sobota, 29 czerwca 2013

XVII. Since you left I can’t breathe. I was wrong baby come back to me.

~Perspektywa Harry’ego~

Nie. Niech nie odchodzi. Pobiegłem za nią w stronę drzwi. No prawie.
- Stój chłopcze z boy bandu. – krzyknął jakiś blondyn.
- A ty, to kto?
- Drew. Gram w tym filmie.
- Ok, Drew. Nie mam czasu na gadanie, muszę biec za Larą.
- Serio? Nagle sobie o niej przypomniałeś, hmm?
- Co ty do cholery mówisz? W ogóle wiesz kim dla niej jestem, a ona dla mnie?
- Najwyraźniej skończyła z tobą. Nie warto było kłamać. Nieprawdaż?
- Nie wtrącaj się. Chciałem ją uchronić przed fankami, nie wiedziałem też, że jej ciocia jest aktorką i dzięki temu Lara ma styczność z tym światem.
- Jasne. Pieprzysz głupoty.
- Puść mnie, bo mi zaraz ucieknie. Nie wiem nawet po co z Tobą gadam.
- Nie puszczę.
- Odejdź do cholery. – pchnąłem Drew w stronę ściany, ale on próbował znowu mnie zatrzymać, lecz mu się nie udało, dzięki chłopakom.
- Zostaw go. Nie twój interes. – usłyszałem głos Lou.
Wybiegłem na zewnątrz, ale jej już nie było. Szukałem wszędzie. Odjechała. Wszystko przez tego dupka. Czego on chciał? Czemu wtrąca się w nieswoje sprawy? No tak. Pewnie Lara mu się podoba i myśli, że dzięki temu, że źle postąpiłem, sprawi, że Lara się w nim zakocha. Nie ja na to nie pozwolę. Będę walczył o nią do końca. Pewnie pojechała do hotelu. Muszę się zapytać Blanki, gdzie mają hotel. Wróciłem do klubu i wzrokiem wypatrywałem podobnej do mojej ukochanej, ale trochę starszej kobiety. Gdzie ta Blanka? O, widzę ją. Podszedłem do niej, a za mną przyszła reszta zespołu.
- Blanka proszę Cię powiedz mi, gdzie macie hotel. Błagam.
- Nie mów temu idiocie. – powiedział blondyn. – Zranił ją. Nie należy mu się.
- Drew, tak? – powiedział Niall do blondyna.
- Tak.
- Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy. Mama cię nie nauczyła trzymać się z dala od cudzych problemów?
- To też mój problem.
- Tak, a czemu niby? – zapytał zdenerwowany Zayn.
- Bo Lara zasługuje na kogoś lepszego, a nie na takiego dupka jak Styles.
- Chill out men, a ty co, ideał, bez skazy? – dodał Lou.
- Nie wiedziałem, że na ziemi ktokolwiek może być święty. – zaśmiał się Liam. – Sądziłem, że tylko w niebie tacy są.
Drew zamilkł.
- To co Blanka? Pomożesz? Proszę.
- Nie mogę nic zrobić bez jej zgody. Powiem jak Paris Hilton, mnie to nie obchodzi. – puściła mi oczko.
- Jasne. Czyli nie pomożesz? – udawałem smutnego.
- Nie mogę. Lara by nie była zadowolona.
- Dokładnie. Zmiatajcie stąd. – krzyknął Drew.
- Zachowuj się. Oni są globalnymi gwiazdami, ty zagrałeś w kilku filmach.. uspokój się. – powiedziała Blanka do Drew.
- Właśnie. Słuchaj tej ślicznej pani. – powiedział Lou. – Poza tym, my sami nie mamy zamiaru tutaj siedzieć.
- Tak, to wielkie ego pewnego „aktora” – zaznaczył w powietrzu cudzysłów – nas przerasta. Do nie widzenia. – skończył Niall.
- Dobra chodźcie. – powiedziałem. – Nie ma co tutaj siedzieć.
Wyszliśmy z klubu. Odetchnąłem kilka razy.
- Dobra, teraz trzeba znaleźć jakiś środek transportu do hotelu Hilton. – powiedziałem.
- Już myślałem, że nie zajarzyłeś Loczek. Serio się bałem. – zaśmiał się Lou.
- Proszę Cię. Aż taki głupi nie jestem.
- Wow. – zaśmiał się mulat.
- Co Malik? I Ty przeciwko mnie?
- Nie skądże. – zaśmiał się po raz drugi. – Jesteś bardzo mądry, zwłaszcza jeżeli przyjmuję do wiadomości to, że okłamałeś własną dziewczynę. Powiedziałeś jej, że jesteś piekarzem. Jej nie winię, opowiedziałeś nam jej historię, więc wiemy dlaczego nie ogarnęła kim jesteś. Ale ta Twoja cała historyjka bro. Kurwa wymyśliłeś nieźle. Wybacz.
- Już mi nie wypominaj. Wiem, że źle postąpiłem. Muszę jej wszystko wytłumaczyć. Nie chciałem, żeby tak było.
- Na pewno. Ale wyszło, jak wyszło. – skomentował Niall. – A teraz chodźmy do tego hotelu.
- Taxi będzie za pięć minut. – powiedział Liam podchodząc do nas.
- Gdzie byłeś? – zapytał Lou.
- Odszedłem na moment żeby załatwić transport, bo za głośno gadaliście.
- Nawet nie widziałem, że Cię nie ma. Wybacz.
- Harry, już nie pogarszaj sytuacji. Do tej pory nam nie wytłumaczyłeś, dlaczego wymyśliłeś tą całą szopkę z byciem piekarzem i wtedy w Malibu, przez to swoje „kłamstwo”, a raczej zatajenie pewnych informacji, nas z nią nie zapoznałeś. Teraz w sumie też nie. – dodał Liam.
- Ile razy mam mówić przepraszam?
- Dobra już wyluzuj. – powiedział Zayn. – Teraz jedyną osobą, którą musisz przeprosić jest Lara.
- Dokładnie. Zayn ma rację. – dodał Niall. – O! Jest i taxi.
Wpakowaliśmy się do taksówki. I co, że było nas o dwóch za dużo na tylnym siedzeniu. To nic. Nam nikt nic nie zrobi. Mam nadzieję oczywiście.
- Dokąd zawieść?
- Hotel Hilton. – powiedział siedzący najbliżej kierowcy Liam.
- Dobrze.
Brak korków, co na Londyn niespodziewane, choć o tej godzinie można powiedzieć normalne. Bardzo szybko dojechaliśmy do podanego hotelu. Wyszliśmy z taksówki.
- Dziękujemy. Ile się należy?
Kierowca spojrzał na nas zdziwiony.
- One Direction? Złóżcie mi autografy tyle starczy. – zaśmiał się.
- Ale gdzie?
- Na taksówce. Trzymajcie marker.
- Jasne.
Podpisaliśmy się na drzwiach dla pasażerów i oddaliśmy kierowcy markera, po czym pobiegliśmy do hotelu. Nie miałem pojęcia jaki numer pokoju ma Lara więc skierowałem się ku recepcji. Za mną poszli chłopcy.
- Witam panią. – uśmiechnąłem się.
Dziewczyna wyglądała jakby miała zaraz zejść na zawał. Widocznie jest naszą fanką.
- Spokojnie. Zrelaksuj się. – powiedział podchodząc do niej Niall, po czym położył jej swoje dłonie na ramionach i zaczął masować.
- W czym mogę Wam pomóc? – uśmiechnęła się.
- Poszukuję numeru pokoju Laury Hertel, przyjechała tutaj z obsadą filmu.
- A tak, tak. Nie wiem, czy mogę Tobie go podać. – posmutniała.
- Nikt się nie dowie, słodka. – spojrzał na nią Lou, a ona znowu zadrżała. Nie wiem czy pod wpływem słów Lou, czy poprzez dotyk Nialler’a.
- No dobrze. Zaraz sprawdzę.
- Dobrze.
- Już. Pokój 690. Czyli ostatnie piętro.
- Dziękuję Ci. Bardzo. – powiedziałem i dotknąłem jej dłoni. – Dobra chłopaki ja jadę na górę. Chcecie jechać ze mną czy czekacie tutaj?
- Jedziemy na górę. – zaśmiał się Zayn.
Pojechaliśmy windą na ostatnie piętro i zaczęliśmy szukać pokoju nr 690. Gdy go znaleźliśmy zacząłem pukać.
- Lara! Otwórz. To ja, Harry! Chcę Ci to wszystko wyjaśnić.
Zero odpowiedzi.
- Lara! Proszę Cię. Daj mi to wytłumaczyć. Ja chciałem Cię chronić przed fankami. Nawet nie wiesz jakie one są, oczywiście niektóre, ale jednak.
- Odejdź. Nie chcę Cię znać. - odezwała się po dłuższej chwili, w zasadzie krzyknęła.
Stałem pod jej drzwiami. Całe próby tłumaczenia poszły na marne. Nie otwierała. Usiadłem pod drzwiami, a do moich oczu samowolnie zaczęły napływać łzy.
- Lara… Chciałem tylko Ci powiedzieć, że nie miałem zamiaru Cię skrzywdzić. Zamierzałem Ci to wszystko wytłumaczyć, ale później. Teraz wiem, że źle postąpiłem. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. To znaczy, straciłem Ciebie. Wiem, że nie chcesz mnie znać, dlatego zanim pójdę chciałbym Ci powiedzieć, że Cię kocham i nigdy nie przestanę… Zawsze będziesz tą jedyną, z którą chcę ułożyć sobie życie. Ja to wiem. Po raz pierwszy jestem tego pewien. Mogłoby być milion innych, ale Ty jesteś jedyna… nie potrzebuję innej. Chcę Ciebie. Zawsze pozostanę Twój. - powiedziałem. - I never understood what love is really like. Falling from the first time, looking in your eyes. – zaśpiewałem na koniec. – Kocham Cię Lara. Zawsze będę.
Wstałem. W zasadzie chłopcy pomogli mi się podnieść. Po półgodzinnym dobijaniu się do Lary zrezygnowałem. Choć, czy nie za wcześnie? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że chcę ją przytulić, pocałować, widzieć ją. Była taka piękna na tej premierze. Myślałem, że śnię, ale jak zobaczyłem to złote serduszko, to byłem pewien, że to ona.
- Będzie dobrze. – powiedział Zayn. – Tylko nie odpuszczaj.
- Zayn ma rację. – powiedział Liam.
- Zgadzam się. – dodał Niall.
- Oj Curly, głowa do góry. – poklepał mnie po ramieniu Lou.

Wyszliśmy z hotelu i poszliśmy do mnie do domu.  Chłopcy nie chcieli mnie zostawić samego, bo nie czułem się najlepiej.














_______________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Napisany na szybko. Nie wiem, czy dobry. Po raz pierwszy perspektywa innej osoby niż Lara. Czekam na opinie. Za krótki, co nie? Xx

