmiałam się. – Pokąpałabym się w oceanie.
- Dobry pomysł. Możemy iść.
- Dobra. To ja się przebiorę w strój i możemy iść. – uśmiechnęłam się i podniosłam swój leniwy tyłek.
Ruszyłam szybkim krokiem do łazienki, wyciągając w biegu strój z szafki w pokoju. Po mniej więcej pięciu minutach wyszłam gotowa i zeszłam na dół, gdzie czekał Harry. Zmierzył mnie wzrokiem od góry ku dołowi. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Zmieszałam się lekko. No tak. Byłam tylko w stroju.
- Możemy iść – uśmiechnęłam się podchodząc do Harry’ego. – A Ty masz zamiar iść się kąpać w spodniach i koszulce?
- Skądże. – zaśmiał się. – Idź na plażę. Ja zaraz przyjdę.
- Wstydzisz się mnie? – zaśmiałam się. – No niemożliwe.
- Nie wstydzę się. – mówiąc to ściągnął koszulkę. Zawsze myślałam, że jak ktoś ma za dużo tatuaży to wtedy to głupio wygląda, u niego nie jest tak źle. Poza tym ma fajne ciało.
- Dobra, to ja idę. Czekam na zewnątrz. – uśmiechnęłam się.
- Teraz to Ty się wstydzisz. – zaśmiał się.
- No wiesz. Jesteś taki seksowny już bez koszulki, to co dopiero w kąpielówkach. – puściłam mu oczko. – Wolisz żebym została?
- Już mi obojętnie. – powiedział – I tak się w tych kąpię.
- To nie są kąpielówki. – zaśmiałam się. – To są spodenki.
- No, ale ja w takich się kąpię, przecież Ci przed chwilą to powiedziałem. – odparł Harry i podbiegając do mnie złapał mnie i podniósł na ręce. – Teraz Cię nie puszczę. Zaniosę Cię prosto do wody. – mówiąc to na jego twarzy widniał uśmieszek zwycięzcy.
- Mi obojętnie. Chociaż nie muszę iść. Możesz mnie nieść. Tylko się nie przedźwignij. Przecież gruba jestem.
- Ciekawe z której strony kochanie. – zmierzył mnie wzrokiem. Trzymał mnie jedną ręką. Druga wędrowała po moim ciele. – Hmm. Zastanawiam się, gdzie masz ten swój tłuszczyk.
- Przestań już. Nie gilgocz.
- Ja Cię nie gilgoczę. Po prostu delikatnie Cię dotykam.
- No wiem. – zaśmiałam się. – Ale to mnie łaskocze.
Gdy byliśmy już na plaży, Harry szybkim krokiem ruszył do wody. Gdy poczułam wodę na stopach, wiedziałam, że musimy być już dosyć głęboko. Harry szedł jeszcze dalej. Zatrzymał się dopiero, gdy woda sięgała mi pod pachę. Ale było przyjemnie. Siedzisz w wodzie, a słońce grzeje dalej, chyba jeszcze mocniej, bo to południe.

