sobota, 21 września 2013

XXIII. You are my place. The place where I'm stuck in.

____________________________________________________________

*nowa postać*
Lily Brown - ur. 11.09.1994r.
przyjaciółka Lary z NYADA, 
córka gubernatora Kalifornii - Jerry'ego Brown'a

____________________________________________________________

*oczami Lily*

To była sobota, gdy postanowiłam spotkać się z Larą. Widziałam jak w piątek Harry odbierał ją z uczelni. Chciałam się dowiedzieć jak tam po randce. Wokół Lary, przez to, że chodziła z członkiem najsławniejszego boy bandu świata, kręciło się wielu ludzi, głównie takich, którzy chcieli poznać Harry’ego. Ja jakoś nie miałam ochoty. Nie byłam fanką One Direction. Lubię inny rodzaj muzyki. Jednak do chłopaków nigdy nic nie miałam, zawsze uważałam ich za fajnych ludzi, po prostu ich muzyka nie była tą, którą kochałam od dziecka. Wolałam jazz, czy soul. To były moje rytmy. Szczególnie jazz. Melodie grane na instrumentach dętych były moją miłością i mogłam ich słuchać bez końca. Poza tym z Larą zaczęłam pisać jeszcze przed dowiedzeniem się, że chodzi ona z Harry’m. Zaczęłyśmy pisać tuż po ogłoszeniu listy kandydatów na NYADA, czyli w maju. Jednak nasz kontakt był ograniczony z tego względu, że Lara mieszkając w Warszawie, tylko czasami w kafejce internetowej korzystała z Internetu i tylko wtedy mogłyśmy chwilę porozmawiać. Później nasz kontakt urwał się na jakiś czas, dopiero kiedy znalazła mieszkanie w NY napisała do mnie czy nie chciałabym z nią mieszkać. Przepraszała, że nie pisała, ale wiele się wydarzyło w ostatnim czasie w jej życiu. Nie powiedziała co dokładnie od razu, dopiero gdy się spotkałyśmy i lepiej poznałyśmy dowiedziałam się wszystkiego. Jednak ja miałam już mieszkanie w NY. Mój ojciec jest gubernatorem w Kalifornii, więc bez problemów kupił mi własne mieszkanie w NY. Na szczęście okazało się, że mieszkamy dwie przecznice dalej od siebie, co było nam na rękę, bo mogłyśmy razem chodzić na uczelnię i się spotykać. Wracając do soboty. Postanowiłam, że wpadnę do Lary i zapytam się jak minęło spotkanie z Harry’m i później wyciągnę ją na zakupy. Zaszłam do MilkShake City. Kupiłam jej ulubionego shake’a i sobie swojego i ruszyłam w stronę mieszkania Lary. Weszłam do budynku i skierowałam się w stronę windy. Wcześniej minęłam ochroniarza Ben’a. Dobrze mnie znał, więc tylko się uśmiechnął i wrócił do pracy. Weszłam do windy i wcisnęłam nr 9 czyli przedostatnie piętro budynku, na którym znajdowało się mieszkanie Lary. Gdy wjechałam na wyznaczone piętro wyszłam z windy i przechodząc na koniec korytarza podeszłam do drzwi mieszkania Lary. Zadzwoniłam do drzwi, jednak nikt nie otworzył. Spróbowałam kolejny raz. Później jeszcze kilka razy pukałam. Nic, cisza. Nacisnęłam klamkę. Ku mojemu zdziwieniu drzwi się otworzyły. Lara zawsze zamyka drzwi. Co się stało. Byłam przerażona. Weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam buty. W kuchni odłożyłam nasze shake’i, po czym poszłam szukać Lary. W mojej głowie pisał się już najgorszy scenariusz, że ktoś się włamał do mieszkania, zgwałcił ją i zabił, okradł i uciekł. Próbowałam przestać o tym myśleć, ale nie mogłam. Weszłam cicho do sypialni. Jednak Lary tam nie było. Skierowałam się do łazienki, tam też nie było nikogo. Spojrzałam na ziemię. Widniały na niej zaschnięte czerwone kropki. Krew? Boże kochany, co ona sobie zrobiła. Szłam za czerwonym szlakiem, który doprowadził mnie do balkonu. Wyszłam na balkon. Na nim w rogu leżała zmarznięta Lara. Podbiegłam do niej i próbowałam ją obudzić.
- Laruś! Laruś! Odezwij się. – krzyczałam.
Nic. Brak reakcji. Spojrzałam na jej dłonie. Na szczęście nie pocięte na żyłach.
