środa, 5 czerwca 2013

IV. I found myself in Wonderland. Get back on my feet again. Is this real? Is this pretend?

- Lara. – usłyszałam cichy głos ciotki. – Jesteśmy.
- Co? Gdzie? Jak? – zaczęłam mamrotać pod nosem, po czym otworzyłam oczy.
- Jesteśmy już w LA. Właśnie przed momentem wylądowaliśmy.
- Już? – zapytałam ziewając.
- Tak. A teraz chodź, bo musimy już wysiadać.
- Jasne. – podałam ciotce rękę i ruszyłam z nią do wyjścia.
Wychodząc uderzył mnie powiew bardzo ciepłego powietrza. No tak, Los Angeles, tutaj zawsze jest ciepło. Rozejrzałam się wokoło. Jak cudownie. Te widoki. Wow. Niesamowite. Nie mogłam się napatrzeć na ten piękny krajobraz. Gdy weszłyśmy na lotnisko, przez dziesięć minut czekałyśmy przy taśmie na nasze bagaże. Gdy już do nas dotarły, zabrałyśmy je i ruszyłyśmy do samochodu, który, jak ciotka powiedziała, zostawiła tutaj dwa dni temu. Wychodząc z lotniska szłam non stop za Blanką, rozglądając się na wszystkie strony.
- Dobra Lara. Wrzuć torbę na tył i wsiadaj. – powiedziała nagle ciocia stając przy czarnym Range Roverze.
- To Twoje auto? – zapytałam robiąc wielkie oczy.
- No. – zaśmiała się ciotka. – Dobra wracaj do rzeczywistości, pakuj torbę i wskakuj. Jedziemy do domu.
- Ok. Już się robi. – powiedziałam podekscytowana.
Jadąc ciotka włączyła radio, do którego sobie podśpiewywała. Nagle jednak powiedziała:
- Tylko się nie zdziw, że nie będzie tam ludzi. Wybudowałam się na obrzeżach tego pięknego miasta i pierwszy sklep znajdziesz dopiero kilometr dalej. Chociaż nie, jeden jest jeszcze tam, gdzie kurort. W sumie nie jest tak źle. Jedynymi ludźmi są żyjący pięćset metrów dalej właściciele kurortu nadmorskiego plus oczywiście jego goście.
- Czy ja dobrze wywnioskowałam, mieszkasz nad oceanem?
- Tak. Dokładnie.
- Wow. Nie wierzę. Blanka.
- To uwierz. Bo niedługo na własne oczy to zobaczysz. – zaśmiała się.
- Ok. Nie mogę się doczekać – powiedziałam podekscytowana.
Jechałyśmy jeszcze około pół godziny kiedy moim oczom ukazał się przecudowny i wyglądający na bardzo przytulny domek. Wybiegłam z samochodu i szybkim ruchem zabrałam plecak i torbę. Blanka wyszła za mną i skierowałyśmy się do wejścia, które było otoczone różnymi roślinami. Dosłownie dróżka prowadząca do wejścia wyglądała jak kawałek tajemniczego ogrodu. Niewiarygodne. Weszłam do środka za Blanką, a moim oczom ukazał się, tak jak wcześniej myślałam, przepiękny i bardzo przytulny dom.
- Lara, chodź pokażę Ci Twój pokój.
- To masz tyle pomieszczeń, że będę miała własny pokój.
- No jasne. Na dole mam swoją sypialnię, łazienkę, kuchnię i salon oraz korytarzyk, a na górze mam dwa pokoje, jeden to druga sypialnia z własną łazienką, a drugi to pokój muzyczny. Z obu tych pokoi można wyjść na balkon. Masz szczęście, że akurat Twój pokój ma widok na ocean. – uśmiechnęła się.
- Wow, wow, wow, Blanka. Nie wiesz nawet ile radości mi dajesz. Myślałam, że zostanę już sama, że nigdy Cię nie odnajdą, a nawet jeśli to nie będziesz mnie chciała wziąć do siebie. Ja dalej w to nie wierzę.
- To uwierz. Teraz jesteś tutaj. Zaczynasz nowy rozdział w swoim życiu. Pamiętaj, mimo że nie jestem Twoją matką, to postaram się dać Ci tyle miłości ile ona chciałaby Ci przekazać. – podeszła i mnie przytuliła.
- Dziękuję Ci. Kocham Cię Blanka.
- Ja Ciebie też Lara. Dobra, a teraz rozpakuj się i pojedziemy na jakieś zakupy. Może coś sobie kupisz.
- W sumie mam pewne potrzeby, także z chęcią pojadę. – zaśmiałam się.
- Ok, to za pół godziny na dole. – powiedziała Blanka i wyszła z pokoju.
