sobota, 8 czerwca 2013

VII. Hello my name is... nice to meet you.

Bez ciotki jest tak strasznie cicho i nudno. Wiem, że nawet jak była, to rzadko przebywała w domu, ale mimo wszystko. Zawsze rano rozwalała się w kuchni, bo robiła śniadanie. Wieczorami, jak wcześniej wróciła, to siadałyśmy przed TV, a jak wracała późno, to chociaż było słychać, jak się kąpie. Trzy tygodnie. Katorga. Niby jestem przyzwyczajona do mieszkania sama. Niby. Tak naprawdę, lubię kiedy jest ze mną ktoś mi bliski. Nie lubię być sama, mimo wszystko. Bo dlaczego mam lubić samotność? Przecież byłoby to chore, gdybym lubiła samotność. Muszę siedzieć sama, jak ciotki nie ma, chociaż prawda jest taka, że mogłabym iść do ludzi. Jednak jestem nieśmiała i nie potrafię nawiązać nowej znajomości.
Dzień już miał się ku końcowi, jednak słońce jeszcze widniało dość wysoko na niebie. Znudzona stwierdziłam, że wyjdę chociaż na chwilę na plażę. Pójdę na jakiś krótki spacer. Zamknęłam drzwi i wyszłam się przejść. Szłam brzegiem oceanu, co chwilę chlapiąc wodą. W takich momentach zawsze przypominają mi się rodzice i Kacper. W takich właśnie momentach najbardziej za nimi tęsknię. Za ich uśmiechami, głosami, uściskami, buziakami. Za wszystkim, co z nimi związane. Usiadłam na plaży. Myśląc o nich patrzyłam w dal, na horyzont. Po moim policzku spłynęły łzy, na szczęście miałam nałożone okulary, więc nawet gdyby ktoś obok mnie przechodził, nie zauważyłby, że płaczę. Odruchowo jednak je otarłam. Siedziałam tak jeszcze chwilę na piasku i patrzyłam przed siebie non stop słuchając muzyki.  W tym momencie nie istniało nic, tylko ja i wspomnienia. Bez nich moje życie nie jest już takie samo. Już nigdy nie będzie. Zmieniło się, gdy odszedł Kacper, a potem już całkowicie się zawaliło. Siedziałam tak jakiś czas. Gdy zaczęło się ściemniać, stwierdziłam, że wrócę do domu. Chcąc wstać, chciałam się podeprzeć. Tak też zrobiłam, ale pod moją dłonią nie czułam piasku, tylko jakby czyjąś dłoń. Przerażona spojrzałam w tą stronę i ściągnęłam z uszu słuchawki. Przed sobą ujrzałam twarz, którą już kiedyś widziałam. Jeżeli dobrze pamiętam, to ten sam chłopak, z którym o mały włos nie zderzyłam się w sklepie. Tak na pewno, te loczki są chyba nie do podrobienia. Momentalnie wstałam, na co on zrobił to samo. Stałam wmurowana naprzeciw chłopaka. Chłopak się nie odzywał. Nie wiedząc co zrobić, odezwałam się pierwsza.
- Zapytam prosto z mostu, czemu siedziałeś obok mnie?
- Um, no wiesz. – zaczął niepewnie chłopak – Biegam zazwyczaj o tej godzinie w te strony, no a Ciebie kojarzyłem ze sklepu, więc widząc, że płaczesz usiadłem obok Ciebie.
- Ja płakałam? Chyba Ci się zdawało. – posłałam mu uśmiech, marząc, że chłopak zmieni zdanie.
- A nie było tak? – zapytał zdziwiony, więc wygląda na to, że uśmiech podziałał.
- No jasne, że nie. Coś Ty. – uśmiechnęłam się po raz kolejny i klepnęłam go w ramię.
- W takim razie, super. Myślałem, że coś nie tak, więc przysiadłem się. – odwzajemnił uśmiech.
- Wszystko ok. Tak w ogóle, jestem Lura, ale dla przyjaciół Lara. – wyciągnęłam w jego stronę rękę, którą z chęcią uścisnął.
- Harry. Bardzo mi miło Cię poznać, Lara. – uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki.
- Mnie również bardzo miło Cię poznać, Harry. Wiesz co, ja muszę już wracać, bo już ciemno się robi.
- Jasne, ja też wracam. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzał i będę mógł Ci potowarzyszyć?
- Oczywiście. – uśmiechnęłam  się.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Zaczęliśmy rozmawiać. Nie powiem, nawet nam się kleiła ta rozmowa. Mamy, jak na chwilę obecną widać, kilka wspólnych tematów, co jest na serio bardzo miłe. Dochodząc do domu powiedziałam:
- To już tu.
- Mieszkasz tutaj? – zapytał Harry.
- Tak, od jakiegoś czasu.
- Z rodzicami?
- Nie, z ciotką. – uśmiechnęłam się. – To długa historia.
- Może mi ją kiedyś opowiesz? – poruszał zabawnie brwiami.
- Może, Harry. Kto wie. – zaśmiałam się. – A na chwilę obecną, życzę Ci dobrej nocy.
- Wzajemnie. I do zobaczenia Lara. – powiedział.
- Pa. – odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami.
Zamknęłam dom  i wbiegłam szybko na górę do pokoju. Cicho otworzyłam drzwi balkonowe i zerknęłam na plażę. Harry stał tam jeszcze chwilę, po czym odszedł. Taki fajny chłopak. Naprawdę. Bardzo sympatyczny. I w ogóle, ile mamy wspólnych tematów. Niesamowite.
Podekscytowana całym dzisiejszym zdarzeniem nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku wbijając swój wzrok w jeden punkt na suficie. Nie powiem, myślałam też trochę o Harry’m, w końcu poznałam kogoś nowego. Nie jest chyba stąd. Słychać inny akcent. Wydaje mi się, że jest Brytyjczykiem, bo oni mają taki bardzo charakterystyczny akcent, mimo że w jego mowie, nie jest on tak bardzo słyszalny. Kurcze, może jeszcze być Australijczykiem, bo wątpię, że jest Amerykaninem. Dobrze wiem, jak oni brzmią. Już z niejednym rozmawiałam. Leżałam tak z zamkniętymi oczami, marząc że w końcu będę mogła zasnąć. Jednak to się nie udało. Zajrzałam na telefon było po 2 nad ranem. Wzięłam więc książkę i oświetlając latarką kartki zaczęłam sobie czytać.