czwartek, 27 czerwca 2013

XVI. I'm falling apart, I'm barely breathing. With a broken heart, that's still beating.

- Blanka! Blanka! Stań ze swoją siostrzenicą tutaj. Jest lepsze światło. Wyjdą lepsze zdjęcia. – krzyczeli fotoreporterzy.
- Jasne. – powiedziała śmiejąc się Blanka.
- Długo jeszcze? – zapytałam, spoglądając na Blankę z przyklejonym uśmiechem.
- Musisz się przyzwyczaić skarbie. Oni tacy już są. Jeszcze chwilę. Poza tym, to dopiero druga promocja. Jesteś w Nowym Jorku, chill out kochanie.
- Wiem Blanka, ale to trochę ponad moje siły takie pozowanie do zdjęć.
- Dasz radę skarbie.
- Muszę. Widocznie.
- Musisz, musisz. By the way. Każda z Twoich sukienek jest coraz to lepsza. Jak to możliwe?
- To tylko ja i moja złota rączka. – zaśmiałam się.
- No tak. To tylko Twój dar. – posłała mi uśmiech. – Teraz kochanie, możemy kończyć i idziemy na tą „imprezę”. – zaznaczyła cudzysłów w powietrzu i ruszyła w kierunku „imprezy”, a ja poszłam za nią.
Błagam. Jeżeli impreza będzie tak samo nudna jak w LA, ja wychodzę. Nie no może przesadzam, nie było aż tak źle, ale to nie mój klimat. Jednak z tego co widzę muszę się z tym pogodzić, albo lepiej przyzwyczaić i zaakceptować no i wdrożyć w życie. Tak, zdecydowanie Blanka by tego chciała. Muszę zrobić to dla niej. Jestem jej to winna. W końcu tyle dla mnie zrobiła. Wziąć sierotę pod swój dach, to nie lada wyzwanie, nieprawdaż. Szczególnie jak się jest w świetle reflektorów. Mam nadzieję, że nikt nie będzie szukał żadnych informacji z mojego życia. Przede wszystkim tych o rodzicach. Jak zwykle poszukałam przytulnego miejsca, w którym mogłabym spędzić te kilka godzin, jak dla mnie nudy. Usiadłam w najmniej oświetlonym miejscu i zaczęłam ogarniać gwiazdy, które się tu kręciły. Byłam znudzona. Cóż mogę więcej powiedzieć.
- Nudy co?
Spojrzałam w stronę „przybysza”.
- Tak Drew, dokładnie.
- Może posiedzę tu z Tobą? Chociaż dotrzymam Ci towarzystwa. – powiedział Drew van Acker, który również grał w filmie z ciotką.
- Jasne, jeżeli chcesz, to możesz ze mną posiedzieć. – uśmiechnęłam się.
- W takim razie zostanę. – odwzajemnił uśmiech.
- Spoko.
- No. Może pogadamy?
- Ta. Mhm. O czym chcesz pogadać?
- Nie wiem. Cokolwiek, żeby nie siedzieć bezczynnie.
- Ok. – zaśmiałam się. – W takim razie opowiedz mi jak to jest jak się kręci film.
- Serio Cię to interesuje?
- Nie, ale musiałam wymyślić jakiś temat.
- No tak. Jak nie chcesz ze mną gadać, to spoko. Nie będę Ci przeszkadzał. – mówiąc to wstał.
- Nie! Drew! Czekaj. – złapałam go za rękę. – Siadaj. Przepraszam, ale jestem jeszcze nie przyzwyczajona do tych wszystkich imprez promocyjnych. Poza tym tęsknię za pewnymi osobami, więc możliwe przez to jestem nie w nastroju do zabaw, na które niestety muszę chodzić.
- Nie tłumacz się. – usiadł obok mnie. – Przepraszam, nie powinienem od razu odchodzić.
- No nie. – uśmiechnęłam się.  – Jednak to właśnie chciałeś zrobić.
- Tak, ale nie zrobiłem tego. – zaśmiał się.
- To chyba dobrze, co nie?
- Raczej tak.
- Spoko. To o czym pogadamy?
- Nie wiem. Może o Twoich planach, bo jakieś na pewno masz.
- Planach dotyczących przyszłości?
- Tak.
- NYADA.
- Serio?
- Mhm. Właściwie to już pewne.
- Wow! Wróżę Ci niesamowitą karierę.
- Myślisz? Szkoła wystarczy?
- Nie tylko szkoła. Wygląd również. Jesteś piękna, podobnie jak Blanka. Masz nienaganną figurę. Wszystko czego potrzeba by zaistnieć w show bussinesie.
- Tylko tyle potrzeba?
- No nie. Talent również, ale wnioskuję, że skoro dostałaś się na NYADA, to go masz z pewnością. – posłał mi uśmiech.
- Aha. Niby mam. – odwzajemniłam uśmiech.
- Co dokładniej? W sensie co masz na pierwszym miejscu?
- Taniec.
- Na samo słowo zapaliły Ci się iskierki w oczach.
- No bo taniec, to coś co kocham.
- Super.
- Zdecydowanie.
Przegadałam z Drew całą imprezę. Jest świetnym facetem. No i przystojnym. Ale ja nie mogę zapomnieć o moim facecie. Zawirował mi tak w głowie, że trudno mi przestać o nim myśleć. A powinnam. Od momentu, gdy zadzwonił do mnie jak doleciał, więcej się nie odezwał, mimo że pisałam do niego. Miałam rację mówiąc, że to tylko wakacyjna miłość. Czemu po raz kolejny mam rację? No dlaczego? Kurde, wydawałoby się, że był ideałem. Czemu więc nie odpowiedział na żadną z moich wiadomości? Dziwne.
- Lara. – zaczął Drew. – Zatańczymy? Bo impreza dobiega już końca.
- Jasne. – uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę, po czym ruszyłam za nim na parkiet.
Tańczyliśmy wolnego. Taa. Było romantycznie, ale chyba aż za bardzo. Pod koniec piosenki Drew zbliżył się do mnie zdecydowanie za blisko. Schylił głowę i..
- Nie Drew. Przepraszam. Nie mogę. Wybacz.
- Ok. To ja powinienem przeprosić. Zagalopowałem się. Wybacz Lara.
- Spoko. W takim razie zapominam o tym, co próbowałeś zrobić.
- A ja wiem, że na chwilę obecną możemy być tylko przyjaciółmi.
- Dokładnie. Zrozum….
- Nie musisz mi się tłumaczyć. – przerwał mi Drew. – Po prostu kochasz kogoś i tęsknisz za nim. Rozumiem. – uśmiechnął się. – A teraz już chodźmy, bo musimy dotrzeć do hotelu. Przecież z samego rana mamy lot do Londynu.
- No tak. Dobrze, że mi przypomniałeś. – uśmiechnęłam się i ruszyliśmy do wyjścia.
Do hotelu dotarliśmy już po północy. W zasadzie dochodziła pierwsza. Byłam wycieńczona, a z samego rana mieliśmy samolot do Londynu. Pożegnałam się z Drew i poszłam do pokoju. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi, po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel. Tego potrzebowałam. Leżąc w wannie wzięłam telefon i napisałam wiadomość do Harry’ego.

Do: Harry .xx
Tęsknię za Tobą, a Ty jakbyś o mnie zapomniał….
Mówiłam, nie obiecuj.. ;<

Odłożyłam telefon i skończyłam się kąpać. Wysuszyłam włosy. Wzięłam telefon ze stolika obok wanny i wróciłam do pokoju. Położyłam się w łóżku. Wzięłam jeszcze na moment telefon i ustawiłam sobie alarm na siódmą rano. Wtedy zdążę się przygotować bez pośpiechu. Telefon nagle zawibrował, a moje serce podskoczyło z radości. Jednak to było tylko chwilowe.

Od: Drew
Dobranoc. Xoxo

Do: Drew
Dobranoc ;)

Tak moje serce jest głupie. Już myślałam, że Harry odpisał, że przypomniał sobie o mnie. O swojej dziewczynie, jak mnie nazywał. Niestety nie… Tęsknię za nim, za wszystkim co z nim związane. Nigdy nie ściągnęłam z mojej szyi naszyjnika od niego. Obiecałam, że go nie ściągnę, więc słowa dotrzymuję. Jestem zmęczona. Napiszę do niego z samego rana.

Po niecałych sześciu godzinach snu zadzwonił alarm. Równo o siódmej ściągnęłam się leniwie z łóżka i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic, dzięki któremu stanęłam na równe nogi. Następnie zrobiłam sobie lekki makijaż, ubrałam się w przygotowane na lot wygodne ubranie i spakowałam resztę swoich rzeczy. Spakowaną torbę i nieodłączny plecak położyłam obok wyjścia. Wzięłam telefon pokojowy i wybrałam numer do restauracji, gdzie zamówiłam sobie jajecznicę i grzanki oraz lemoniadę. Zamówienie przybyło do mojego pokoju w oka mgnieniu. Szybko je zjadłam i biorąc swoje rzeczy zeszłam na dół do recepcji, gdzie wszyscy umówiliśmy się na godzinę ósmą.
- Cześć. – powiedział Drew. – Wyspana?
- Niezbyt. – zaśmiałam się. – A Ty?
- Też nie. – posłał mi uśmiech.
- Ale widzę, że reszta jeszcze lepiej zabalowała. Nie sądzisz? Jeszcze ich nie ma.
- Chyba tak. Szczególnie Jake i Blanka.
- Dajesz mi do zrozumienia, że między nimi coś jest? – uśmiechnęłam się.
- Możliwe. – powiedział ciszej, podchodząc do mnie. – Raczej nikt nie powinien o tym wiedzieć.
- Jasne. Nie pisnę ani słowa.
- Ok.
- Oo Blanka. Wyspałaś się?
- Oczywiście Laruś, a Ty?
- Ja również. Spałam całą noc.
- To dobrze.
- Hej Lara. – powiedział Jake.
- Cześć. – uśmiechnęłam się.
Gdy cała obsada promująca film zebrała się w recepcji wyszliśmy na zewnątrz prosto do taksówek, które zawiozły nas na lotnisko. Po załatwieniu wszystkich formalności, około 8:50 siedzieliśmy już w samolocie i czekaliśmy na start. Usiadłam koło okna i nałożyłam słuchawki na uszy. Puściłam melancholijne melodie i patrzyłam jak samolot startuje. Gdy znaleźliśmy się już w chmurach zerknęłam na moment na telefon, bo nie spojrzałam na niego od rana. Miałam nieodebraną wiadomość. Otworzyłam ją.

Od: Harry .xx
Wybacz, że nie pisałem. Byłem zajęty.
Wiem, że to słabe wytłumaczenie, ale tak było.
Też za Tobą tęsknię i Cię kocham. Xx

Uśmiechnęłam się do ekranu, a serce zaczęło mocniej bić. Czyli jednak pamięta. Szkoda, że nie mogę mu teraz odpisać. Dopiero jak wylądujemy. Nie mogę się doczekać, jak napiszę mu sms. Przełączyłam piosenkę w mp4 na bardziej wesołą i zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że zasnę i czas szybciej minie.
- Lara. – usłyszałam cichy głos.
Otworzyłam oczy. Nade mną stała ciotka.
- Wstawaj. Jesteśmy na miejscu. Wychodzimy.
- Jasne. – uśmiechnęłam się, podniosłam i wzięłam swoje rzeczy. – W ogóle, która godzina?
- Jest po 5pm. także jest ok.
- Dzisiaj jest premiera?
- Nie jutro wieczorem o ósmej.
- Aha. Ok. – uśmiechnęłam się i wyszłam z samolotu za ciotką.
Skierowaliśmy się do miejsca, gdzie czekaliśmy na nasze bagaże. Gdy je odebraliśmy i kierowaliśmy się do wyjścia na aktorów czekało mnóstwo fanów. Co najdziwniejsze ze mną też chcieli sobie robić zdjęcia.
- Lara! Hej. – usłyszałam głos jakiejś dziewczyny.
- Hej. – uśmiechnęłam się.
- Mogę sobie zrobić z Tobą zdjęcie? – powiedziała radośnie brunetka o karmelkowych oczach.
- Ze mną? Przecież nie jestem sławna.
- Ale masz sławną ciotkę, co teraz już uczyniło Cię sławną.
- Ok. W takim razie zrobię sobie z Tobą to zdjęcie.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nie ma za co. – uścisnęłam ją i pobiegłam za resztą.
Serio poczułam się jak gwiazda. Nawet mnie proszą o zdjęcie. Wow. Wsiadłam do taksówki, która ruszyła do hotelu. Na miejscu przemiły recepcjonista z uroczym akcentem porozdzielał nam klucze do pokoju. Ten akcent jest dla mnie przeuroczy. Zakochałam się w tym akcencie. Poszłam do swojego pokoju. W zasadzie to pojechałam windą. Miałam go na ostatnim piętrze, które było zarezerwowane tylko dla nas. Rozpakowałam się w pokoju i wyciągnęłam telefon. Usiadłam na łóżku i odpisałam na wiadomość Hazzy.

Do: Harry .xx
Cieszę się, że w końcu odpowiedziałeś. X
Też Cię kocham i nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę. Xx

Położyłam się na łóżku i czekałam na odpowiedź, jednak żadnej nie otrzymałam. Postanowiłam zejść na kolację do restauracji, tam gdzie się wszyscy umówiliśmy.
- Cześć. – powiedziałam.
- Hej. – odpowiedzieli.
- Jak widzisz wolne tylko koło mnie. – zaśmiał się Drew.
- Widzę. – powiedziałam i usiadłam obok niego.
Złożyliśmy zamówienie i po piętnastu minutach jedliśmy pyszne londyńskie smakołyki. Po skończonej kolacji nie zostałam z nimi, choć wciąż rozmawiali, tylko przeprosiłam i wróciłam do swojego pokoju. Zostawiłam w nim telefon, więc miałam nadzieję, że Harry odpisał. Niestety. Wyszłam na balkon i wybrałam numer Hazzy. Już miałam się rozłączyć, gdy ktoś odebrał telefon.
- Tak? – usłyszałam męski głos po drugiej stronie.
- Cześć. Dzwoni Lara, czy mogłabym rozmawiać z Harry’m?
- Miło słyszeć Twój głos, tu Niall, kumpel Harry’ego. Przykro mi, ale teraz jest zajęty. Może za jakieś dwadzieścia minut bądź pół godziny będzie miał czas pogadać. – słyszałam śmiechy wokoło.
- Aha. Ok. Przekażesz mu, że dzwoniłam?
- Oczywiście Lara. Jakże mógłbym nie przekazać. Do usłyszenia.
- Tak. Do usłyszenia.
Na pewno nie jest w pracy. To nie brzmiało, jakby był w piekarni, raczej w jakimś klubie, chociaż nie było głośno. Może był u tego Niall’a na domówce, czy coś. Pewnie tak. Minęło pół godziny, ale odzewu od strony Harry’ego dalej nie było. Dlaczego? Sama nie wiem. Wróciłam do pokoju, zamknęłam go i poszłam się wykąpać. Po długiej kąpieli położyłam się do łóżka. Zerknęłam jeszcze na telefon, ale nie było na nim nic, czego bym chciała. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.

