Obudziłam się rano w swoim łóżku. Głowę bym dała sobie
obciąć za to, że spałam na dole w salonie na kanapie. Czyżby Harry mnie tu
przyniósł? Zeszłam na dół. W salonie na kanapie spał Harry skulony w kłębek.
Nie miał koszulki. Ale ciało. Ile on ma tatuaży. Wow. Ciekawe, czy mają jakieś
znaczenie. Poza tym pewnie mu zimno. Poszłam do sypialni Blanki i wzięłam koc,
którym okryłam Harry’ego. Potem poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać,
najciszej jak potrafię, śniadanie. W mojej głowie aż kotłowało się od myśli.
Jaki on słodki. Boże. Nigdy tak nikt nie zrobił. Jakie to urocze. Jeny, no nie
mogę. Rozniesie mnie zaraz. Ale facet, ideał no. Kończyłam właśnie robić
śniadanie, gdy poczułam czuły dotyk i pocałunek na policzku.
- Cześć piękna. Jak się spało? – zapytał ziewając.
Spojrzałam na niego i przypomniałam sobie, że jest bez
koszulki. Awww. Nie mogę. Lara! Ogarnij się.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się. – A Tobie?
- Wybacz, że nie poszedłem do hotelu, ale wiesz. Już było
tak późno, że sam zasnąłem, a gdy się przebudziłem i spojrzałem na zegarek nie
było sensu wracać. Wtedy Ciebie wziąłem i zaniosłem na górę do pokoju. Zszedłem
na dół i zamknąłem drzwi, po czym położyłem się na kanapie i znowu zasnąłem, a
obudziłem się okryty kocem, choć go sobie nie wziąłem. Ty jesteś tego sprawcą
prawda?
- Nie krasnoludki. – zaśmiałam się. – Oczywiście, że ja.
Proszę bardzo śniadanie podano do stołu. Mam nadzieję, że ze mną zjesz. –
posłałam mu uśmiech.
- Jasne, że zjem z Tobą. – uśmiechnął się. – Ale potem będę
musiał iść na chwilę do hotelu, przebrać się i wykąpać i wtedy wrócę i
pojedziemy.
- Jasne. Nie ma sprawy. W takim razie zapraszam, siadaj i
zajadaj.
- Ok. Już siadam. – zaśmiał się.
Zaczęliśmy jeść przyrządzoną przeze mnie jajecznicę,
pomidory i ogórki.
- Tak w ogóle. – zaczęłam – Czy każdy z Twoich tatuaży ma
dla Ciebie jakieś znaczenie?
- Zdecydowanie. – uśmiechnął się. – Każdy z nich jest dla
mnie pewnym wspomnieniem. – odparł.
- A bolało, jak robili Ci te tatuaże?
- Może trochę. W sumie, jedne mocniej drugie mniej.
- Aaa. No tak. Zależy od miejsca.
- Też.
- Pewnie motyl bolał.
- Tak, on trochę bolał. Jest w dziesiątce najbardziej
bolących. – zaśmiał się.
- No tak. Zgadywałabym, który najbardziej bolał, ale mi się
nie chce. – zaśmiałam się i włożyłam kawałek ogórka do buzi.
Po skończonym śniadaniu Harry chciał pozmywać, ale
powiedziałam:
- Nie dzisiaj. Nie ma czasu. Musisz iść do hotelu i wrócić.
Ja to zrobię, będzie szybciej. – uśmiechnęłam się.
- Dobra, ale następnym razem ja zmywam.
- Oczywiście. – zaśmiałam się. – A teraz idź i szybko
wracaj. – pocałowałam go w policzek.
- Wracam za około godzinę.
- Jasne. Do zobaczenia. Leć.
Widziałam przez okno jak szybko biegnie do hotelu. Wzięłam
wszystkie naczynia i zmyłam je. Potem pobiegłam na górę i wzięłam prysznic.
Wysuszyłam włosy i ubrałam się w szorty, top i trampki. Do plecaka wpakowałam
telefon, portfel, aparat i jakąś książkę. Wzięłam klucze do samochodu ze
stolika i zeszłam na dół. Włożyłam do plecaka przygotowane kanapki, jakieś
słodycze i owoce no i oczywiście wodę do picia. Wyjrzałam przez okno. W moją
stronę kierował się Harry. Miał ubrany kapelusz i okulary przeciwsłoneczne.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Otworzyłam drzwi balkonowe.
- Wchodź tędy, będzie szybciej. – krzyknęłam.
- Jasne. Już biegnę. – zaśmiał się i szybko podbiegł, po
czym wszedł do środka.
- Weź mój plecak. Na stoliku leżą klucze. Ja jeszcze zamknę
dom i przyjdę do samochodu.
- Ok.
Jak prosiłam, tak zrobił. Zamknęłam wszystkie okna i
włączyłam alarm. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Sprawdziłam
jeszcze, czy dobrze zamknęłam i poszłam w stronę samochodu. Weszłam od strony
pasażera i zamknęłam za sobą drzwi.
- Mam rozumieć, że ja mam prowadzić. – powiedział Harry.
- No tak. – uśmiechnęłam się. – Po to kazałam Ci iść do
samochodu.
- To gdzie jedziemy? – zapytał.
- Nie wiem. Znasz może tutaj jakieś ładne miejsce?
- Hmm. Chyba tak. – odpowiedział z uśmiechem i spuszczając
hamulec ręczny ruszył.
Nie chciało mi się siedzieć bezczynnie, więc wyjęłam swój
zeszyt. Harry był skupiony na jeździe, mimo wszystko i tak by nic nie
zrozumiał, bo 90% wpisów mam po polsku. Siedziałam i zapisywałam coś w moim
zeszycie. Widziałam, jak Harry zerka i ze skupioną miną próbuje coś zrozumieć.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Co tak zaglądasz? I tak nic nie zrozumiesz. – wytknęłam mu
język.
- Dlaczego nie? – zapytał zdziwiony.
- Bo to jest po polsku pisane. – zaśmiałam się. – Chyba, że
nic mi nie powiedziałeś i jesteś w połowie Polakiem, z czego wyniknie, że
potrafisz po polsku. – udałam zdziwioną minę.
- Chciałbym. – powiedział. – Niestety nic nie rozumiem.
- Nauczę Cię paru słów. Może. – uśmiechnęłam się do niego.
- Liczę na to. – zaśmiał się po czym włączył radio. – Nie
będę Ci przeszkadzał. – dodał. – Możesz sobie pisać, ja posłucham radia.
- Ok. – posłałam mu uśmiech.
Zastanawiam się, czemu tak szybko mu zaufałam. Daję mu
prowadzić auto ciotki. Poza tym jadę z nim i w sumie nawet nie wiem gdzie.
Dziwię się sama sobie. Nigdy bym tak nie postąpiła. Nie wiem, czy to przez
wczorajsze wydarzenie, że zaniósł mnie do łóżka, a sam zamknął drzwi i został w
salonie na kanapie bez okrycia. Naprawdę nie mam pojęcia, czemu ufam temu
człowiekowi. Nagle zrobił się lekki szum w aucie. Zaczęła lecieć jakaś fajna
nuta w radiu, a Harry momentalnie ją przełączył.
- Ej no! Czemu przełączyłeś?! – zapytałam z wyrzutem. –
Nawet fajnie się zaczynało.
- Bo nie lubię tego zespołu. – odparł.
- Dlaczego nie? W ogóle, kogo to była piosenka?
- Nie lubię ich, bo są dziwni. To było The Wanted.
- Jakiś brytyjski zespół? Bo nigdy o nich nie słyszałam w
sumie.
- Tak, brytyjski zespół. Oni wcale nie są fajni.
- Mhm. Ale ta piosenka fajnie się zaczęła. „Oh I just wanna take you anywhere that you
like.
We can go out any day any night” – zanuciłam. – Tylko tyle przez Ciebie usłyszałam. Nie fajnie, ale skoro nie chcesz ich słuchać to nie. Szkoda. Z chęcią bym posłuchała.
We can go out any day any night” – zanuciłam. – Tylko tyle przez Ciebie usłyszałam. Nie fajnie, ale skoro nie chcesz ich słuchać to nie. Szkoda. Z chęcią bym posłuchała.
- Tak w ogóle Lara, to masz dobrą pamięć. Bo zanuciłaś, to
co po raz pierwszy usłyszałaś.
- No racja. – zaśmiałam się. – Mam tak, gdy jakaś piosenka
mi się spodoba. Skupiam się na niej i szybko zapamiętuje. – uśmiechnęłam się.
- Wow. To pewnie będziesz jej szukała, co?
- Chyba nie. – wytknęłam mu język. – Bo skoro mówisz, że są
nie fajni, to nie będę szukała. – posłałam mu uśmiech.
- Serio?
- Dlaczego nie? Chyba, że się na Ciebie obrażę, albo coś, to
wtedy zrobię Ci na złość. – zaśmiałam się.
- Ok. – zaśmiał się. – Będę uważał. – posłał mi swój uroczy
uśmiech.
- Tak w ogóle, gdzie jedziemy?
- Zobaczysz. – uśmiechnął się znowu.
- Niech Ci będzie. – powiedziałam i wróciłam do pisania w
zeszycie.
Pisałam wszystko, co mi siedzi w głowie. Gdy na chwilę się
podniosłam zobaczyłam znak Malibu City.
- Czy my jesteśmy w Malibu?
- Tak jak widzisz Lara. – zaśmiał się Harry. – Pozwolisz, że
wytłumaczę Ci wszystko, jak już będziemy w kurorcie.
- Jasne. Oczywiście. - powiedziałam.
Po około dwudziestu minutach zajechaliśmy do jakiegoś
wielkiego hotelu, który był na 100% mega drogi. Jakiś mężczyzna podszedł do
Harry’ego i uśmiechając się wziął klucze od samochodu i poszedł gdzieś go
zaparkować. Harry podszedł do mnie i wziął mnie za rękę. Chodźmy do środka. Gdy
weszliśmy moim oczom ukazał się niesamowicie ogromy, ale także jak luksusowy
hotel. Nawet nie zauważyłam jak Harry podszedł do recepcji. Spojrzałam tylko w
jego stronę. Ludzie wprost byli zachwyceni jego obecnością, jakby był jakąś
osobistością, a nie jedynie „piekarzem” jak mi to mówił. Dziwne jest to
wszystko.
- Lara. Chodźmy do naszego pokoju.
- Co? Przecież to miała być wycieczka jednodniowa, a nie że
wyjeżdżamy na cały weekend lub dłużej.
- Dobrze porozmawiamy o tym na górze, ok?
- Taa. – odparłam i poszłam za Hazzą.
Gdy dojechaliśmy windą na ostatnie piętro, przeogromnego
hotelu, skierowaliśmy się na koniec korytarza. Po lewej stronie mieliśmy pokój.
Harry otworzył mi drzwi, a ja weszłam do środka i po raz kolejny zamarłam. To
był jakiś apartament. Skąd on ma na to pieniądze. Boże kochany. Kim on jest?
- Dobra Harry, a teraz do rzeczy. Jeżeli mamy tutaj być to
ja płacę swoją część.
- Zwariowałaś? Proszę Cię, ja zapłacę.
- Przecież to jest zapewne cholernie drogie, a pensja
piekarza nie wystarczy na opłacenie doby.
- Uzbierałem przez cały rok sporą sumę, więc dam radę.
Proszę Cię tylko, żebyś dała mi za siebie zapłacić. Ok? – zapytał patrząc tymi
swoimi zielonymi oczkami.
- Ile masz zamiar mnie tu trzymać? – zapytałam.
- Tydzień.
- Co? Tydzień?
- Tak. I mam nadzieję, że się zgodzisz.
- Jasne. Nawet nie powiedziałeś, że mam sobie wziąć ubrania,
cokolwiek.
- Pójdziemy i poszukamy jakiejś galerii.
- To może ja pójdę sama, bo jeszcze będziesz chciał tam za
mnie płacić.
- Jak chcesz. – uśmiechnął się.
- Ok. W takim razie, ja idę, bo tygodnia bez ubrań nie
wytrzymam.
Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę windy. Gdy zjechałam na
dół wyszłam z hotelu i poszłam szukać jakiejś galerii handlowej. Szłam wolnym
krokiem. Nagle moim oczom ukazał się wielki napis SHOPPING MALL. Przyśpieszyłam
więc kroku i weszłam do środka. Chodziłam po sklepach i oprócz torby na wyjazdy
kupiłam masę ubrań. Ciotka mnie chyba zabije. O wilku mowa, właśnie dzwoni.
- Cześć Lara! W końcu widzę, że szalejesz. Tak jak należy. –
zaśmiała się do słuchawki.
- Wiesz Blanka. Wszystko przez to, że przyjechałam z kolegą
do Malibu i on mi nie powiedział, że zostajemy tu na tydzień i nie wzięłam
ubrań. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Mówiłam Ci, że możesz robić co chcesz,
kupować co chcesz. Biedniejsza nie będę.
- Jasne. Wiem, że tak mówiłaś, ale ja naprawdę głupio się
czuję.
- To się nie czuj głupio. Jesteś teraz jakby moją córką,
więc także główną spadkobierczynią. To co moje jest też Twoje. Mówiłaś, że
jesteś w Malibu, tak? Mówiłaś też, że z kolegą. Kto to taki?
- Jest na wakacjach w „naszym” kurorcie. No i poznaliśmy się
w sumie przez przypadek.
- Wiesz, że w życiu nie ma przypadków. Poza tym, seksowny? –
zaśmiała się.
- No jest seksowny.
- Ile ma lat?
- Na pewno za młody dla Ciebie. – zaśmiałam się. – Tyle co
ja.
- Łeee! To faktycznie młody, ale dla Ciebie w sam raz. Dobra
kochanie, ja kończę. Zadzwonię kiedyś jeszcze. Kocham Cię i tęsknię. Pa.
- Też tęsknię i kocham. Pa.
Rozłączyłam się. Blanka jest niesamowita. Nie mogę się
przestać śmiać na samą myśl o jej pytaniu: „Poza tym, seksowny?”. Ta kobieta
jest przezabawna. Tęsknię za nią bardzo mocno. Obładowana torbami pełnymi
zakupów wróciłam do hotelu. Jakiś boy hotelowy wziął moje bagaże i poszedł ze
mną. Pomógł mi je nieść. Nawet nie pytał się pod jaki numer zawieźć. Wszystko
wiedział i szedł przede mną. Dziwne. Ogólnie, czuję się dziwnie. Podeszłam do
drzwi, pod którymi boy hotelowy odłożył moje rzeczy.
- Dziękuję – powiedziałam i dałam mu 100$ za fatygę.
- Również dziękuję. Do usług. – uśmiechnął się i poszedł.
No tak, w sumie jak ja bym dostała 100$ za pomoc w
przeniesieniu tylko kilku rzeczy, też bym była zadowolona. Otworzyłam drzwi do
pokoju i wciągnęłam za sobą wszystko to co kupiłam. Włożyłam rzeczy do szafy i
walnęłam się na łóżko. Dopiero teraz zorientowałam się, że łóżko jest jedno,
tak zwane „małżeńskie łoże”. Czyli mam z nim spać. Aha. Ok. No jasne. Chociaż z
drugiej strony, spać można. Dopiero jak będzie coś wymyślał, to będę się
zastanawiała co zrobić. Włączyłam sobie telewizor i oglądałam jakiś serial. Nie
był zbyt ciekawy, więc wyłączyłam TV i weszłam na Internet w telefonie.
Ogarnęłam jakie są popularne portale społecznościowe. Wyszło na to, że Twitter
i Facebook. Założyłam sobie konto tylko na Twitterze i pomału uczyłam się jak się
nim posługiwać. Nagle usłyszałam jak w drzwiach przekręca się kluczyk. Szybko
wylogowałam się z konta na Twitterze i wyłączyłam Internet. Do pokoju wszedł
zadowolony Harry.
- Oo! Już wróciłaś. Myślałem, że kobiety dłużej siedzą na
zakupach. – zaśmiał się.
- Widocznie nie ja. Nie lubię chodzić po sklepach. Wolę mieć
ustalone, co chcę kupić, żeby nie chodzić bez celu.
- Jesteś chyba pierwszą dziewczyną, którą znam i która tak
mówi. – spojrzał zdziwionym wzrokiem.
- No widzisz. Czasami się takie dziwne dziewczyny znajdą. –
zaśmiałam się.
- Wcale nie jesteś dziwna. – uśmiechnął się – Jesteś po
prostu jedyna w swoim rodzaju.
- Tak, tak. Jasne. Może i jedyna w swoim rodzaju. Ale ta
jedyna w swoim rodzaju ma do Ciebie bardzo ważne pytanie.
- Mów. – zaśmiał się.
- Kiedy zaplanowałeś ten wyjazd? No i dlaczego podwójne
łóżko, a nie dwa osobne? – spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczyma.
- No wiesz – zaczął się lekko jąkać – W sumie nie było
wyboru co do pokoju, więc wziąłem z jednym podwójnym łóżkiem.
- Mhm. No tak.
- Jeżeli chodzi o to, kiedy zaplanowałem wyjazd. W sumie
wczoraj.
- Wczoraj? Ale kiedy? Przecież wczoraj byłeś u mnie! Jak to
możliwe, że nic nie usłyszałam.
- Ma się swoje sposoby. – uśmiechnął się.
- Jasne, Ty masz pełno pomysłów i sposobów. Bardzo twórczy
jesteś. Taa.
Ucichłam. Sięgnęłam do plecaka i wyjęłam książkę, którą
niedawno zaczęłam czytać. Tym razem Tolkien. Ułożyłam się wygonie na łóżku i
zatopiłam się w lekturze nie zwracając uwagi na to co robi Styles.
- Ja wyjdę na chwilę. Rozglądnę się po okolicy. Chcesz iść
ze mną, czy przyjść po Ciebie dopiero, jak będzie pora obiadu? – oderwał mnie
od czytania zasłaniając ręką całą treść. Musiałam na niego spojrzeć.
- Przyjdź jak będzie czas obiadu. – uśmiechnęłam się.
- Dobra. Jak chcesz. – spojrzał na mnie i szybko pocałował w
policzek. Nawet nie zdążyłam zareagować.
Było to bardzo miłe. Gdy wyszedł z pokoju znowu zanurzyłam
się w rozpoczętej lekturze.
Nie miałam pojęcia, która godzina. Wstałam i
spojrzałam na zegarek. Dochodziła 2 po południu. Porozciągałam się trochę i
podeszłam do okna. Wyjrzałam przez nie. Na zabudowanym placu przed hotelem,
gdzie były parasole i stoliki z krzesłami oraz ławeczki wśród roślin, siedział
Harry z czterema chłopakami. Trzem z nich towarzyszyły dziewczyny. Wyglądali
tak, jakby się znali od lat. Wyglądali na przyjaciół. Ciekawe. Może to jego
znajomi. Z drugiej strony, co ja się takimi rzeczami interesuję. Przecież
jesteśmy tylko znajomymi, więc nie znam nikogo, kogo on zna. Póki co,
oczywiście. Patrzyłam jeszcze tak na
nich przez chwilę. Gdy Harry się podniósł i ruszył w stronę hotelu, szybko
odeszłam od okna i poszłam do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic i
ubrałam się w nowe ciuchy. Gdy wróciłam do pokoju, Harry już w nim był.
Siedział na łóżku z uśmiechem od ucha do ucha.
- Co się tak szczerzysz? – zapytałam.
- A co? Nie mogę? – wyszczerzył się jeszcze bardziej.
- Jak chcesz, to możesz. Co mi tam. – zaśmiałam się.
- Gotowa? – zapytał.
- Na co?
- Na obiad.
- A no tak. – uśmiechnęłam się.
- To co? Idziemy? – wstał i podszedł do mnie.
- Idziemy.
Harry otworzył mi drzwi. Wyszłam z pokoju, a on za mną.
Później dorównał mi kroku.
- Chodź – powiedział łapiąc mnie za rękę. – Przyśpieszmy
trochę, bo już późno.
Pociągnął mnie za sobą. Gdy weszliśmy do wielkiej hotelowej
restauracji, Harry zaczął się rozglądać.
- Szukasz kogoś? – zapytałam.
- Nie.
- Myślałam. Jest przecież tyle wolnych stolików, dlaczego
się tak rozglądasz?
- Tak tylko patrzę. – uśmiechnął się. – Chodźmy tu.
Podeszliśmy do stolika. Harry odsunął mi krzesło, gdzie
usiadłam.
- Dziękuję. Cóż za wychowany chłopak. – zaśmiałam się.
- Przesadzasz.
- Skądże znowu. – wytknęłam mu język.
- Przestań, bo się zaczerwienię.
- No dobra. – uśmiechnęłam się.
Zamówiliśmy coś do jedzenia. Rozglądnęłam się po
restauracji. W rogu siedziała ta sama czwórka, z tą samą trójką dziewczyn, z
którymi widziałam Harry’ego przez okno. Przyglądali się nam, ale teraz jak ja
się rozglądam to udają, że się nie patrzą. Dziwne. Skoro są znajomymi
Harry’ego, to czemu Harry nie chce mi ich przedstawić. Z resztą nieważne. Może
zrobi to kiedyś. Po przepysznym obiedzie wróciliśmy do pokoju. Resztę
dzisiejszego dnia przeleżałam na łóżku. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić.
Harry jednak gdzieś poszedł. Nie mówił, gdzie wychodzi. Nie pytałam, gdzie idzie i po co. Zapisałam coś w swoim zeszycie, po czym położyłam się znowu na
łóżko. Zaczęłam się robić senna, więc przykryłam się kocem i zasnęłam.
_____________________________________________________
Czytasz - komentuj.
Kolejny rozdział za nami ;) Liczę na Wasze komentarze mimo wszystko. ;)
niesamowita historia! czekam na następny rozdzial;)
OdpowiedzUsuńo jezus:D zaaczyna sie robic serio straaaaaaaaasznie wciagajace i tak skonczylam czytac rozdzial i mysle... to juz?! tak malo... chce wiecej i wiecej i wiecej:D <3
OdpowiedzUsuńCzyżby lara się czegoś domyślała;> ??
OdpowiedzUsuńxx