Szybko wypakowałam ubrania i włożyłam je do szafy. Potem wzięłam bardzo szybki prysznic. Ubrałam się w szorty i top, na nogi założyłam stare, ale zmodyfikowane trampki. Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na dół.
- Gotowa? – zapytała Blanka. – Weź sobie kanapkę, bo nic nie chciałaś jeść.
- Dobra, już biorę. – wzięłam kanapkę i wyszłam z domu kierując się w stronę samochodu.
Pół godziny zajęła nam znowu droga do centrum, potem jeszcze około piętnaście minut do przeogromnej galerii. Budynek był tak gigantyczny, że żeby można było go dobrze zobaczyć, trzeba by było położyć się na ziemi.
- Dawaj Lara, idziemy na shopping. – zaśmiała się Blanka. – Bierz co chcesz i nie patrz ile co kosztuje.
- Blanka, nie no bez przesady. Nie chcę Cię naciągać. Gdzie Ty pracujesz, że karzesz mi nie patrzeć na ceny.
Podeszła do mnie i szepnęła:
- Nie zdziw się, jak ludzie poproszą mnie o autograf.
- Jak to? – zdziwiłam się.
- Jestem aktorką kochanie.
- Aha. Mam ciotkę aktorkę. O mój Boże. – zaśmiałam się.
- Także luz kochanie. Nie zwracaj uwagi na kasę. Promise?
- Promise. – uśmiechnęłam się. – Ale jak wrócimy do domu, to pokażesz mi wszystkie swoje filmy.
- Oczywiście. – zaśmiała się i ruszyłyśmy na zakupy.
Czas biegł bardzo szybko i tak jak Blanka mówiła, zatrzymywali ją ludzie i prosili o zdjęcie/autograf. Nie dziwię się, skoro jest znana, to normalne, że ludzie tak na nią reagują. A ja cóż no, jestem podbudowana tym, że moja ciotka jest aktorką. No a co. Przecież rzadko kiedy tak się zdarza, a tu proszę ja mam znaną osobistość w rodzinie. I jeszcze teraz u niej mieszkam. Tyle wygrać. Chodziłam po sklepach i kupowałam z ciotką to co nam się podobało. Jak szaleć to szaleć. Prawda jest taka, że po raz pierwszy tak szaleję. Przecież nigdy tak nie mogłam, bo kasy nie było. Teraz mogę poszaleć, oczywiście bez przesady, nie będę naciągała Blanki. Około godziny 6 po południu wróciłyśmy obładowane do domu. Byłyśmy zadowolone, ale i bardzo zmęczone, w końcu lotu nie odespałyśmy i ledwo co trzymałyśmy się na nogach. Zaniosłam torby z rzeczami do pokoju i wróciłam na dół do ciotki, bo miała mi pokazać filmy, w których grała.
- Więc tak. – zaczęła. – Grałam u boku Johnny’ego Deep’a, czy także Orlando Bloom’a.
- Jenyś, kocham tych aktorów. – spojrzałam na nią podekscytowana.
- W sumie w przyszłym tygodniu zaczynają się zdjęcia do nowego filmu, więc mogę Cię zabrać na plan. Tym razem będzie ze mną Jake Gyllenhaal. Będzie to film na podstawie książki, w sumie romansidło.
- Jake?! Wow. Przecież on jest mega przystojny. – zaśmiałam się. – Jak Ciebie zobaczy to może się w Tobie zakochać. – powiedziałam.
- Przestań Lara. Na pewno nie. – zaśmiała się.
- Ale nie mów, że Ci się nie podoba. – spojrzałam na nią.
- No jest przystojny. Masz rację. – powiedziała lekko się rumieniąc.
- Czyli jednak Ci się podoba. – zaśmiałam się.
- Dobra Lara czas iść spać. Leć na górę, bo już jest późno.
- No ok, dobranoc.
- Dobranoc.












________________________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Mało Was, mało Was. No cóż. Ja się nie poddaję i będę dalej pisać ;) Tym, którzy komentują - dziękuję <3 Ten rozdział jest trochę krótszy. Postaram się, żeby następne były dłuższe :)








2 komentarze:

  1. Tyle wygrac xD
    Najwazniejsza rzecz szopping :p
    Next :p xx

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam i to fajnie bo tak realistycznie wieszy jakbym byla z nia kolo tego domku:D jestes swietna i ja to mowie <33

    OdpowiedzUsuń