Przebudziłam się dosyć późno. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Było po 11. Na wyświetlaczu widniał również napis 10 nieodebranych połączeń. Weszłam w nie. To tylko Blanka. Już myślałam, ze Harry zechciał zadzwonić. Wybrałam numer do Blanki.
- Stało się coś? – zapytałam, gdy tylko odebrała.
- Lara. Myślałam, że coś się stało, bo nie odbierałaś.
- Nie, u mnie wszystko ok. Po prostu musiałam dłużej pospać.
- Aha. Dobrze. My jesteśmy na wywiadzie, wrócimy dopiero za około trzy godziny. Żebyś się nie nudziła, może zwiedzisz sobie Londyn, a nie będziesz siedziała w hotelu. By the way. Jest ślicznie na dworze, co do Londynu nie jest podobne. Kończę. Do zobaczenia później.
- Pa. Przemyślę Twoją propozycję. – zaśmiałam się.
Rozłączyłam się po czym poszłam wziąć prysznic. Po nim ubrałam się i jak mówiła Blanka wybrałam się na przechadzkę po Londynie. Chodziłam ulicami Londynu i zwiedziłam wiele miejsc. Poszłam na London Eye i byłam też koło Big Ben’a. Prawda jest taka, że wyszłam tylko dlatego, że miałam nadzieję, że spotkam Harry’ego. Przecież to niemożliwe. Jak mogłabym go spotkać nie wiedząc, gdzie dokładnie pracuje. Na jakiej ulicy. Na marne. Po kilkugodzinnym spacerze wróciłam do hotelu. Walnęłam się na łóżko i próbowałam zapomnieć. Zamknęłam oczy, ale jak na złość zamiast zapomnieć, przypominałam sobie wszystko ze spędzonych chwil z Harry’m. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam rękę po telefon i spojrzałam na wyświetlacz, po czym wcisnęłam wyświetl.

Od: Harry .xx
Przepraszam, że się nie odezwałem wczoraj..
Długo nam zeszło. Wybacz. Xx

Do: Harry .xx
Daruj sobie. Non stop mnie unikasz.
Myślisz, że to takie fajne. Błagam Cię. Piszesz sms’y.
Boisz się pogadać? Co Ci zeszło?
Przecież wieczorem nie pracujesz… ;<

Byłam wściekła, że non stop mnie unika. Nie dzwoni, jeżeli już to wyśle sms. Żałosne. Już chciałam odłożyć telefon, gdy rozbrzmiał mój dzwonek. Oo Harry. Niemożliwe.
- Niesamowite, dzwonisz do mnie?
- Przepraszam. Ile razy mam się powtarzać?
- Wystarczyło by raz. Gdybyś wczoraj zadzwonił nie byłoby problemu.
- Dzwonię teraz.
- Po moim ostatnim smsie. Tylko dlatego zadzwoniłeś, nieprawda?
- Prawda. Przepraszam jeszcze raz. Jestem trochę zajęty.
- Czym? W piekarni dużo pracy?
- Można tak powiedzieć.
- Mhm. W takim razie nie chcę przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz. W końcu to ja zadzwoniłem. Tęskniłem za Twoim głosem.
- Ja za Twoim też.
- Przylatuję we wrześniu do LA, spotkamy się co nie?
- Jasne. Już nie mogę się doczekać. – zaśmiałam się. – Wiesz, że nawet nie umiem się długo na Ciebie gniewać.
- Ja na Ciebie też nie.
- Chciałabym się do Ciebie przytulić. Pocałować.
- Czytasz w moich myślach. Nie mogę bez Ciebie wytrzymać.
- Serio?
- Serio, serio. Tęsknię. Muszę kończyć. Zadzwonię jutro, ok?
- Jasne. Też tęsknię i cieszę się, że w końcu dzwonisz.
- Kocham Cię Lara.
- Ja Ciebie też Harry. Pa.
Rozłączył się. Mimo wszystko poczułam się lepiej. W końcu się do mnie odezwał. Usłyszałam jego głos. To chyba najważniejsze. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 3pm. Poszłam więc na dół do restauracji na obiad. Po nim wróciłam do pokoju i wzięłam długą kąpiel. Po niej zaczęłam się szykować na kolejną promocję filmu.

Mniej więcej około 7.30pm. wyjechaliśmy z hotelu w stronę kina, gdzie o 8pm. miała się odbyć promocja filmu. Na miejscu roiło się od fotoreporterów i fanów. Ich krzyk było słychać nawet gdy silnik samochodu pracował, a my siedzieliśmy w środku. Kiedyś mi popękają bębenki i ogłuchnę. Jestem bardziej niż pewna. Gdy wyszliśmy z samochodu krzyki się spotęgowały. Dosłownie. Już nic oprócz tego nie słyszałam. Nawet własnych myśli. Boże dopomóż. Ciotka złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Stanęłyśmy na czerwonym dywanie. Blaski fleszy oślepiały mnie.
- Ciociu stanę na moment z boku, ok? Ty porób sobie zdjęcia ze swoim partnerem. – zaśmiałam się.
- Jasne. Co chcesz zrobić, że masz zamiar odejść na bok?
- Muszę zajrzeć na telefon, czy nikt do mnie nie napisał, bo tak mi się wydawało.
- Ok. Ale zaraz wracaj.
- Dobrze.
Stanęłam z boku i wyciągnęłam z torebeczki telefon. Przyjrzałam się wyświetlaczowi. Niestety nic nie było. Wydawało mi się tylko. Właściwie to chciałam uciec od tych paparazzi, przecież ja nie jestem sławna, niech robią zdjęcia ciotce.
- Lara! – usłyszałam damskie głosy.
Spojrzałam w bok. Obok mnie, za barierką stała grupka dziewczyn uśmiechająca się do mnie.
- Wołałyście mnie? – zapytałam.
- Tak. – uśmiechnęły się. – Możemy prosić o zdjęcie?
- Serio? Ze mną?
- Mhm. – kiwnęły głowami.
- Ok. – zaśmiałam się i podeszłam do barierki.
Po zrobionym zdjęciu poprosiły mnie żebym zrobiła im follow na twitterze. Dały mi swoje nazwy na karteczce, którą schowałam do torebki. Pożegnałam się z nimi i stwierdziłam, że wrócę do ciotki. Szłam powoli. Nagle krzyki się wzmocniły, a prowadzący powiedział przez mikrofon:
- Panie i Panowie! Oprócz wspaniałych aktorów zaszczycił nas swoją obecnością zespół One Direction. Wszyscy bez wyjątku.
One Direction? Ok. Niech będzie jakiś zespół. W LA, też przyszło pełno sław, w NY też, a tu tylko jeden zespół? Musi być mega sławny, że go tak witają. Podeszłam do ciotki i rozglądałam się za zespołem. Stali odwróceni tyłem do nas, a przodem zwróceni byli do fanów.
- Blanka! Stań ze swoją siostrzenicą, zrobimy Wam kilka zdjęć. – krzyknął jakiś fotoreporter.
- Jasne. – zaśmiała się Blanka.
Stanęłyśmy i pozowałyśmy do zdjęć. Blanka mnie uczyła jeszcze w domu jak pozować do zdjęć. Była kupa śmiechu. Dosłownie. Stań tak, albo nie, lepiej w ten sposób. Tutaj tak samo. Teraz stań tak, a teraz jeszcze inaczej. Męczą tylko ludzi. Mieliśmy już się kierować w stronę klubu, gdzie jak zawsze odbywają się takie „imprezy”. Spojrzałam za siebie i zamarłam. Jednym z pozujących jako One Direction był mój Harry? Chyba mi się coś przewidziało. Nie, to na pewno on. Ten sam uśmiech, oczy, włosy, budowa ciała. Mój Boże. Patrzyłam na niego jak wmurowana. Nagle i oni ruszyli się. Nasze oczy się spotkały. On też stanął jak wryty. Patrzeliśmy na siebie przez chwilę. Dlaczego mi nie powiedział prawdy? Oszukał mnie… Głupia ja. Dałam się wrobić, że jest jakimś piekarzem.
- Lara.. Chodź słonko. Bo fotoreporterzy zaczynają coś podejrzewać. Myślałam, że wiesz. – powiedziała ciotka.
- Wiem? Sam Ci mówił, że jest piekarzem. – czułam, że powoli moje oczy zaczynają się robić szkliste.
- Chodź Lara. Chodź. Może to nie on.
- Ma nieśmiertelnik ubrany. To on.
Nie miałam ochoty już na nic. Ciotka złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą do klubu. Gdy do niego weszliśmy pobiegłam szybko do łazienki i próbowałam powstrzymać łzy. Ale dlaczego kłamał kim jest? Wstydził się mnie? Na pewno. Bałby się, że ma "niesławną" dziewczynę, do tego sierotę. Boże, nie domyśliłam się. Brak reakcji na markę samochodu, pieniądze na tygodniowy pobyt w takim hotelu w Malibu, przecież to Ci sami, jego przyjaciele, co wtedy siedzieli w restauracji, a on się z nimi spotykał też. Później to dziwne zachowanie dziewczyn w markecie i to pytanie, gdyby nie powiedział mi całej prawdy o sobie, co bym zrobiła.. Teraz wszystko układa się w jedną całość. Dałam się nabrać, że jest piekarzem.. Nie chcę tutaj siedzieć, chcę jechać do hotelu. Jak najszybciej. Wyszłam z łazienki. Nawet go nie szukałam. Jednak sam się znalazł.
- Lara. Co tutaj robisz?
- Zapytałabym o to samo, ale już znam odpowiedź, panie piosenkarzu… - spojrzałam na niego znowu szklistymi oczami.
- Mogę wszystko wytłumaczyć.
- Przecież wiesz, że nie chcę słuchać. Pytałeś mnie o to, co by było gdyby. Teraz to się dzieje naprawdę. Zejdź mi z drogi. Idę stąd.
- Nie odchodź. Daj sobie wytłumaczyć. – złapał mnie za rękę.
- Nie dzisiaj. Daj mi spokój. Proszę. – rozpłakałam się i wybiegłam z klubu.

Poszłam do kierowcy i poprosiłam żeby odwiózł mnie do hotelu. Spojrzałam jeszcze raz na drzwi do klubu. Nie było go. Tylko w filmach Twój ukochany biegnie za Tobą i nie pozwala Ci odejść.. Harry nawet nie pobiegł. Czy by to coś zmieniło? Coś na pewno. Wiem, że to ja uciekłam, ale on zrobił pierwszy krok, kłamiąc. Czuję się strasznie. Wstydził się tego, że chodzi ze zwykłą dziewczyną. Nie chciał mi powiedzieć prawdy. Jak wyjechał, to przestał się w ogóle mną interesować. Gdybym ja się nie odzywała to by całkowicie zapomniał. Wielka gwiazdka. Mógł mnie wcześniej zostawić, niż udawać cokolwiek.



