- Lara! – krzyknęłam jeszcze raz.
Powieki powoli się podniosły, a moje oczy zobaczyły jakby wyblakłe niebieskie tęczówki Lary. Oczy bez życia. Bez chęci do życia. Patrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem. Jej włosy były całkowicie rozczapierzone, twarz i dłonie blade, usta kiedyś w pięknym malinowym odcieniu, teraz blade prawie jak jej twarz. Cała drżała. Nie dziwię się. Była przemoknięta, bo całą noc padało, poza tym zmarznięta.
- Co się stało? – zapytałam.
- Chciałam ze sobą skończyć, ale nie potrafiłam. – wymamrotała.
- Dlaczego chciałaś ze sobą skończyć, Lara!
- Powiedziałam mu, żeby dał mi czas… jestem głupia. Ja bez niego nie funkcjonuję, a chciałam czasu, przestrzeni. – zatrzymała się na chwilę i odetchnęła głęboko kilka razy. – To przez tych fałszywych ludzi. Jest ich za dużo. – powiedziała i jej oczy znowu się zamknęły.
- Lara! Nie odchodź. – krzyczałam, a do oczu napłynęły mi łzy. Wykorzystałam moje wszystkie siły i podniosłam Larę, po czym wciągnęłam ją do pokoju i położyłam w łóżku. Przykryłam ją kocem i bardzo szybko zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali momentalnie i zabrali ją do karetki. Zamknęłam mieszkanie i pobiegłam za sanitariuszami i pojechałam z nimi do szpitala. Miałam przy sobie telefon Lary. Gdy lekarze ratowali Larę ja próbowałam się dodzwonić z jej telefonu do Harry’ego. Nic z tego. ‘Przepraszamy, wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny, prosimy spróbować ponownie później.’ Niech to szlak. Próbowałam kilka razy. Nic. Zero odzewu. W końcu dałam sobie spokój. Niecierpliwe czekałam na lekarza. Po około dwóch godzinach wyszedł z sali lekarz.
- Jest pani rodziną przywiezionej? – zapytał.
Jak powiem, że nie to nic mi nie powie.
- Tak. Jestem jej kuzynką. Jej rodzice nie żyją i oprócz ciotki, która mieszka w LA, jestem jej najbliższą rodziną.
- W takim razie proszę panią do mnie. Muszę pani wszystko powiedzieć.
Poszłam za lekarzem i weszłam z nim do jego gabinetu.
- Proszę niech pani siada. – powiedział lekarz wskazując na krzesło naprzeciw niego. – Zacznę od początku. Pani kuzynka jest odwodniona, oprócz tego jej organizm podczas nocy stracił wiele ciepła, bardzo dużo, co spowodowało utratę przytomności. Oprócz tego rany cięte na rękach i koło żeber, po lewej stronie. Ubyło jej też sporo krwi, ponieważ, z pewnością pani nie zauważyła tej rany ciętej koło żeber. Była ona bardzo trudna do znalezienia nie oglądając pacjenta. Była ona oczywiście najniebezpieczniejsza, ponieważ została przecięta, choć delikatnie, to jednak doszło do przecięcia żyły, przez co ubyło wiele krwi. Poza tym odwodnienie, utrata ciepła i krwi spowodowały, że serce zaczęło źle pracować. Nie wiemy na chwilę obecną, co jeszcze zostało uszkodzone. Póki co chcemy uzupełnić brakujące płyny w organizmie oraz krew no i oczywiście przywrócić prawidłową pracę serca. Miejmy nadzieję, że nie ma już więcej poważniejszych uszkodzeń. To by było tyle.
- Dziękuję za informację. Chciałabym wiedzieć, jak długo będzie w szpitalu?
- Około tygodnia. Jeżeli gdzieś studiuje, wypiszę informację dla uczelni.
- Tak, na NYADA.
- W tym przypadku muszę wypisać dwa tygodnie wolnego. Bo będzie musiała wrócić do siebie będąc w domu.
- Poproszę, zaniosę na uczelnię tą informację.
- Oczywiście. Już piszę.
Po około dziesięciu minutach otrzymałam informację dla uczelni, którą zaniosę w poniedziałek, gdy tylko pójdę na zajęcia.
- Dziękuję. – powiedziałam i wyszłam z gabinetu ordynatora.
Skierowałam się w stronę sali, gdzie leżała Lara. Weszłam do środka i podeszłam do jej łóżka. Trzymając ją za rękę szepnęłam:
- Wszystko będzie dobrze skarbie. Zobaczysz.


