poniedziałek, 3 czerwca 2013

III. Lost and insecure. You found me, you found me.

- Znaleźliśmy ją. – uśmiechnęła się przełożona zakonu.
- Kogo? – zapytałam nie rozumiejąc z początku.
- No Twoją ciotkę. Blankę Marszałek.
- Aaaa! I co z nią?
- Skontaktowałam się z nią i powiedziałam co i jak, a ona na to, że przyleci po Ciebie i zabierze Cię do siebie. Podałam jej nasz adres, jutro będzie.
- Naprawdę?
- Tak. – uśmiechnęła się. – Jutro Cię zabierze ze sobą do Ameryki.
- Nie wiem jak mam dziękować. I za pobyt i za znalezienie ciotki. Naprawdę, dziękuję z całego serca.
- Nie ma za co Lauro. Podziękowałaś ciężką pracą. Pomagałaś nam i to się liczy.
- Wy też mi pomogłyście, to dlatego.
- Dobrze Lauro, możesz już iść.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się i wyszłam z gabinetu siostry Eulalii.
Poszłam do pokoju i siadając na łóżku sięgnęłam po swój zeszyt, w którym znowu zaczęłam coś bazgrać. Koło godziny 18 tuż po kolacji kiedy siostry poszły na codzienną modlitwę ja zostałam i posprzątałam, a następnie upiekłam tort, którym chciałam podziękować za gościnę. Przed 20 miałam wszystko gotowe. Rita wiedziała, że ma zabrać wszystkie siostry do pokoju spotkań, więc po modlitwie się tam wszystkie zebrały. Wzięłam tort i weszłam do pokoju, gdzie były wszystkie siostry. Odłożyłam go na stół i prostując się zaczęłam mówić:
- Chciałabym podziękować za mile spędzony czas. Za wasze serce mi okazane. Za wszystko. Naprawdę dziękuję. Nie potrafię dobrać prawidłowych słów, żebym mogła wyrazić moją wdzięczność.
- Nie ma za co. – powiedziały siostry. – Nam również było miło Cię poznać Lara. – tak na mnie wszystkie mówiły, prócz przełożonej.
Rozdzieliłam tort i spędziłam miło czas z siostrami. Nie był on zbyt długi, bo o 22 mają już ciszę nocną, więc o 21 wszystkie rozeszłyśmy się po pokojach. W pokoju jeszcze tylko spakowałam się do końca i poszłam spać. Z samego rana usłyszałam cichy głos Rity, która weszła do mojego pokoju.
- Lara śpisz? – zapytała cicho.
- Nie, tylko oglądam powieki. – zaśmiałam się i otworzyłam oczy. – No co jest Rita?
- Mam coś dla Ciebie. – uśmiechnęła się i wyciągnęła piękną uplecioną bransoletkę z napisem Lara & Rita.
- Wow. Piękna. Dziękuję. Nigdy o Tobie nie zapomnę. Obiecuję. – uśmiechnęłam się i przytuliłam ją mocno. – Przy okazji, ja też mam coś dla Ciebie.
- Ej no Lara, nie musiałaś. – powiedziała Rita.
- Jak nie? Proszę Cię, dla mnie to łatwizna. To dla Ciebie. – wyciągnęłam z torby jeansowe szorty, które sama zrobiłam. Na tylnej kieszeni miały napis Rita, a na nogawce mały napis Designed by Lara ®
- Cudowne są. Wiesz przecież, że tu w zakonie nie mogę ich zakładać. – posmutniała lekko.
- Wiem, ale jak pojedziesz do domu, to będziesz mogła. – posłałam jej uśmiech, na co się rozpromieniła.
- Masz rację. – powiedziała. – Tam przecież przełożona nie zagląda. – odparła szeptem i zaśmiała się.
- Dokładnie.
- Będę za Tobą tęskniła.
- Ja za Tobą też. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.
- Oj. Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz kiedyś tam. No i możesz do mnie dzwonić. Masz numer do zakonu, no i dałam Ci też moją komórkę, którą używam jak jestem w domu.
- Tak, tak. Oczywiście. Wiem o tym. – zaśmiałam się. – Na pewno się odezwę.
Przytuliłyśmy się jeszcze raz. Rita musiała iść pomagać innym siostrom, a ja założyłam sobie prezent od Rity na rękę. Zaścieliłam łóżko i czekałam siedząc na fotelu na przyjazd ciotki. Widziałam ją raz w życiu. Prawda jest taka, że miałam już wtedy dziesięć lat, więc trochę ją pamiętam. No w sumie widziałam też ją na zdjęciach, więc charakterystyczne blond włosy, takie jak moje pamiętam, no i jeszcze to, że była bardzo szczupła. Ja też załapałam te geny, z czego się bardzo cieszę. Więc prawdę mówiąc, jestem bardziej podobna do ciotki niż byłam do własnej matki. Taka prawda. Cóż. Siedziałam i zapisywałam to co się do tej pory wydarzyło w moim grubym pamiętniku, a w zasadzie w zeszycie. Nagle zapukał ktoś do pokoju.
- Proszę. – powiedziałam.
Drzwi się otworzyły, a zza nich wyłoniła się ona. Moja ciotka.