_____________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Jakoś nie czuję tego rozdziału... Nie jest zbyt dobry. Jednak ocenę końcową to Wy mi wystawicie. Czekam. ;) 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

XV. Just promise that you won't forget we had it all.

Dobiegł końca czas spędzony z Harry’m. To właśnie dzisiaj wylatuje i dzisiaj przyjdzie moment pożegnania. Nie, ja tego nie wytrzymam. Przecież ja się zapłaczę. Umrę mu w ramionach chyba. Nie dam rady pożegnać się z kimś, kogo kocham. Umówiliśmy się na plaży, niedaleko kanionu. Zaraz muszę wychodzić. Zeszłam na dół. Uchyliłam drzwi do sypialni Blanki.
- Jak coś to będę pod telefonem. Wychodzę. Ok?
- Jasne. Leć. Ja sobie pośpię.
- Dobra. Pa.
- Pa.
Blanka wróciła dziś nad ranem i jak widać jest strasznie zmęczona. Wyszłam z domu i wolnym krokiem ruszyłam w stronę kanionu. Droga dłużyła mi się strasznie. Cóż się dziwić. Zawsze pokonywałam ją z Harry’m, teraz muszę pokonać ją sama. Nie chciało mi się iść w tamtą stronę bo wiedziałam, że idę się z nim pożegnać. Nie mam zamiaru się z nim żegnać. Ja nie chcę żeby on wyjechał. Nie chcę. Specjalnie zwolniłam kroku, żeby opóźnić wszystko. Jednak nawet idąc powoli dojdziesz do wybranego celu. Tak też było tym razem. Moim oczom pokazał się Harry. Stał na brzegu oceanu i przyglądał się falom. Podeszłam do niego bardzo cicho i stanęłam obok niego.
- Nie odjeżdżaj. – szepnęłam na co Harry spojrzał w moją stronę.
- Nie chcę, ale muszę. – powiedział to, przysunął się do mnie i przytulił mnie bardzo mocno, po czym złożył na moich ustach bardzo długi i namiętny pocałunek.
Gdy oderwaliśmy się od siebie wziął mnie za rękę i powiedział:
- Chodź za mną. Mam coś dla Ciebie.
- Co takiego?
- Niespodzianka. – zaśmiał się.
Weszliśmy w środek małego lasku. Przed dojściem na miejsce Harry zasłonił mi oczy rękoma i prowadził mnie. Gdy się zatrzymaliśmy Harry zapytał:
- Jesteś gotowa?
- Tak. Oczywiście. – zaśmiałam się.
Harry zabrał swoje dłonie z moich oczu. Następnie otworzyłam swoje zamknięte oczy, a nimi zobaczyłam ustrojony stolik wśród zieleni. Na nim świeczka, talerze i kieliszki na wino. Uśmiechnęłam się na sam widok.
- Podoba się? – zapytał spoglądając na mnie.
Kiwnęłam tylko głową na tak. Do moich oczu powoli napływały łzy. Usiadłam na krześle, a Harry usiadł naprzeciwko mnie. Nagle przyszedł jakiś mężczyzna i podał jedzenie oraz nalał wina, po czym zniknął. Po skończonym posiłku zaczęliśmy rozmawiać. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk skrzypiec. Ktoś gdzieś niedaleko grał romantyczną melodię na skrzypcach. Boże. Harry spojrzał na mnie z uśmiechem i wstał. Z kieszeni wyciągnął jakąś rzecz. Nie zdążyłam nawet zauważyć co to takiego.
- Zamknij oczy, dobrze? Otworzysz, jak Ci powiem. – powiedział.
- Jasne. – zaśmiałam się i zamknęłam oczy.
Nagle Harry założył coś na moją szyję, a następnie ją pocałował. Wrócił na swoje miejsce.
- Możesz otworzyć. – zaśmiał się.
Spojrzałam na niego, a później na szyję. Na niej zobaczyłam złoty łańcuszek z serduszkiem.
- Otwórz je. – powiedział.
Zrobiłam tak jak mówił. Gdy otworzyłam serduszko w środku ujrzałam nasze wspólne zdjęcie i grawer L&H forever. Jak słodko. Znowu poczułam łzy, napływające do moich oczu.
- Za co to? – zapytałam.
- Za to, że jesteś. I obiecaj, że zawsze będziesz je nosiła.
- Obiecuję. – zaśmiałam się. – Jest cudowne. Dziękuję.
Czułam, że coś od niego dostanę, ale nie sądziłam, że aż taki prezent. Ja też dla niego coś przygotowałam. Nieśmiertelnik z grawerem mojego imienia. Sięgnęłam do kieszonki i wyciągnęłam go.
- Teraz Ty zamknij oczy i otwórz rękę.
Zrobił tak jak prosiłam. Położyłam na jego ręce nieśmiertelnik.
- Możesz już otworzyć. – uśmiechnęłam się. – Mam nadzieję, że się podoba. – zaśmiałam się. – No i mam nadzieję, że będziesz go nosił.
- Oczywiście. – uśmiechnął się. – Dziękuję Ci. Wiesz, że nie musiałaś.
- Ale chciałam. – odwzajemniłam uśmiech. – Na pewno Ci się podoba? – zapytałam po krótkiej chwili.
- Oczywiście. – uśmiechnął się – Czemu ma mi się nie podobać?
- Nie wiem. Pytam się czy będziesz go na pewno nosił.
- Jasne. W końcu jest od Ciebie. – posłał mi słodki uśmiech. – To co mam od Ciebie, jest najwspanialsze.
- Ta. Pewnie. Mhm.
- Serio kochanie.
- No dobrze. Wierzę Ci. Tak w ogóle Harry, powiedz mi, będziesz o mnie pamiętał?
- Co to za pytanie?
- Po prostu chcę żebyś na nie odpowiedział. Proszę Cię.
- Nigdy o Tobie nie zapomnę. A Ty o mnie?
- No wiesz. Raczej byłoby mi trudno.
- Dlaczego?
- Bo jesteś moją pierwszą miłością.
Harry uśmiechnął się, ale nic nie powiedział, tylko mi się przyglądał.
- Czemu tak się patrzysz? – zapytałam w końcu.
- Patrzę na moją ukochaną, a co? Nie mogę?
- Czy ja wiem. – zaśmiałam się. – Hm. Musiało Cię to sporo kosztować, co? – zmieniłam nagle temat.
- Niby co?
- Naszyjnik, obiad. Ten skrzypek gdzieś schowany. Mnie nie oszukasz, to na pewno nie było nagrane i puszczone w odtwarzaczu.
- Wiesz. Akurat to byli dobrzy znajomi. Zrobili to za free. A prezentem się nie przejmuj. – posłał mi uśmiech. – Twój też musiał być drogi.
- Bez przesady.
- Jak bez przesady?
- Powiedzmy, że miałam odłożone. – zaśmiałam się. – To co teraz robimy?
- Możemy iść nad ocean się pokąpać. Jest gorąco.
- W sumie, dobrze mi to zrobi. Masz rację jest bardzo gorąco. BARDZO.
- No to chodźmy. – uśmiechnął się, wstał i wziął mnie za rękę.
Poszliśmy nad ocean. Koło kanionu zawsze było pusto. Chyba, że jakaś wycieczka przychodziła. Dziś nie było nikogo oprócz nas. Było idealnie, a ja nie lubiłam dni, kiedy było idealnie. Bałam się, że będzie tak, jak po spędzonym idealnie dniu z rodzicami. Mam nadzieję, że tak nie będzie już nigdy. Nie mogę stracić także jego. Ale chyba tak będzie. Choć w nie dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie chcę tego. Naprawdę nie chcę. Potrzebuję go jak powietrza, albo tylko tak mi się wydaje. On jest taki cudowny. Czytałam kiedyś, gdzieś, że nie możemy zmienić naszego przeznaczenia, bo i tak, prędzej czy później, do niego dojdziemy. Nie ważne jaką drogą. Dlatego powinnam się cieszyć z tego, co mam teraz. Nie powinnam zadręczać się non stop przeszłością, bądź myśleć za bardzo wprzód. Przyszłość i tak nastąpi. Czasu nie zatrzymasz. Zaczęłam nowe życie. Zupełnie nowe. Mogę przecież sama sobie je ustalić. Czyż nie? Mam zamiar być tancerką, może aktorką, jak ciotka. Kto wie? Chcę być szczęśliwa, ale też chcę mieć kogoś, z kim będę mogła dzielić się tym szczęściem. Harry wie o mnie prawie wszystko. Prawie, bo nie powiedziałam mu tylko kim jest moja ciotka. W sumie, nigdy o to nie pytał. Może lepiej, że go to nie obchodziło. Może jako piekarz "zakochałby się" w tym, że mam sławną ciotkę i on też dzięki temu może stać się sławny. Po kilku godzinach rozmyślań, podczas samotnego, w większości czasu, leżenia na piasku stwierdziłam, że lepiej by było przejść już bliżej domu, bo niedługo Harry będzie musiał jechać na lotnisko.
- Harry! – krzyknęłam.
- No kochanie?
- Pójdźmy bliżej domu, bo niedługo będziesz musiał uciekać, ok?
- Ok. Już idę.
Podszedł do mnie i ruszyliśmy w stronę domu. Niedaleko od niego, Harry wciągnął mnie do wody. Poczułam ulgę. Było naprawdę gorąco na dworze. Zaczęliśmy się "ganiać", pływając za sobą. Śmialiśmy się, przytulaliśmy, całowaliśmy. W sumie, nie zwracaliśmy uwagi na nic wokoło.
- Przepraszam, że Wam przeszkadzam. – usłyszałam głos ciotki, a następnie jej śmiech.
- Nie przeszkadzasz. – powiedziałam lekko oddalając się od Hazzy.
- Przecież wiem kim on dla Ciebie jest kochanie. Nie musisz się od niego oddalać Lara. – zaśmiała się po raz drugi. – Jestem Blanka, ciotka Lary. – podała rękę Harry’emu.
- Miło mi poznać. – uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń. – Gdyby pani nie dodała, że jest pani ciotką, pomyślałbym, że kuzynka. Ja jestem Harry.
- Dziękuję. Mów mi po imieniu Harry. Mnie również miło poznać. Skoro już tak rozmawiamy, może zjemy razem deser lodowy, hmm? Jest tak gorąco.
- Jasne ciociu. Chodź Harry.
Poszliśmy przed dom i usiedliśmy na ławeczce. Ciocia przyniosła deser. Jedząc, rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
- Czym się zajmujesz Harry? – zapytała nagle ciotka, zmieniając temat.
- Umm. Jestem piekarzem. – uśmiechnął się.
- Mhm.. Fajnie. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że ..
- Wybacz Blanka, że Ci przeszkodziłem, ale muszę iść. – zerknął na zegarek. – Za godzinę wylatuję.
- Ok. Jasne. Zostawię Was samych. Jeszcze raz, miło było poznać. Do zobaczenia wkrótce. – mówiąc to zniknęła za drzwiami balkonowymi.
- Czyli to już koniec.. – powiedziałam.
- Wcale nie koniec. To, że wyjeżdżam, nie znaczy, że przestaję Cię kochać.
- Tylko tak mówisz.
- Przecież obiecałem.
- Aa, no tak. – czułam jak łzy napływają mi do oczu, ale starałam się nie płakać.
- Wiem, że jest Ci trudno. Mi też. Zrozum, ale muszę wracać.
- Jasne. Rozumiem.
- Pamiętaj, że Cię kocham. Zadzwonię jak dolecę.
- Jasne. Ja Ciebie też kocham.

Pocałowaliśmy się, a później długo trwaliśmy w uścisku. Jednak i to się skończyło. Pocałował mnie w policzek i odszedł. Patrzyłam na odchodzącego w stronę kurortu Harry’ego. Powoli traciłam go z oczu. Nie tylko dlatego, że się oddalał, ale też przez napływające do moich oczu łzy. Teraz już nie musiałam udawać, że jestem silna, że nie załamuję się z tego powodu, że wylatuje. Teraz mogłam ulżyć sobie. Usiadłam na piasku i zaczęłam płakać. Czułam się jakbym zakończyła kolejny etap swojego życia. Tylko, że to nie ja go zakończyłam, ja tego nie chciałam, ja musiałam to zrobić. Nie będę się oszukiwała. On już na pewno nie wróci. Byłam tylko jego wakacyjną miłością.. 