To był najgorszy dzień jaki kiedykolwiek przeżyłam. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Przez dwa tygodnie chodziłam do Lary i przygotowywałam jej obiady. Dawałam jej notatki z uczelni, żeby była na bieżąco. Pokazywałam jej też nowy układ z zajęć tańca. Lara była najlepsza na roku, dlatego też w drugim tygodniu, jak już Lara była w domu, nauczycielka tańca, która była zachwycona zawsze zaangażowaniem Lary i jej widoczną pasją podczas zajęć, przyszła nawet do niej do mieszkania dwa razy na trzy godziny i pokazała jej układ. Nie chciała żeby Lara była z tyłu. Nie mogła być, bo za trzy miesiące miała jechać na ogólnokrajowy konkurs tańca.
Lara, choć dalej tańczyła z pasją i ćwiczyła więcej niż kiedyś, jak dla mnie się zmieniła. Spotykałyśmy się i rozmawiałyśmy, ale to już nie była ta sama dziewczyna, którą poznałam. Nie miała życia w sobie. Każdą cząstką siebie tęskniła za nim, a on nawet nie odebrał gdy dzwoniłam do niego, jak Lara była w szpitalu. Jakby przestał się nią interesować. Nie chciałam mówić tego Larze, bo jeszcze bardziej by się załamała. Minął rok, później drugi, ale mimo wszelkich starań, Lara nie była już taka sama jak kiedyś. Choć nie chciałam żeby wiedziała o koncercie 1D w NY, to nie byłam w stanie jej przed tym uchronić. Wielkie bilbordy w NY ogłaszały koncert z nowej trasy. Jestem pewna, że Laura zna każdą nową piosenkę chłopaków. Na pewno. Próbowałam ją odciągnąć od tych myśli na wszelkie sposoby. Raz nawet myślałam, że już się udało. Poznałam ją z moim kuzynem. Wydawało się, że świetnie się ze sobą dogadują, jednak po kilku wspólnych wyjściach i tak nic z tego nie wyszło. Ona po prostu nie była w stanie pokochać kogoś innego. Jej serce było zajęte na wieki.