Idealne spędzenie kilku godzin nad oceanem w idealnym towarzystwie. Około godziny 5 po południu poszliśmy do domu przygotować coś na obiad.
- Daj, ja dzisiaj coś zrobię. – powiedział Harry.
- Ale ja chcę też pomóc. – spojrzałam na niego oczkami jak kot ze Shrek’a. – Proszę.
- No dobrze. – uśmiechnął się i pocałował mnie czule.
Nie miałam pojęcia, że można szykować obiad przez godzinę i jeszcze nie mieć go zrobionego. No ale, jak się rzucasz to mąką, to innymi rzeczami, to przestałam się temu dziwić. Zachowywaliśmy się jak dzieci. W sumie jesteśmy jak dzieci. Ostatecznie przed 7 obiad był gotowy. W zasadzie, obiadokolacja.
- Siadaj do stołu, ja Ci zaraz przyniosę obiad. – zaśmiał się Harry.
- No dobrze, ale chyba chciałeś powiedzieć kolację.
- Może być kolacja. – puścił mi oczko.
Usiadłam przy stole i czekałam na Harry’ego. Najpierw przyniósł świeczkę, którą postawił na środku. Potem przyniósł kieliszki i wino. Na końcu przyniósł wypełnione talerze. Romantyczna kolacja, przy świecach, wino, a my ubrani w stroje kąpielowe. Tak naprawdę romantycznie. Jeszcze do tego obsypani mąką.
- Smacznego. – powiedział Harry, nalewając wina.
- Dziękuję.
Gdy skończyliśmy posiłek zapytałam.
- Skąd wytrzasnąłeś wino?
- Twoja ciocia miała w barku. – zaśmiał się.
- Serio?
- Nie wiem. – wytknął mi język. – Przyniosłem rano, jak przyszedłem.
- Mhm. – uśmiechnęłam się. – Tak w ogóle, to było przepyszne to jedzenie. Możesz mi częściej coś gotować. – zaśmiałam się.
- Z chęcią. – posłał mi uroczy uśmiech.
- Trzymam Cię za słowo. – zaśmiałam się po raz kolejny.
- Ja dotrzymam słowa.
- No ja mam taką nadzieję. – uśmiechnęłam się.
Po skończonej kolacji wspólnie posprzątaliśmy. Koło godziny 10 wieczorem Harry poszedł do hotelu, a ja po zamknięciu domu i zakodowaniu alarmu poszłam się wykąpać. Gdy leżałam już w łóżku zadzwoniłam do Blanki. Wiedziałam, że jest późno, ale tęskniłam za jej głosem.
- Cześć Myszko. Stało się coś? – usłyszałam głos Blanki w słuchawce.
- Nie nic. Po prostu stęskniłam się za Twoim głosem, dlatego dzwonię.
- Aha. Kochana jesteś. A co u Ciebie słychać?
- No jakoś leci. Ćwiczę do NYADA, w zasadzie staram się ćwiczyć. – zaśmiałam się lekko. – A teraz leżę już w łóżku. Co u Ciebie?
- U mnie też jakoś leci, powoli. Zdecydowanie zbyt wolno. Już bym chciała być tam z Tobą w LA. Właśnie zapomniałabym, wybierz sobie jutro mieszkanie, z mieszkań które Ci wysłałam na pocztę, tą którą mi podałaś. Dobrze?
- Jakie mieszkanie?
- No w Nowym Jorku. Przecież gdzieś musisz mieszkać kochanie, jak będziesz tam studiowała.
- Niby tak, ale znowu nie chcę Cię naciągać na wydatki.
- Ile razy mam powtarzać, że mnie nie naciągasz na wydatki. Ja sama chcę Ci kupić to mieszkanie i koniec kropka. Bez gadania. – zaśmiała się.
- Jeżeli tak mówisz.
- Tak mówię. I tak ma być. Dobra Lara. Leć spać, bo nie wstaniesz jutro. Ja też idę spać, bo muszę wcześnie wstać. Buziaki. Dobranoc.
- Dobranoc Blanka.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.














____________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Wow! W ubiegłym rozdziale chyba nastąpił rekord w ilości komentarzy. Jestem przeszczęśliwa! Dziękuję i liczę na kolejne. ;)
Jeżeli ktoś chce być jeszcze informowany na twitterze o nowych rozdziałach, proszę podaj swój nick w komentarzu. 
Buziaki. Xx

4 komentarze:

  1. a juz myslalam ze bedzie cos w stylu imagin +18 jak sie przerbali w te stroje:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem dobra w takich scenach, ale jeżeli byście serio chciały to mogłabym coś wymyślić :D

      Usuń
  2. oj Refined ponosi cie kochana :* niesamowity rozdzial Martyna jak zawsze ;p ale czemu taki krotki ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. ŁaŁ no to mamy ładny związek :)
    Super rozdział :)
    Jak dasz imaginy +18 bedzie wiecej czytelników xD
    xx

    OdpowiedzUsuń