________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Coś mi się wydaje, że ta jednorazowa "wysoka" ilość komentarzy już się nie powtórzy. Dlatego użyłam słowa jednorazowa. Jest aż tak źle? Serio? Liczę na odpowiedź. 
Kisses. Xx

piątek, 21 czerwca 2013

XIV. All I ever wanted was for you to know. Everything I do I give my heart and soul.

Minęły kolejne dwa tygodnie lipca. Za dwa tygodnie wraca Blanka, ale wjeżdża Harry, więc nic dalej nie będzie idealne. Wróci ciotka, a wyjedzie facet. Co wolę? Szczerze.. wolałabym mieć i ją i jego przy sobie. Chyba nikt mi się nie dziwi. To normalne, że każdy chciałby mieć przy sobie osoby, które kocha. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Harry’ego. Chcę jak najdłużej przebywać w jego towarzystwie przez te ostatnie dwa tygodnie. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Co kochanie? – usłyszałam jego głos w słuchawce.
- O której się widzimy?
- A która jest?
- Dziesiąta.
- Po pierwszej może? Bo dziś muszę załatwić pewną sprawę.
- Ok. - zdziwiłam się lekko. - To do zobaczenia za trzy godziny.
- Pa. Kocham Cię. Pamiętaj.
- Jasne. Ja Ciebie też.
Rozłączył się. Nie zdążyłam schować telefonu do kieszeni, gdy jego dzwonek rozbrzmiał. Odebrałam.
- Tak?
- Lara, tu Blanka. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że musisz pośpiesznie jechać do galerii i wybrać sobie kilka sukienek. Mówiąc kilka mam na myśli dziesięć sukienek.
- Czemu aż tyle? - zdziwiona uniosłam lekko głos.
- Bo tyle Ci będzie potrzebne do promowania ze mną filmu. Zaraz jak wracam mamy premierę w LA, potem NY, następnie Londyn, Paryż, Berlin, Warszawa, Moskwa i Sydney. Później jeszcze gala rozdania nagród jedna i druga. Więc dziesięć sukienek musisz sobie jechać kupić. No i buty do tego i dodatki. Tam już sobie dobierzesz wszystko. - mówiła Blanka bardzo szybko.
- Ok. Zwolnij troszkę. Na to wszystko mnie zabierasz?
- No muszę Ci wynagrodzić to, że mnie nie było. - powiedziała już spokojniej.
- Wow. - oniemiałam. - Nie wiem, co powiedzieć. Hmm. Czyli mówisz, że mam jechać teraz do galerii?
- Tak najlepiej. Nie czekaj, bo potem zapomnisz i w ogóle.
- No dobrze. To już się szykuję i jadę.
- Pamiętaj, nieważne ile kosztuje. Ma Ci się podobać.
- Mhm, jasne.
- Nie bądź sarkastyczna. Chcę żeby Ci się podobało, dobra?
- Dobrze, dobrze. Kocham Cię. Pa.
- No leć na ten shopping. Też Cię kocham. Pa, pa.
Rozłączyłam się i poszłam szykować się do wyjazdu. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w szorty i koszulę, na nogi wsunęłam converse, żeby mi było wygodnie. Wyszłam z domu, zamknęłam go i ruszyłam do centrum. Na miejsce zajechałam  mniej więcej po czterdziestu minutach. Wszystko jak zwykle przez korki. Zaparkowałam i pośpiesznie wyszłam z samochodu zamykając go za sobą. Wchodząc do galerii podniosłam okulary przeciwsłoneczne i wsunęłam je we włosy. Ruszyłam do sklepów z eleganckimi sukienkami. Nie brakuje ich w LA, przecież tu zaopatruje się wiele sław, albo raczej ich dzieci. Jeżeli chodzi o aktorów, czy artystów muzycznych zapewne szyją sobie suknie na zamówienie u znanych projektantów. Na pewno. Ciotka pewnie też tak robi. Przecież byłaby możliwość, że wtedy stylizacja się powtórzy, jeżeli ktoś coś kupi w galerii. Ja mam pewność, że żadna z moich stylizacji się nie powtórzy, bo ja nawet jak coś kupię, to późnej poobrabiam według swojego uznania. Zawsze tak robiłam, żeby mieć ciuchy, które się wyróżniają, bo nikt takich nie ma. Właśnie jeszcze muszę pokupować dodatki, którymi ozdobię sobie te suknie. Chodziłam po sklepach. W żadnym nie kupiłam więcej niż jednej sukienki. Czyli wyszło dziesięć sklepów. Tyle ile miało być sukienek. Gdy wchodziłam do ostatniego sklepu usłyszałam piski. OMG ktoś tam. Nie zrozumiałam jak na tą osobę wołali. Non stop krzyczą. Pewnie znowu jakaś gwiazda jest na zakupach. Co mnie to w ogóle obchodzi. Muszę szybko wracać do domu, przecież umówiłam się z Harry’m. Ruszyłam między regały ostatniego sklepu i zaczęłam szukać ostatniej sukienki. Moim oczom w końcu ukazała się prześliczna miętowa sukienka. Dobrałam do niej dodatki i buty i poszłam je kupić. Gdy otrzymałam paragon i kartę z powrotem podziękowałam i wyszłam ze sklepu. Zjechałam ruchomymi schodami na dół i udałam się do wyjścia. Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne na oczy i szybkim krokiem poszłam w stronę samochodu. Poczułam się przez chwilę jak bohaterka „Plotkary”, tak dosłownie. Gdy doszłam na miejsce wrzuciłam torby z rzeczami na tył auta i usiadłam za kierownicą. Ruszyłam do domu. Gdy zajechałam na miejsce, wyjęłam rzeczy i wchodząc do domu zamknęłam za sobą drzwi, żeby nikt nie wszedł bez pukania. Pobiegłam na górę chowając kupione rzeczy do szafy. Musiałam się przyszykować, bo o pierwszej miał przyjść Harry. Spojrzałam jeszcze na zegarek. Dochodziła 12. Szybko pobiegłam do łazienki i wzięłam prysznic, który bardzo mi pomógł. Na dworze było tak gorąco, że tego potrzebowałam. Następnie wysuszyłam włosy, nałożyłam na twarz delikatny makijaż i poszłam się ubrać. Otworzyłam szafę. Wybrałam tym razem letnią, zwiewną sukienkę. Zeszłam na dół i nalałam sobie wody do picia. Równo z wybiciem godziny pierwszej do drzwi balkonowych zapukał Harry. Uśmiechnęłam się do niego i otworzyłam mu drzwi.
- Cześć kochanie.
- Witaj skarbie.  – powiedział i pocałował mnie czule.  – To co robimy? – zapytał zabawnie ruszając brwiami.
- Nie wiem. Może spacer?
- Może być. – uśmiechnął się - W takim razie chodźmy.
Wyszliśmy z domu zamykając go i ruszyliśmy na długi spacer. Szliśmy oceanem, trzymając się za ręce. Non stop rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
- Tak w ogóle, co dziś robiłeś? – zapytałam spoglądając na niego.
- Byłem w galerii.
- Tak? Ja też. Czemu nie mówiłeś, że jedziesz?
- O proszę. No widzisz, nie zgadaliśmy się. Ty też nie powiedziałaś, że jedziesz na zakupy.
- W sumie racja. – zaśmiałam się. – Nie dogadaliśmy się jakoś. Cóż, tak czasem bywa.
- Dokładnie. – uśmiechnął się i złapał mnie, po czym wziął mnie na ręce.
- I co? – zapytałam.
- Co, co?
- Teraz masz zamiar mnie nieść?
- Tak. Mam zamiar Cię nieść. – uśmiechnął się uroczo i mnie pocałował.
- Jasne. Niesiesz mnie, bo łatwiej Ci mnie całować. – zachichotałam.
- Możliwe. – poruszał brwiami.
- Już ja wiem, co Tobie się w tej główce kreuje.
- Pewnie wiesz sporo, ale nie wszystko. – zaśmiał się.
- Wiem więcej niż myślisz kotku.
- Tak? A co wiesz?
- Wiem, że chciałbyś mnie zabrać ze sobą do Londynu.
- Oj bardzo. Skąd wiedziałaś?
- Strzelałam. – zaśmiałam się.
- Właśnie, to może polecisz ze mną?
- Coś Ty. Nie mogę.
- Szkoda. Ale obiecaj, że kiedyś przyjedziesz.
- Obiecuję. – uśmiechnęłam się. Oj, ja Ci zrobię niespodziankę, jak przylecę z ciotką na premierę. Zobaczymy, jak wtedy zareagujesz skarbie. Zaśmiałam się sama do siebie.
- To dobrze. Trzymam Cię za słowo.
- Ok. Trzymaj, trzymaj. Ja słowa dotrzymuję.
- Oby. – uśmiechnął się.
Rzucanie piaskiem, chlapanie wodą, to niby zabawy dla małych dzieci. Wątpię w to, naprawdę, szczerze w to wątpię. To również idealna rozrywka dla osób zakochanych. Tak właśnie bawiłam się z Harry’m. Dokładnie. Do domu wróciliśmy przed 9 wieczorem. Zjedliśmy coś dobrego, po czym Harry wymyślił, że może oglądniemy jakiś film. Zgodziłam się. Dzisiaj przyszło mi oglądać „The Lucky One”. Szczerze, filmy na podstawie nowel Sparksa są cudowne. Naprawdę cudowne. One są takie romantyczne. Może czasami przesłodzone. Mają oczywiście HAPPY END na końcu. W życiu nie zawsze się zdarzają szczęśliwe zakończenia. Mogłabym powiedzieć bardzo rzadko, wręcz nigdy. Oczywiście jeżeli chodzi o przypadek Laury Hertel, osieroconej dziewiętnastolatki, której życie niewiadomo dlaczego później niby zaczyna się układać. Mówiąc niby, mam na myśli, że jak na razie jest dobrze. Co będzie znowu za te dwa tygodnie kiedy on wyjedzie? No co będzie? Przecież on o mnie zapomni. W zasadzie po co miałby pamiętać? No po co? Po jaką cholerę ma pamiętać o Larze Hertel. Dziewczynie, którą poznał nad oceanem, kiedy płakała. On jest zbyt idealny. Nie tylko jak śpi… także wtedy gdy nie śpi, gdy ze mną rozmawia, gdy mnie dotyka, całuje. To wszystko jest idealne, przez co nie pasuje do mojego życia. Chyba ktoś się pomylił, stawiając go na mojej drodze. Gdybym miała przyjaciółkę, zapytałabym ją co o nim myśli. Powiedziałabym, przyjdź i spójrz na niego teraz, kiedy śpi. Jest taki słodki, jak małe dziecko. Niewinny, ale także szczęśliwy, bo nie stracił osób, które kochał. Nigdy tego nie przeżył, więc może sobie tylko wyobrażać to, co czuję. A jak będę się czuć, kiedy stracę jego? Sama nie wiem.. To chyba będzie najgorsze. Bo rodzice kiedyś i tak by umarli. Lecz zrobili to zbyt wcześnie. Chciałabym im powiedzieć, co czuję. Gdybym chociaż mogła do nich zadzwonić i powiedzieć cześć. Usłyszeć ich głos, śmiech.. Cokolwiek.Tęsknię za nimi. Pamiętam wiele z naszego życia. Z naszych wspólnych rozmów, ze wszystkiego. Zawsze mama mi mówiła, nigdy się nie przejmuj. Kiedyś będziesz sama, bez nas, ale znajdziesz też osobę, którą pokochasz, a ona Ciebie i założycie rodzinę. Będziecie razem i nic nie będzie się liczyło. To, że ja i tata umrzemy, nie będzie tak ważne jak to, że będziesz miała jego, Twojego ukochanego, który da Ci schronienie. Będziesz musiała wtedy skupić się na sobie, na nim i waszych dzieciach, jeżeli takowe będą. Ja i ojciec będziemy tylko tymi, którzy dali Ci życie i próbowali Cię wychować, jak najlepiej potrafili. Mam nadzieję, że nam się to udało. Pamiętam też dzień przed ich śmiercią, powiedziałam, że dostałam się na NYADA. Tam nie trzeba było mieć zdanej matury. Oni przyjmowali zgłoszenia i filmiki plus oczywiście referencje wystawione przez szkołę. Takie dostałam od nauczycielki wychowania fizycznego i dyrektora. Mama była wniebowzięta, tak bynajmniej wyglądała. Ojciec też wyglądał na szczęśliwego. Chyba po raz pierwszy w życiu miał wtedy dzień wolny, nie licząc świąt. Pamiętam, że był to najwspanialszy dzień w moim życiu. Trzymałam ten list i siedziałam z osobami, które kocham stale, bez których, jak teraz widzę jest trudno. Pamiętam słowa ojca, nawet nie wiesz, jak dumny jestem z Ciebie. Nie wiesz, jak dumny z Ciebie byłby Kacper, że mimo to, iż on nie żyje, Ty walczysz o swoje marzenia. To na pewno też po części jego sprawka. Zawsze marzył, żebyś tańczyła, bo wiedział, ile to dla Ciebie znaczy i ile szczęścia Ci to daje. Jestem z Ciebie taki dumny, że jutro w pracy ogłoszę to wszystkim. Zobaczysz. Kocham Cię Lara. Trudno zapomnieć te słowa. Były takie proste, ale jak mocno podnoszące na duchu. Tak wyraźnie wypowiedziane słowa KOCHAM CIĘ LARA. To był chyba drugi raz w moim życiu, jak powiedział mi to, bo miał czas. Później mama dodała od siebie trochę. Mówiła, nie tylko ojca uszczęśliwiłaś, mnie także. Pamiętam, że wtedy się zaśmiała. Wyjedziesz do nieznanego kraju. Będziesz tam sama, ale może w końcu tam Cię zaakceptują. Przepraszam, że tutaj musisz żyć tak… Nie chcieliśmy, żebyś była nie lubiana. Pragnęliśmy ze wszystkich sił zapewnić Ci wszystko, co możliwe. Przepraszam Cię kochanie za to, że jestem taka, a nie inna. Wiem, że śmieją się z Ciebie, bo nie masz pieniędzy, że Twoja matka to wariatka. Uciszyłam ją wtedy. Mówiłam, żeby nie gadała głupot, bo dla mnie jest idealna i nigdy w życiu nie chciałabym jej zamienić na kogoś innego. Wszyscy wtedy zaczęliśmy płakać. Szczególnie mama i ja. Gdy szłam spać mama przyszła do mnie do pokoju i znowu zaczęła mówić. Laruś, mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Kocham Cię nad życie słoneczko. Jesteś najpiękniejszą i najzdolniejszą dziewczyną w stolicy. Mówię Ci. Mam nadzieję też, że znajdziesz w końcu miłość swojego życia. Oczywiście przywieź go do nas, jak będzie coś na rzeczy, bo chociaż go jeszcze nie ma, bardzo bym chciała go poznać. Także pamiętaj. Teraz już śpij skarbie. Dobranoc. To były ostatnie słowa mamy. Ten dzień był w ogóle taki idealny. Rodzice byli w domu, ze mną. Tak jakbyśmy mieli się pożegnać, bo już nigdy miałam ich nie zobaczyć. Tak też było. Już nigdy ich nie zobaczyłam. W zasadzie widziałam ich w szpitali, jak próbowali ich ratować. Wszystko jednak było na marne. Ojciec nie zdążył pochwalić się moim osiągnięciem przed znajomymi z pracy. Może to i lepiej.. i tak byłoby to nic nie warte… Straciłam rodziców  tutaj, na ziemi, ale zyskałam kolejnych aniołów w niebie. Może oni kierują moim losem. Pragną żeby moje życie ułożyło się jak najlepiej, dlatego zapoznali mnie z Harry’m. Może. Wiem tylko, że kocham tego chłopaka i jeżeli go stracę, to na pewno będzie mi bardzo trudno funkcjonować. Patrzyłam na włączony telewizor, jednak nic już w nim nie leciało. Za to po moich policzkach spływały kolejne łzy. To chyba przez te wspomnienia. Nagle poczułam dotyk na policzku, więc obróciłam się w stronę Hazzy. Patrzył na mnie, ale nic nie mówił. Wstał i wyciągnął do mnie rękę. Dałam mu ją i ruszyłam za nim. Poszliśmy do mnie do pokoju i położyliśmy się na łóżku. Przytulił mnie mocno do siebie i szepnął mi do ucha:
- Nie płacz. Jestem przy Tobie.
Odetchnęłam głęboko. Poczułam się jakbym straciła wielki ciężar, który ciążył mi na sercu. Zamknęłam oczy i jeszcze mocniej wtuliłam się w Harry’ego.

