Obudziłam się późnym rankiem, około 10  z książką w ręku i zaświeconą latarką. Widocznie książka dobrze zadziałała. Wstałam, odłożyłam książkę na półkę i poszłam wziąć szybki prysznic. Potem zaścieliłam łóżko i ubrałam się w szorty i top, po czym zeszłam na dół. Zajrzałam do lodówki. Świeciła pustkami. Był w niej tylko jogurt, którego wzięłam i wypiłam. Zjadłam też ostatnią bułkę. Poszłam na górę, wzięłam portfel, telefon i torebkę na ramię, w którą wszystko spakowałam. Na nos założyłam okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi. Klucze schowałam do torebki i ruszyłam plażą do najbliższego sklepu. Gdy doszłam na miejsce, weszłam do środka i zaczęłam wybierać rzeczy i wkładać je do koszyka. Przechadzając się po regałach patrzyłam, co jeszcze mogę sobie wziąć dobrego. Oprócz potrzebnych produktów, wzięłam trochę słodkości.
- Cześć Lara. – usłyszałam nagle znajomy głos, na co podniosłam głowę. To był Harry.
- Hej Harry. Też na zakupach? – uśmiechnęłam się.
- Tak, jak widać. – zaśmiał się chłopak. – Widzę, że Ty również wybrałaś się na zakupy.
- No wiadomo. Przecież coś muszę jeść. – zaśmiałam się. – Dobra kupuj, ja już mam wybrane wszystkie produkty, więc lecę do kasy. Miłego dnia. Pa. – uśmiechnęłam się.
- Na razie. Miłego. – dodał Harry.
Już chciałam odchodzić, kiedy Harry jeszcze raz się odezwał.
- A właśnie Lara czekaj chwilkę. Zapomniałbym.
- Zamieniam się w słuch. – uśmiechnęłam się obracając się w jego stronę.
- Dobra, nie będę owijał w bawełnę.
- No?
- Wybierzesz się ze mną dziś wieczorem na spacer?
Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
- Jak nie chcesz to zrozumiem. – powiedział spuszczając wzrok.
- Nie no, czemu nie. – zaśmiałam się. – Możemy się przejść. – puściłam mu oczko. – W takim razie do wieczora. Pa. – posłałam mu uśmiech.
- Ok. Do wieczora. – powiedział, po czym szeroko się uśmiechnął.
Machnęłam mu ręką i poszłam do kasy.
- Dzień dobry Doris.
- Cześć Lara. Jak żyjesz?
- A jakoś leci. Ciotki przecież teraz nie ma. W Nowym Jorku jest.
- Kolejny film?
- Tak. Tym razem jakieś romansidło. – zaśmiałam się. – Ale w sumie fajnie ma. Zwiedza świat, poznaje sławy.
- Przecież ona sama jest sławą. Może Cię kiedyś na jakąś galę zabierze. – uśmiechnęła się Doris.
- Ja bym z chęcią poszła z nią. "Polansowałabym" się wśród gwiazd. – zaśmiałam się.
- No, dokładnie. – zaśmiała się Doris. – Przecież Ty, jak skończysz NYADA, to też będziesz gwiazdą. Jestem tego pewna. Z taką buźką.
- Dziękuję Ci, Doris. – uśmiechnęłam się. – Twoja Tori też będzie sławna. Ona ze swoim głosem dojdzie bardzo daleko.
- Ona o tym marzy.
- A ja jej tego życzę.
- Dobra kochana, to Cię wyszło 100$.
- Mogę kartą?
- Oczywiście.
Podałam kartę Doris. Wstukałam pin i poszło.
- Proszę, karta i zakupy dla Ciebie.
- Dziękuję. Miłego dnia Doris. Do widzenia.
- Pa, Lara. Miłego dnia również.

Wyszłam ze sklepu i ruszyłam do domu bardzo wolnym krokiem. Gdy doszłam na miejsce i weszłam do środka, rozpakowałam zakupy i zaczęłam szykować sobie jakiś obiad. Następnie go zjadłam i poszłam chwilę potańczyć. Dla mnie chwila, to kilka godzin. Tak też było tym razem. Po 4pm. poszłam do łazienki i wzięłam długi prysznic. Po nim wysuszyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Ubrałam się w ciemne szorty i do kontrastu jasny top. Na nogi ubrałam sandały. Zeszłam na dół z telefonem i usiadłam przed TV. Oglądałam jakiś program i czekałam na Harry’ego. Około 6pm. zadzwonił dzwonek do drzwi. 















_________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Kolejny rozdział za mną. ;) Mam nadzieję, że się podoba. Liczę na Wasze komentarze. 

2 komentarze: