Dzień w dzień z racji tego, że Blanka jest aktorką nie ma
jej całe dnie, więc musiałam sobie wynaleźć jakieś zadania do wykonania. To
posprzątam, to coś ugotuję, czy upiekę. Wyjdę na plażę, posiedzę przed
telewizorem, komputerem, czy poczytam książkę lub posłucham muzyki. Także
staram się robić różne rzeczy żeby urozmaicić sobie dzień. Dzisiaj już sprzątnęłam
i zrobiłam obiad, więc planuję sobie potańczyć. Dawno tego nie robiłam. No ale
muszę znowu zacząć, w końcu od października zacznę studiować na NYADA, a tam
leniów i źle tańczących nie będą długo trzymać. Jak już kiedyś wspominałam
cieszę się, że ciotka mieszka w tak, można powiedzieć, bezludnym miejscu. Będę
mogła spokojnie wyjść na dwór i poćwiczyć sobie stare układy, a także nauczę
się dwóch nowych, które tańczy się na NYADA. Nie są zbyt proste, ale też nie są
aż tak skomplikowane. Wyszłam na dwór, wcześniej wystawiłam sobie na balkon
kolumny i wieżę, a pilot wzięłam ze sobą. Włączyłam muzykę i zaczęłam sobie
tańczyć. Taniec to moja ukochana odskocznia od rzeczywistości. W nim się
zatracam i nigdy nie wiem, co się dzieje wokół. Wymęczona usiadłam na hamaku i
wyłączyłam muzykę. Chwilę później wróciłam do domu i schowałam wieżę z
kolumnami do środka. Było już po 6 po południu. Wzięłam portfel, zamknęłam dom
i poszłam spacerkiem w stronę hotelu, bo był niedaleko niego sklep. Szłam
powoli. W sumie nigdy się nie śpieszę, jeżeli nie muszę. Spokojnym krokiem
doszłam do sklepu i weszłam do środka.
- Dobry wieczór. – powiedziałam do Doris, sklepowej.
- Cześć Lara. – odpowiedziała, na co ja się
uśmiechnęłam. – Co Ci podać kochana?
- Poproszę dwie kostki masła, dwa chleby, pięć plasterków
tej szynki - wskazałam palcem - twarożek, pięć jogurtów naturalnych, czekoladę z orzechami, a drugą
z nadzieniem truskawkowym, dwie wody niegazowane, paprykę, a i jeszcze dżem
żurawinowy. To chyba wszystko. Jak mi się coś przypomni to przyjdę znowu. Chociaż
może jeszcze czekoladowego loda. – zaśmiałam się. – Przecież jest tak gorąco,
ze mogę sobie zjeść.
- Dokładnie Lara. – uśmiechnęła się Doris. – Dobrze
kochanie, to razem będzie 35$.
- Proszę bardzo. – wręczyłam jej banknot 50$, po czym Doris
wydała mi resztę.
- Miłego dnia Lara.
- Właśnie miałam się pytać, co u Viktorii?
- Pojechała na ten obóz, tak jak jej powiedziałaś.
- Naprawdę? To świetnie. Przecież potem by żałowała. Jestem
tego pewna.
- Zapewne.
- Widać, że kocha śpiewanie, więc niech to robi.
- Dokładnie, ona po prostu to kocha. Dobrze, że jej
powiedziałaś tych kilka słów. Dzięki Tobie w sumie tam pojechała.
- Oj tam. – zaśmiałam się. – Nie ma za co.
- Jest, jest.
- Dobra, ja lecę. Do widzenia. – powiedziałam odwracając się
w jej stronę i uśmiechając się.
- Do widzenia Lara. – powiedziała Doris.
Wychodziłam ze sklepu z uśmiechem na twarzy, byłam
szczęśliwa, że Tori pojechała na ten obóz. Doszłam do drzwi i o mały włos nie
zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Stanęłam i powiedziałam ze śmiechem:
- Wybacz. Nie patrzyłam na drogę, byłam zajęta myśleniem.
- Nic się nie stało. – odparł chłopak posyłając uroczy
uśmiech, na co się zaśmiałam.
- W takim razie, proszę Cię wjedź.
- Nie no, panie przodem. Proszę.
- Ok, dziękuję. – posłałam mu uśmiech i wyszłam.
Odwróciłam się jeszcze i zobaczyłam, że ten chłopak dalej na
mnie patrzy, więc pomachałam mu, na co on mi odmachał. Poszłam dalej i wolnym
krokiem wracałam do domu. Tuż pod domem zadzwonił do mnie telefon.
- Lara gdzie jesteś? – usłyszałam w słuchawce głos Blanki.
- Przy domu. A co?
- To dobrze, bo czekam na Ciebie.
- Ok. – rozłączyłam się i weszłam do domu.
Wchodząc do kuchni odłożyłam zakupy i poszłam do sypialni
Blanki. Weszłam do środka, gdzie Blanka się pakowała.
- Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytałam zdziwiona.
- Tak, będziemy nagrywać w Nowym Jorku. Jadę tam na około 3
tygodnie. Poradzisz sobie?
- Jasne. O mnie się nie martw. – uśmiechnęłam się.
- To super. Masz tu swoją kartę bankową. Masz z niej dostęp
do mojego konta. Ok?
- Serio mówisz?
- Tak. Prawo jazdy masz?
- No mam, ale dawno nie jeździłam.
- To musisz zacząć, bo samochód Ci zostawiam.
- Aha, ok.
- Dobra. To tyle.
Usłyszałyśmy klakson samochodu.
- To po mnie. – powiedziała Blanka. – Pa kochanie.
Przepraszam Cię, ale taki mój zawód. Kocham Cię pamiętaj, no i dzwoń! Ja też
będę. – przytuliła mnie i pocałowała w czoło, po czym wyszła z domu.
- Pa. – krzyknęłam jeszcze.
No i zostałam sama. I
co ja będę robiła? No nie wiem.. Będę musiała wynaleźć sobie jakieś zajęcia.
Kurde. Często bywałam sama, ale teraz już się przyzwyczaiłam do tego, że
mieszkam z Blanką i ktoś zawsze jest w domu. Chociaż z drugiej strony, to tylko
trzy tygodnie. Wytrzymam. Muszę. Nie ma innej opcji. Poszłam na górę do pokoju,
weszłam na chwilę na Internet, po czym wzięłam książkę i zaczęłam czytać.
Spojrzałam na zegarek w telefonie, dochodziła już jedenasta w nocy. Poszłam
więc na dół pozamykać dom i wróciłam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i
poszłam spać.
__________________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Krótki. Tak wiem. Dlatego też dodałam go szybko, tuż po poprzednim ;) Mam nadzieję, że się spodoba. ;)
za krótki <3 ale juz sie wciagnelam dlatego nie wyobrazam sb nie czytac dalszej czesci:D co to za chlopak ten co tak biega?:D
OdpowiedzUsuńhmmm czyżby to byla wakacyjna miłość Lary/ :)
OdpowiedzUsuńxx