_______________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Z tego względu, że trzynastka była krótsza, dodaję dziś czternastkę ;) 
Miłego czytania. Czekam na Wasze opinie. Xx


czwartek, 20 czerwca 2013

XIII. But just before he says goodnight. He looks up with a little smile at me and he says.

Gdy tylko się obudziłam weszłam na Internet i pocztę, gdzie znalazłam e-mail od ciotki. Prawda jest taka, że nie wiedziałam, które mieszkanie mam wybrać, bo wszystkie były piękne. W końcu jednak zdecydowałam się na takie, którego wystrój najbardziej pasuje do moich preferencji. Odpisałam ciotce, które mieszkanie mi się podoba i wyszłam z komputera. Poszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie. Gdy je zjadłam wróciłam na górę i ubrałam się w letnią sukienkę. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na zakupy, tym razem do jakiegoś marketu.  Gdy zajechałam na miejsce weszłam do środka, wzięłam koszyk i zaczęłam przemierzać sklepowe regały. W koszyku znajdowały się co rusz to nowe rzeczy, oczywiście do jedzenia. Przeszłam obok jakichś dziewczyn, a one jakby oniemiały i mi się zaczęły przyglądać. Próbowałam nie zwracać na to uwagi. Nagle usłyszałam jak jedna mówiła do drugiej: „Ty to nie ta dziewczyna Harry’ego?” Chyba się przesłyszałam. Na pewno. Oddaliłam się pośpiesznie i poszłam do kasy. Wracając do samochodu minęła mnie inna grupa dziewczyn. One również mi się przyglądnęły bardzo uważnie i coś szeptały sobie do uszu. Może pomyliły mnie z kimś. Pewnie tak. Zakupy zapakowałam do samochodu i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Gdy stałam w korku zadzwonił do mnie telefon.
- Tak? – zapytałam.
- Gdzie jesteś? – zapytał Harry.
- Właśnie wracam. Byłam na większych zakupach w mieście.
- Aha. No to ja czekam na plaży, jak coś.
- Dobrze. Do zobaczenia. Pa.
- Pa.
Rozłączyłam się. Jeszcze chwilę stałam w korku. Mniej więcej po pięciu minutach od zakończenia rozmowy sznur samochodów w końcu ruszył. Jechałam powoli, 30km/h, więcej się nie dało. Po około dwudziestu minutach dojechałam do domu. Wzięłam zakupy i wszystko poukładałam w szafkach i lodówce. Gdy skończyłam wyszłam na plażę, gdzie siedział Harry. Podeszłam do niego i przytulając go od tyłu, pocałowałam go w policzek.
- Cześć kochanie. – powiedziałam.
- Hej skarbie. – odparł Harry. – Zdziwiłem się, że nie ma Cię w domu.
- No widzisz. – zaśmiałam się. – Jednak nie zawsze można mnie tu zastać.
- Właśnie widzę.
- Tak właściwie.. już dawno chciałam o to zapytać.
- O co takiego?
- Kiedy masz zamiar wracać do Anglii?
Spojrzał na mnie.
- No tak… O tym Ci nie mówiłem prawda?
- Nie pytałabym, gdybym wiedziała. – odpowiedziałam.
- Teraz mamy lipiec, ja wyjeżdżam w sierpniu.
- Czyli niecały miesiąc w sumie został. – spojrzałam na ocean. Próbowałam powstrzymać się od łez. Uspokajałam się. Przecież to było pewne, że wyjedzie. Czemu się oszukiwałam.
- Ale wrócę później we wrześniu na kilka tygodni. – odparł z uśmiechem.
- Naprawdę?
- Tak.
- Cieszę się. Mam nadzieję, że mnie odwiedzisz.
- Oczywiście. – zaśmiał się. – Przecież swoją dziewczynę trzeba odwiedzać.
- Wiadomo. – zaśmiałam się.
Chwilę posiedzieliśmy w ciszy, przez co przypomniałam sobie sytuację z marketu.
- Tak w ogóle. – zaczęłam – Miałam dziś śmieszną sytuację w markecie.
- Co takiego? – zaciekawił się Harry.
- Jakieś dwie grupki dziewczyn, w wieku mniej więcej od 15 do 19 lat, patrzyły na mnie tak jakby mnie znały i szeptały sobie coś na ucho. No w sumie rozmowę jednej dwójki nawet słyszałam. No może nie rozmowę, ale jedno zdanie.
- A co mówiły?
- „Czy to nie jest ta dziewczyna Harry’ego?” to były słowa jednej z nich. Zaśmiałam się wtedy do siebie i pomyślałam sobie, jaka zbieżność imion. Może jakiś inny Harry ma podobną do mnie dziewczynę. – zaśmiałam się.
- Możliwe. – powiedział z uśmiechem Harry. – Zabawną sytuację miałaś.
- Dokładnie.
Harry przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem.
- Wybaczyłabyś mi wszystko? – zapytał nagle.
- Dlaczego zadajesz mi takie pytanie?
- Proszę odpowiedz na nie.
- Czy ja wiem… Pewnie ze zdradą byłoby dużo problemów i wątpię, że mogłabym Ci to wybaczyć. Hmm, co innego miałabym Ci wybaczać?
- Nie wiem. – powiedział – Przykładowo, gdybym zataił przed Tobą dosyć ważną informację z mojego życia? – zaśmiał się.
- Zależy. – zaśmiałam się.
- Zależy od?
- Od wagi tej informacji. No nie wiem. Ale przecież nic przede mną nie zataiłeś prawda? – spytałam.
- Coś Ty kochanie. – uśmiechnął się.
- No to co się martwisz? – wytknęłam mu język. – Chociaż wiesz, gdyby wyszło na to, że mnie okłamałeś i jesteś przypuśćmy kimś innym, to z pewnością miałabym z tym problem, bo pokochałam Harry’ego piekarza, a nie jakiegoś innego Harry’ego.
- No ale przecież, to byłby ten sam Harry.
- Niby tak, ale z drugiej strony też inny. Bo zataił przede mną część swojego życia. Nie wytłumaczył niczego.
- A gdyby próbował wytłumaczyć dlaczego tak zrobił?
- To zapewne, ja bym nie chciała go słuchać. Tak mi się wydaje. Na pewno przez jakiś czas nie miałabym ochoty go widzieć na oczy, chociaż serce by rozrywało się codziennie na dodatkowe kawałeczki. Jednak wiem, że nigdy bym nie przestała takiej osoby kochać, bo bym wiedziała, że pokochałam jego prawdziwe ja, w przypadku, gdyby mój facet okazał się gwiazdą.
Spojrzałam na Harry’ego. Patrzył na mnie zasłuchany. Nic jednak nie mówił.
- Dlaczego się w ogóle o coś takiego zapytałeś?
- Tak po prostu, chciałem znać Twoje stanowisko w tej sprawie. Jakbyś się zachowała.
- Gdybać nie lubię, no ale powiedziałam Ci mniej więcej, jak bym się zachowała.

Przesiedzieliśmy jeszcze na plaży trochę czasu. Później poszliśmy na spacer. Gdy z niego wróciliśmy zrobiliśmy sobie obiadokolację.
- Muszę uciekać kochanie, bo już późno.
- No wiem... - posmutniałam.
- Nie smuć się Lara. Głowa do góry. Jutro przyjdę. Uśmiechnij się.
- Tak? - spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Może być. - posłał mi uśmiech i podszedł do mnie. - Wiesz, że Cię kocham? 
- Chyba wiem. - zaśmiałam się. 
- Chyba? - złożył na moich ustach pocałunek. - A teraz?
- No teraz jestem już bardziej pewna. - zaśmiałam się po raz kolejny.
- Kocham Cię. - zaśmiał się Harry.
- Ja Ciebie też.
- Dobrze. Muszę iść. - pocałował mnie jeszcze raz. - Dobranoc kochanie. Słodkich snów.
- Dobranoc. Do jutra.
- Do jutra. Pa.
Machnął ręką i wyszedł. Zamknęłam drzwi i poszłam na górę. Przez chwilę zastanawiałam się, czemu Harry w ogóle zadał mi takie pytanie, jednak później stwierdziłam, że marnuję czas. Przecież sam powiedział, że tylko się pyta i nic nie jest na rzeczy. Ja mu wierzę. Musiałam zapisać tą zabawną sytuację z marketu. Ciekawe do kogo jestem podobna. Zapisałam sobie najważniejsze rzeczy w notesiku i poszłam szykować się do spania.













_____________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Wybaczcie mi długość tego posta.... Wiem, jest bardzo krótki. BARDZO. Mam nadzieję, że dwa następne mam dłuższe. Mam już je napisane, ale nie pamiętam jak długie są. Mimo wszystko, mam nadzieję, że się podoba. Xx

wtorek, 18 czerwca 2013

XII. If I was your boyfriend, I’d never let you go.

Tygodnie mijały jak oszalałe. Naprawdę. Czas na nas nigdy nie zaczeka. Jutro miałaby wrócić Blanka, jednak reżyser zaplanował wyjazd tym razem do Californii, więc nie wróci. Nie będzie jej jeszcze przez najbliższe półtora miesiąca. Jak dobrze wyjdzie to wróci do domu na początku sierpnia. Oby. Mam taką nadzieję. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby obok mnie nie było Harry’ego. Naprawdę nie wiem. Nie mam pojęcia. Siedziałabym sama w domu. Nie miałabym się do kogo odezwać. Co prawda, większość nocy spędzam sama, ale przez cały dzień zawsze jest u mnie Harry. To gdzieś pojedziemy, to posiedzimy u mnie, czy pójdziemy na jakiś spacer. Także zawsze jest co robić. Tak tylko, że on nie będzie tu siedział w nieskończoność… Niedługo i on wyjedzie, przecież musi wrócić do domu. Nie mówił mi w sumie kiedy wyjeżdża, ale wiem, że to nastąpi prędzej czy później. Zapiski z mojego życia powoli zapełniają ten mój zeszycik. Mimo że piszę dopiero od momentu, gdy straciłam rodziców. Musiałam gdzieś się wyżalać. Jedynym pomysłem było właśnie założenie tzw. Pamiętnika, w zwykłym zeszycie. Nie chcę go czytać. Nigdy nie cofam się do wcześniejszych wpisów, bo mniej więcej wiem, co napisałam. Może kiedyś ktoś to przeczyta. Choć z drugiej strony mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Gdyby jeszcze wpadło to w niepowołane ręce to byłaby już tragedia. Oby nigdy nic takiego się nie stało. Załamałabym się.
- Jesteś tu? – usłyszałam głos Hazzy.
- Tak. – krzyknęłam – Siedzę na balkonie. – mówiąc to szybko zamknęłam swój zeszyt i schowałam go pod kocem.
- Trudno Cię znaleźć. – powiedział wychodząc na balkon.
- Przesadzasz. – zaśmiałam się.
- Wcale nie przesadzam. Zawsze mam problem ze znalezieniem Cię, w tym małym, ale jakże pełnym miejsc do chowania się, domu. – zaśmiał się.
- Marudzisz. – wytknęłam mu język. – Mogłeś zadzwonić. Szybciej byś mnie znalazł. Poza tym widziałam jak idziesz i wchodzisz do domu.
- Faktycznie mogłaś mnie widzieć. – rozejrzał się wokoło. – Masz tu dobre miejsce na zwiady.
- Dokładnie. – uśmiechnęłam się. – Zanim się poznaliśmy, to często widziałam Cię jak biegasz, gdy tu siedziałam.
- Naprawdę? – zdziwił się lekko.
- Naprawdę. – zaśmiałam się.
- Nie wiedziałem, że mieszka tu taka ładna dziewczyna, wtedy bym się przyglądał temu domkowi częściej.  – usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. – Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię poznałem. – pocałował mnie w skroń.
- Jasne, jasne. Już tak nie udawaj. Wyjedziesz i może przez jakiś czas będziemy utrzymywali kontakt, ale potem nagle ślad po Tobie zniknie.
- Wcale nie. Tak nigdy nie będzie. Mam przysięgać?
- Może lepiej tego nie rób, żeby potem nie było zawodu. – spuściłam wzrok.
- Dlaczego nie mam przysięgać? Myślisz, że bym zapomniał o Tobie?
- A nie? – spojrzałam w jego zielone oczy.
- Nigdy. – powiedział. – Przysięgam.
Zrobił to. Przysiągł. Po co to zrobił? Dlaczego? Żeby jeszcze mocniej bolało, jeżeli nie dotrzyma słowa? Chyba  tak. Uśmiechnęłam się jednak do niego, udając, że polepszył mi tą przysięgą humor.
- No to chociaż Ty mnie nie opuścisz. – uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że to niemożliwe.
Widziałam lekkie zmieszanie na twarzy Harry’ego. Coś jednak było nie tak.
- Coś jest nie tak, prawda? – zapytałam.
- Nie. Dlaczego?
- Nie wiem. Pytam się, bo tak wyglądasz, jakby coś się stało.
- Coś Ty, Lara. Wszystko ok.
- Aha, no to spoko.
Znów zapadła cisza. Czułam, że jak przyjdzie czas rozstania, to później już nigdy się nie zobaczymy. Co ja się non stop tak tym zadręczam. Muszę się zrelaksować. Na dworze było gorąco. Nawet delikatny wiaterek nie pomagał. Zdecydowanie za gorąco. Mimo że mieszkam tu już jakiś czas, to jeszcze nie jestem przyzwyczajona do ciągłego ciepła. W Polsce, jak zdarzył się czas, gdy było gorąco, to wszyscy korzystali z tego, jakby już nigdy tak nie miało być. Dosłownie. A tutaj? Tutaj taka pogoda to norma.
- Lara. – odezwał się Harry.
- Hmm? – wymruczałam.
- Wiesz co..
- No mów – zaśmiałam się.
Schylił się i szepnął do ucha:
- Kocham Cię. Będziesz moją dziewczyną?
Na jego słowa serce zaczęło mi bić szybciej, a jego szept wywołał na moim ciele przyjemne dreszcze. Co mam mu powiedzieć. Zgodzić się, czy nie? Boże… mam dylemat. Może jednak powinnam pozwolić swojemu sercu się w końcu zakochać. W sumie ten chłopak działa na mnie jak magnes.
- Nie odpowiadaj jak nie jesteś gotowa. – powiedział głośnej.
Spojrzałam na niego, prosto w jego zielone oczy.
- W sumie. Chyba nic mi nie szkodzi powiedzieć, w zasadzie się zgodzić na zadane przez Ciebie pytanie. Ja też Cię kocham. Także, tak, będę Twoją dziewczyną. – zaśmiałam się.
- Serio? – powiedział zdziwiony.
- Nie, tak sobie tylko to powiedziałam, wiesz. – wytknęłam mu język.
Na jego twarzy malował się coraz piękniejszy uśmiech. Dołeczki.. Tak te jego dołeczki. Aww. Ogólnie wszystko. On jest zbyt idealny. Patrzeliśmy się tak na siebie przez chwilę w milczeniu, które zakończyło się najbardziej czułym pocałunkiem świata. To już nie był taki pocałunek, jak ten pierwszy. Był nawet jeszcze bardziej wyjątkowy niż ten w Malibu. Ten był najlepszy, najlepszy z tej, jeszcze małej listy naszych pocałunków. Jak to brzmi, nasze pocałunki. Urocze. Doprawdy, urocze.
- Może pójdziemy nad ocean. Jest tak gorąco, że zaraz się ugotuję. – zaśmiałam się. – Pokąpałabym się w oceanie.
- Dobry pomysł. Możemy iść.
- Dobra. To ja się przebiorę w strój i możemy iść. – uśmiechnęłam się i podniosłam swój leniwy tyłek.
Ruszyłam szybkim krokiem do łazienki, wyciągając w biegu strój z szafki w pokoju. Po mniej więcej pięciu minutach wyszłam gotowa i zeszłam na dół, gdzie czekał Harry. Zmierzył mnie wzrokiem od góry ku dołowi. Uśmiechnął się i pokiwał głową. Zmieszałam się lekko. No tak. Byłam tylko w stroju.
- Możemy iść – uśmiechnęłam się podchodząc do Harry’ego. – A Ty masz zamiar iść się kąpać w spodniach i koszulce?
- Skądże. – zaśmiał się. – Idź na plażę. Ja zaraz przyjdę.
- Wstydzisz się mnie? – zaśmiałam się. – No niemożliwe.
- Nie wstydzę się. – mówiąc to ściągnął koszulkę. Zawsze myślałam, że jak ktoś ma za dużo tatuaży to wtedy to głupio wygląda, u niego nie jest tak źle. Poza tym ma fajne ciało.
- Dobra, to ja idę. Czekam na zewnątrz. – uśmiechnęłam się.
- Teraz to Ty się wstydzisz. – zaśmiał się.
- No wiesz. Jesteś taki seksowny już bez koszulki, to co dopiero w kąpielówkach. – puściłam mu oczko. – Wolisz żebym została?
- Już mi obojętnie. – powiedział – I tak się w tych kąpię.
- To nie są kąpielówki. – zaśmiałam się. – To są spodenki.
- No, ale ja w takich się kąpię, przecież Ci przed chwilą to powiedziałem. – odparł Harry i podbiegając do mnie złapał mnie i podniósł na ręce. – Teraz Cię nie puszczę. Zaniosę Cię prosto do wody. – mówiąc to na jego twarzy widniał uśmieszek zwycięzcy.
- Mi obojętnie. Chociaż nie muszę iść. Możesz mnie nieść. Tylko się nie przedźwignij. Przecież gruba jestem.
- Ciekawe z której strony kochanie. – zmierzył mnie wzrokiem. Trzymał mnie jedną ręką. Druga wędrowała po moim ciele. – Hmm. Zastanawiam się, gdzie masz ten swój tłuszczyk.
- Przestań już. Nie gilgocz.
- Ja Cię nie gilgoczę. Po prostu delikatnie Cię dotykam.
- No wiem. – zaśmiałam się. – Ale to mnie łaskocze.
Gdy byliśmy już na plaży, Harry szybkim krokiem ruszył do wody. Gdy poczułam wodę na stopach, wiedziałam, że musimy być już dosyć głęboko. Harry szedł jeszcze dalej. Zatrzymał się dopiero, gdy woda sięgała mi pod pachę. Ale było przyjemnie. Siedzisz w wodzie, a słońce grzeje dalej, chyba jeszcze mocniej, bo to południe.

Idealne spędzenie kilku godzin nad oceanem w idealnym towarzystwie. Około godziny 5 po południu poszliśmy do domu przygotować coś na obiad.
- Daj, ja dzisiaj coś zrobię. – powiedział Harry.
- Ale ja chcę też pomóc. – spojrzałam na niego oczkami jak kot ze Shrek’a. – Proszę.
- No dobrze. – uśmiechnął się i pocałował mnie czule.
Nie miałam pojęcia, że można szykować obiad przez godzinę i jeszcze nie mieć go zrobionego. No ale, jak się rzucasz to mąką, to innymi rzeczami, to przestałam się temu dziwić. Zachowywaliśmy się jak dzieci. W sumie jesteśmy jak dzieci. Ostatecznie przed 7 obiad był gotowy. W zasadzie, obiadokolacja.
- Siadaj do stołu, ja Ci zaraz przyniosę obiad. – zaśmiał się Harry.
- No dobrze, ale chyba chciałeś powiedzieć kolację.
- Może być kolacja. – puścił mi oczko.
Usiadłam przy stole i czekałam na Harry’ego. Najpierw przyniósł świeczkę, którą postawił na środku. Potem przyniósł kieliszki i wino. Na końcu przyniósł wypełnione talerze. Romantyczna kolacja, przy świecach, wino, a my ubrani w stroje kąpielowe. Tak naprawdę romantycznie. Jeszcze do tego obsypani mąką.
- Smacznego. – powiedział Harry, nalewając wina.
- Dziękuję.
Gdy skończyliśmy posiłek zapytałam.
- Skąd wytrzasnąłeś wino?
- Twoja ciocia miała w barku. – zaśmiał się.
- Serio?
- Nie wiem. – wytknął mi język. – Przyniosłem rano, jak przyszedłem.
- Mhm. – uśmiechnęłam się. – Tak w ogóle, to było przepyszne to jedzenie. Możesz mi częściej coś gotować. – zaśmiałam się.
- Z chęcią. – posłał mi uroczy uśmiech.
- Trzymam Cię za słowo. – zaśmiałam się po raz kolejny.
- Ja dotrzymam słowa.
- No ja mam taką nadzieję. – uśmiechnęłam się.
Po skończonej kolacji wspólnie posprzątaliśmy. Koło godziny 10 wieczorem Harry poszedł do hotelu, a ja po zamknięciu domu i zakodowaniu alarmu poszłam się wykąpać. Gdy leżałam już w łóżku zadzwoniłam do Blanki. Wiedziałam, że jest późno, ale tęskniłam za jej głosem.
- Cześć Myszko. Stało się coś? – usłyszałam głos Blanki w słuchawce.
- Nie nic. Po prostu stęskniłam się za Twoim głosem, dlatego dzwonię.
- Aha. Kochana jesteś. A co u Ciebie słychać?
- No jakoś leci. Ćwiczę do NYADA, w zasadzie staram się ćwiczyć. – zaśmiałam się lekko. – A teraz leżę już w łóżku. Co u Ciebie?
- U mnie też jakoś leci, powoli. Zdecydowanie zbyt wolno. Już bym chciała być tam z Tobą w LA. Właśnie zapomniałabym, wybierz sobie jutro mieszkanie, z mieszkań które Ci wysłałam na pocztę, tą którą mi podałaś. Dobrze?
- Jakie mieszkanie?
- No w Nowym Jorku. Przecież gdzieś musisz mieszkać kochanie, jak będziesz tam studiowała.
- Niby tak, ale znowu nie chcę Cię naciągać na wydatki.
- Ile razy mam powtarzać, że mnie nie naciągasz na wydatki. Ja sama chcę Ci kupić to mieszkanie i koniec kropka. Bez gadania. – zaśmiała się.
- Jeżeli tak mówisz.
- Tak mówię. I tak ma być. Dobra Lara. Leć spać, bo nie wstaniesz jutro. Ja też idę spać, bo muszę wcześnie wstać. Buziaki. Dobranoc.
- Dobranoc Blanka.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć.