*oczami Niall’a*

To nie jest już ten sam Harry, którego wszyscy znaliśmy. Całkowicie się zamknął w sobie, mimo że powiedział mi o co chodzi. Pamiętam tylko jego słowa jak wrócił ze spotkania z Larą. ‘Już jestem.’ Tylko tyle, po czym zniknął za drzwiami swojego pokoju. Patrzeliśmy na siebie, jeden drugiego pytając co się stało. Nie mieliśmy pojęcia, że zerwali, a w zasadzie ‘dali sobie czas’. Tak, ‘dali sobie czas’ o wiele lepiej brzmi niż ‘zerwanie’. Czuliśmy tylko, że coś się stało właśnie między nim, a Larą. Lou próbował z nim pogadać, lecz na próżno, nawet nie wpuścił go do pokoju. Liam i Zayn nie chcieli być nachalni, a ja po prostu wiedziałem, że dziś nie mogę zasnąć, tylko czekać na niego na balkonie, bo zapewne tam wyjdzie, jak będzie mu się wydawało, że wszyscy śpią. Nie tylko on lubi spędzać czas na świeżym powietrzu, gdy coś się stanie. Gdy pozostała trójka odpuściła i poszła spać wyszedłem bardzo cicho na balkon. Na ostatnim piętrze hotelu na szczęście można go otwierać i zamykać z dwóch stron. Usiadłem cicho na fotelu i okryłem się kocem, bo nie było już tak ciepło. Czekałem na Harry’ego. Miałem nadzieję, że tu się pojawi. Około pierwszej nad ranem, gdy już miałem odpuścić, na balkon bardzo cicho wyszedł Harry. Patrzył w niebo cicho płacząc.
- Koniec z wami? – zapytałem go po chwili.
Obrócił głowę w moją stronę, po czym odparł:
- Na to wygląda.
- Nie chcę Cię naciskać, żebyś cokolwiek mi powiedział. Wiedz jednak, że na mnie możesz liczyć, poza tym jak będziesz to trzymał cały czas w sobie to będziesz powoli tracił samego siebie. Jak się wygadasz to chociaż podzielisz się częścią swojego bólu.
Harry popatrzył na mnie, po czym odwrócił głowę. Cicho wstałem i chciałem już pójść do swojego pokoju. Wbrew pozorom, wolałbym już smacznie spać w moim ciepłym łóżku niż marznąć na balkonie.
- Powiedziała, w zasadzie to ja zgadłem, co chce powiedzieć, bo ona nie potrafiła tego wymówić, nie chciało jej to przejść przez usta. Chciała czasu, żebyśmy sobie dali czas, bo ona nie daje rady tak rzadko mnie widywać i do tego ludzie, którzy ją otaczają są fałszywi, przez nią chcą się zbliżyć do nas. Ona to czuje, ale nie potrafi jednak określić, którzy są prawdziwi, a którzy się kręcą wokół niej z naszego powodu.
Spojrzałem na niego. Przez chwilę analizowałem jego wypowiedź. W sumie rozumiem Larę, ale z drugiej strony, skoro go tak kocha, dlaczego chciała przestrzeni. Przecież to niedorzeczne, dali by radę przez te kilka lat. A może nie.. Sam nie wiem. Kilka minut zajęło mi przeanalizowanie wszystkiego w głowie.
- Wiesz co Harry. Dziękuję, że mi powiedziałeś co się stało. Powiem Ci tylko tyle. Wywnioskowałem, że to nie jest wcale koniec, tak jak myślisz. –Harry spojrzał na mnie – Ona naprawdę chce przeanalizować wszystko co jest między wami, przecież nie powiedziała Ci, że to koniec, prawda?
- No nie. Powiedziała tylko, że potrzebuje czasu, ale chce żebym wiedział, że mnie kocha i nigdy nie przestanie.
- Widzisz, czyli jednak ona też nie może wytrzymać bez Ciebie ani chwili, ale będąc daleko będzie jej lepiej ze świadomością, że nie jesteś jej, a ona nie jest Twoja. Nie będzie aż tak tęskniła po pewnym czasie, tylko jak o Tobie gdzieś usłyszy, bądź Cię zobaczy, znów wszystko wróci. Może lepiej, żebyś dał jej tą przestrzeń.
- Czyli mam do niej nie dzwonić, nie pisać?
- Chyba tak będzie lepiej. Tak mi się wydaje. Jeżeli macie być razem to będziecie, mimo wszystko.
Harry spojrzał na mnie, po czym podszedł i przytulił się do mnie. Płakał. Odwzajemniłem uścisk.
- Już nie płacz. – powiedziałem. – Będzie dobrze. Zobaczysz. Teraz chodź spać, bo jutro będziesz nieprzytomny.
Wziąłem go pod ramię i zaprowadziłem do pokoju. Położył się na łóżku, a ja wyszedłem i skierowałem się do swojej sypialni.