- Cześć Lara! Boże kochany, jak Ty się zmieniłaś. Ale z Ciebie laska! Biedulko, co musiałaś przejść. Na szczęście jestem już tutaj z Tobą. Nie martw się. Zabieram Cię do mnie do LA. Co Ty na to?
- Cześć Blanka! – mówiłam tak do ciotki, gdyż między nami nie było dużej różnicy wieku, zaledwie piętnaście lat. Ona była dużo młodsza od mamy. – Dawno Cię nie widziałam, ale Ty się wcale nie zmieniłaś! – wstałam i podeszłam do ciotki.
- Oj chodź tu! – przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła bardzo mocno. – Siostro Eulalio. – zwróciła się do przełożonej – Nie wiem, jak mam siostrze dziękować, za pomoc Laurze. Naprawdę, dziękuję z całego serca. Może powie siostra czego potrzeba do zakonu, a my to po prostu zakupimy.
- Nic nie potrzeba. Naprawdę.
- Ale niech siostra nie mówi, że nic nie potrzeba. Zapewne jest coś, czego potrzebujecie.
- Dobrze. W takim razie pani Blanko, zapraszam panią do gabinetu. Laura się przyszykuje do wyjścia w tym czasie.
- Oczywiście. – powiedziała ciotka. – Szykuj się Lara, zaraz ruszamy. – puściła mi oczko.
Blanka była pełną życia kobietą. Miała w końcu dopiero 34 lata, więc przed nią jeszcze całe życie. Nic się nie zmieniła od momentu, gdy ją widziałam. Miała wtedy 25 lat. Była młodszą, o wiele lat, siostrą mamy. Mama miała piętnaście lat kiedy jej rodzicom urodziła się Blanka, więc się nią opiekowała, podobnie jak mój brat mną. Po około dziesięciu minutach wróciła Blanka.
- No jak tam Lara, gotowa?
- Jasne. – uśmiechnęłam się i wzięłam mój plecak, a Blanka ochoczo zabrała moją torbę.
- W takim razie idziemy kochanie.
- Dziękuję za wszystko. – powiedziałam opuszczając budynek zakonu. Pomachałam siostrom i poszłam za ciotką do wynajętego przez nią samochodu.
- Wsiadaj kochanie. – powiedziała Blanka. – Ruszamy. Najpierw na cmentarz. Pokażesz mi gdzie są pochowani.
- Pewnie.
Pokierowałam ją za cmentarz, gdzie była pochowana cała trójka. Mama, tata i Kacper.  Wysiadłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się w stronę grobów. Gdy dotarłyśmy na miejsce powiedziałam:
- Tutaj masz całą trójkę.
- Widzę. Wspaniałe zdjęcie jej wybrałaś. – mówiła patrząc na zdjęcie mamy. Widziałam jak do jej oczu napływają łzy. – Ja głupia nie wysłałam Wam żadnych pieniędzy, żeby pomóc. Wszystko by się inaczej potoczyło.
- To nie Twoja wina, Blanka. Nic nie stało się przez Ciebie. Nie obwiniaj się.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, tak miało być widocznie. – zamilkłam.
Blanka spojrzała na mnie i podając mi rękę wróciłyśmy do samochodu. Po wejściu do niego zapytała:
- A Ty dalej tańczysz?
- Przez ostatnie tygodnie tego nie robiłam.
- Ale tańczysz?
- Tak. Nawet dostałam się do wymarzonej szkoły.
- Matka mówiła, że jesteś w tym najlepsza. NYADA Cię przyjęło?
- No. – uśmiechnęłam się. – Tylko, że teraz chyba tam nie pójdę.
- A to niby dlaczego?
- Bo kasy nie mam.
- Proszę Cię. Masz teraz mnie, jesteś pod moją opieką i koniec. Idziesz na NYADA bez gadania. Odpiszesz im zaraz jak przylecimy do LA. Rozumiesz? – zaśmiała się.
- Oczywiście, że rozumiem.
- Teraz jedziemy oddać auto i lecimy, bo za godzinę mamy lot.
- Spoko.

Pojechałyśmy do wypożyczalni samochodów i oddałyśmy wypożyczone auto. Potem taksówką podjechałyśmy na lotnisko i po dwudziestu minutach siedziałam już w samolocie do LA. 









____________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Cześć wszystkim! Dziękuję za każdy komentarz, ale w głębi marzę, że będzie ich więcej ;) Mam taką nadzieję. Także bardzo Was proszę o komentowanie tego, co czytacie. 
Pozdrawiam. Xx

P.S. Jeżeli ktoś chce żebym go informowała o nowym rozdziale na twitterze, to podajcie nick w komentarzu :)

3 komentarze:

  1. Kurde noo musisz tak urywac?? :p
    Akurat sie wczuwalam :)
    Dobrze ze jest ciotka i Lara idzie do NYADA :D
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powiadomiłaś mnie o nowym poscie! czemu?!: c ja tez chce:D moj nick znasz:D <3 jestes swietna:D los sie odwraca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, myślałam, że widziałaś jak wstawiłam do siebie na profil tweet'a. ;) Będę Cię osobiście informowała <3

      Usuń