____________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Wow! W ubiegłym rozdziale chyba nastąpił rekord w ilości komentarzy. Jestem przeszczęśliwa! Dziękuję i liczę na kolejne. ;)
Jeżeli ktoś chce być jeszcze informowany na twitterze o nowych rozdziałach, proszę podaj swój nick w komentarzu. 
Buziaki. Xx

niedziela, 16 czerwca 2013

XI. And I'll be yours to keep.

Pobyt w Malibu dobiegał już końca. Szkoda, ale czas przecież nie stoi w miejscu. Musimy się z tym pogodzić. Wspólny pobyt z Harry’m w jednym pokoju, a co dopiero łóżku też już dobiega końca. W sumie zbliżyłam się trochę do Hazzy. Poznaliśmy się lepiej, o to mi chodziło. Powiem szczerze, że bardzo go polubiłam. Bardzo, bardzo, bardzo. Może nawet zauroczył mnie. Tak też mi się wydaje. Chyba zauroczył mnie, to idealne określenie do tego, co teraz czuję, gdy na niego patrzę, gdy z nim przebywam. Tak, zdecydowanie. Tak właśnie jest. Co on do mnie czuje? Sama nie wiem. Mam mieszane uczucia co do tego. W sumie nic mi nie powiedział. Ja też mu nic nie mówiłam, ale co, przecież nie ja będę pierwszą, która powie o swoich uczuciach. Oj na pewno nie.
- Co Ty tam znowu piszesz? – zapytał Harry wchodząc do pokoju.
- Nic ciekawego. – zaśmiałam się.
- Oj gdybym umiał po polsku.
- Gdybyś umiał po polsku nigdy bym Ci nie wyjawiła, że coś piszę.
- Dlaczego?
- Bo to moje sekrety. Nikt o nich nie może wiedzieć, prócz mnie.
- Na przykład co? Podoba mi się Harry?
- Jasne. Podoba mi się Harry, ale sekret. Pfff.
- A co, nie podobam Ci się? – spojrzał na mnie oczami jak kot ze Shrek’a.
Przewróciłam na to oczami.
- Och Harry. – zaśmiałam się. – Jesteś tak piękny, że kolana mi miękną na Twój widok.
- Serio?
- Nie. Proszę Cię. Weź się ogarnij. Zachowujesz się jak jakaś męska diva.
- Bez przesady.
- Wcale nie przesadzam. Czasami tak masz.
- Nie.
- No jak nie? Proszę Cię. Pytasz mnie, co piszę w swoim zeszycie. „Podoba mi się Harry?”. Czy Ty byś zapisywał w swoim notesie, że ja Ci się podobam przykładowo?
- Chyba nie.
- No widzisz.
- Bo bym Ci to wcześniej powiedział niż tam zapisał i wtedy nie byłoby sensu już tego zapisywać.
- Aa, no chyba, że tak.
Zamilkłam. Czyli mu się nie podobam. No cóż. Taki mój los. Przygryzłam wargę.  Opuściłam wzrok. Po co w takim razie mnie tu przywiózł. Nie chciał być sam, czy co? W sumie nie powinnam się dziwić. Znikał gdzieś dosyć często i nie przedstawił mnie tej czwórce, w zasadzie siódemce ludzi, z którą często go widziałam przez okno…
- Stało się coś? – zapytał zmartwionym głosem Harry. – Uraziłem Cię czymś?
- Nie. Coś Ty. – spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. – Nic się nie stało. Jest ok.
- Na pewno?
- Oczywiście.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 9, wieczorem oczywiście.
- Już prawie 9 – powiedziałam. – Jutro wyjeżdżamy z samego rana.
- Wiem. – powiedział Harry. – Mam propozycję. Może pójdziemy na spacer nad ocean. Co Ty na to?
- Brzmi kusząco. – uśmiechnęłam się.
- W takim razie chodźmy. – wstał i podał mi rękę, którą złapałam.
Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się na plażę. Szliśmy w ciszy. Oprócz szumu fal słychać jeszcze było tylko nasze oddechy. Nie miałam zamiaru rozpoczynać rozmowy. Było zbyt romantycznie w tej chwili, nie chciałam tego niszczyć.
- Czekaj! – zaczął Harry – Zatrzymaj się na chwilę Lara.
- Co jest? – odwróciłam się w jego stronę.
- Chciałem Ci coś powiedzieć.
- Taa, jasne. Wal śmiało. – powiedziałam i spojrzałam na ocean. Pewnie powie mi coś w stylu, miałaś rację, nie mam tyle kasy, żeby zapłacić za hotel, dołożysz się? Masakra.
- Bo ja.. chciałem. Umm.
- Proszę Cię. Wysłów się w końcu. Czy to takie trudne?
- Oczywiście, że to jest trudne.
- Od kiedy wypowiedź jest trudna? Błagam Cię. Chyba mówić umiesz.
- Potrafię mówić. Ale jak chodzi o powiedzenie, że się w Tobie zakochałem, to już jest gorzej.
- Zaraz, zaraz. Co? Wróć. Co mówiłeś?
- Powiedziałem coś?
- Tak. Ty się we mnie zakochałeś?
- Jednak powiedziałem.
- Chrzanisz głupoty no nie?
- Skądże znowu. Dlaczego tak myślisz?
- Bo we mnie się jeszcze nikt nie zakochał. Jestem brzydką i biedną idiotką. Po co komu ktoś taki!
- Wcale nie jesteś brzydka, biedna chyba też nie, stwierdzam po ilości ubrań, którą sobie kupiłaś. Idiotką tym bardziej nie jesteś.
- Co do biedoty. Teraz już nie jestem, ale Ty wiesz, co było kiedyś. Piękna się nie czuję.
- Co Ty opowiadasz? – mówiąc to podszedł do mnie i złapał mnie za dłonie. – Jesteś piękna. – patrzył na mnie tymi swoimi oczami. – Twoje niebieskie oczy działają na mnie jak hipnotyzery. Twoje długie włosy, uwielbiam je dotykać, kocham kiedy niechcący na mnie opadają. Twoja figura jest nienaganna. Uśmiech przyprawia mnie o szybsze bicie serca, a dotyk o dreszcze na całym ciele. Głos powoduje, że chciałbym Cię słuchać non stop, szczególnie gdy się denerwujesz. – opuściłam wzrok, ale on ręką podniósł mi podbródek. – Jesteś idealna dla mnie pod każdym względem. – pochylił się i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Zamknęłam przy tym oczy. Czułam się idealnie. Jego wcześniejsze słowa i teraz ten pocałunek sprawiły, że czuję się wyjątkowa. Gdy oderwaliśmy się od siebie Harry spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego uśmiech. Czekał na coś. Pewnie teraz ja powinnam mu coś powiedzieć.
- Nawet nie wiesz, nie masz pojęcia, ile te słowa dla mnie znaczą. Jesteś dla mnie bardzo ważny, ale to chyba jeszcze nie miłość, ale na pewno zauroczenie.
Posmutniał trochę, ale zaraz znowu wrócił mu uśmiech.
- Chyba nie miłość. – zaśmiał się. – Dobrze, że mam chociaż jakąś szansę. A teraz wracajmy do pokoju.
- Dobrze.
Złapał mnie za rękę. Wolnym krokiem wracaliśmy do hotelu. Oj masz szansę masz. Zaśmiałam się sama do siebie. Gdy wróciliśmy do pokoju, poszłam wziąć szybki prysznic. Po mnie zrobił to samo Harry. Ja w tym czasie dopakowałam resztę rzeczy. Gdy skończyłam położyłam się w łóżku i próbowałam zasnąć. Harry wrócił z łazienki i położył się koło mnie. Tym razem się zbliżył i objął mnie w pasie. Wtulił mnie w siebie i złożył pocałunek na moim ramieniu. Poczułam się jakoś bezpiecznie. Jak nigdy dotąd. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam oczy.

Z samego rana, tuż po śniadaniu zapakowani wyszliśmy do recepcji. Harry podszedł do kobiety, by się z nią rozliczyć. Ja czekałam na niego przy wyjściu.
- Do zobaczenia panie Styles. – uśmiechnęła się recepcjonistka. – Miłego dnia.
- Do widzenia. Dziękuję. – powiedział uśmiechnięty Harry. Odszedł i ruszył w moją stronę. Gdy stanął obok mnie wziął torby. – Idziemy? – zapytał.
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
- Samochód już czeka, jak widzę.
Włożył torby do bagażnika. W tym czasie usiadłam na miejscu pasażera. Harry poszedł od strony kierowcy. Wsiadł do środka i ruszył.  Po około godzinie jazdy zajechaliśmy na miejsce. Do domu. Harry pomógł mi wnieść rzeczy do pokoju. Potem jeszcze posiedział ze mną chwilę, aż do obiadu, a po nim poszedł do kurortu. Zostałam sama w domu. Stwierdziłam, że w ciągu tygodnia nazbierało się sporo kurzu na półkach, więc zabrałam się do sprzątania. Zajęło mi to sporo czasu. Po męczącej pracy padłam na kanapę w salonie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się koło 7, na dworze jeszcze było jasno, ale tak za dwie godziny ściemnieje. Poszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki. Na kolację jeszcze coś się znajdzie. Wyjęłam jogurt naturalny i ugotowałam sobie jedno jajko, które później pokroiłam i poukładałam na dwóch kanapkach. Do tego ogórek i papryka. Zjadłam kolację i posprzątałam po sobie. Będę musiała z samego rana pójść do sklepu, bo na śniadanie nic nie mam. Teraz nie chce mi się ruszać z miejsca. Najchętniej poszłabym spać. Znowu zaczęłam przysypiać. Jednak nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, który poderwał mnie na równe nogi. Wstałam i podeszłam do nich. Wyjrzałam przez wizjer. Na dworze stał Harry. Co on chce? Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz, przez co sama się uśmiechnęłam.
- Już się stęskniłeś? – zaśmiałam się.
- Oczywiście. Ale nie tylko dlatego przyszedłem. – uśmiechnął się. Zza siebie wyciągnął siatkę, pełną siatkę. – Przyniosłem Ci jedzenie. Chleb, bułki, masło, jajka, jakieś warzywa, owoce, coś słodkiego i oczywiście wodę, no i jogurty.
- Ale jak to? Skąd wiedziałeś, że mam pustą lodówkę?
- Ty już kompletnie kochanie nie ogarniasz. Robiłem obiad przecież.
- No tak. Faktycznie. Zapomniałam. Jestem padnięta. Kochany jesteś. Dziękuję. – mówiąc to musnęłam go delikatnie w policzek. Wzięłam od niego zakupy. – Jak chcesz to wejdź. – powiedziałam. Zaniosłam zakupy do kuchni. Część włożyłam do lodówki, a resztę do szafek. Potem wróciłam do salonu, gdzie na kanapie siedział Harry. Usiadłam obok niego i przysunęłam się. Położyłam mu głowę na ramieniu.
- Wiesz jaka jestem padnięta? – zapytałam.
- Nie mam pojęcia.
- Oj bardzo, bardzo. – ziewnęłam.
- No to już widzę. – zaśmiał się.
- I co się śmiejesz? – zapytałam. – Nie śmiej się ze mnie. – zrobiłam smutną minę.
- Już dobrze. Nie śmieję się z Ciebie. Nie smuć się. – pocałował mnie w policzek.
Żeby go lepiej widzieć położyłam się mu na kolanach i parzyłam na niego lekko przymykającymi oczami. Uśmiechaliśmy się do siebie. Nic nie mówiliśmy. Było romantycznie. Harry mierzwił mi włosy palcami jednej ręki. Drugą trzymałam ja. Patrzeliśmy tak na siebie przez jakiś czas. Nic w tym momencie nie było by bardziej wymowne niż to milczenie. 












__________________________________________________________
Czytasz - komentuj.
Rozdział 11. Krótki, zdecydowanie krótszy niż 10. Tego jestem pewna. Jestem już w sumie na półmetku, bo planuję napisać około 22 rozdziały + epilog. Myślę, że się zmieszczę ze wszystkim, co chcę ująć w blogu. 
Dzięki za komentarze ;) Xx