Jednak po tym dniu wszystko się zmieniło. Wnioskuję, że tylko fani zauważyli różnicę w zachowaniu Harry’ego, oczywiście oprócz nas i jego najbliższych, bo fotoreporterzy, ani dziennikarze o nic się nie pytali. Jedno szczęście. Chociaż oni nie wchodzili, jak to potrafią, bezczelnie w czyjeś życie w swoich brudnych butach. To już nie był ten sam chłopak co przed tym wydarzeniem. Całą trasę koncertową był nieobecny. Wśród kamer, grał świetnie. Był uśmiechnięty, ale ten uśmiech nie był szczery. Nie było w nim tej prawdy, którą zawsze miał. Harry po prostu umierał z tęsknoty za najważniejszą dziewczyną w jego życiu. Na wszystkie sposoby próbowaliśmy mu pomóc, jednak to nic nie dało. On też się starał dobrze bawić, ale to nie wychodziło. Nawet przestał chodzić na imprezy. Całkowicie stracił chęci do korzystania z życia. Wolał siedzieć w domu i patrzeć na zdjęcia, jej i ich wspólne. Nasi menadżerowie jednak nie mają serca, no w zasadzie ich przełożeni. Nasz nowy album był dla Harry’ego jak drewniana belka wbita w jego serce. Wszystkie piosenki dotyczyły nieszczęśliwej miłości. Każdy z nas taką przeżył, ale Harry, że tak powiem był z nią na bieżąco. Cały czas umierał myśląc o Larze. Kolejna trasa koncertowa była najbardziej emocjonalna ze wszystkich. Po koncercie nasz przyjaciel nagrywał wypowiedzi wybranych przez niego fanek. Wszystkie płakały wychodząc z koncertu i najczęściej mówiły: Jeszcze tak bardzo wzruszającego koncertu One Direction nie było nigdy. Nie wiemy, czy to teksty tych piosenek, czy przekaz chłopaków podczas koncertu, ale po prostu nie dało się nie płakać. Harry próbował zachowywać się normalnie, w końcu nie widzieli się już dosyć długo, prawie dwa lata. Nawet próbował spotykać się z pewną młodą modelką. Wyglądało jakby naprawdę mieli się ku sobie. Ona z pewnością, ale on po jednym ze spotkań stwierdził, że to nie to czego szuka i odpuścił. Wiedziałem, że miłość do Lary nigdy się nie skończy. Choć Harry próbował z tym walczyć, to nie potrafił z tym wygrać. Takie uczucie nie przestaje trwać. Oni dalej cierpią, choć nie pokazują tego na zewnątrz. Staliśmy w czwórkę w studiu i słuchaliśmy skończonej piosenki dla Perrie z okazji ślubu. Tak, na dniach będą się pobierać. To dopiero będzie dzień. Pełen wrażeń. Spojrzałem na Harry’ego, który siedział odwrócony do nas tyłem. Siedział z zamkniętymi oczami, skulony w kłębek. Podszedłem cicho do niego nic nie mówiąc. Nie chciałem żeby mnie usłyszał i zauważył. Usłyszałem jak nuci piosenkę, a gdy się skończyła mówi:
- Nie powinienem pozwolić Ci odejść Lara. Bez Ciebie umieram. Kocham nad życie. Oddam wszystko by być z Tobą.. – zamilkł na moment. – Czemu ja mówię do siebie! Już kompletnie zwariowałem.

Spuściłem głowę i posmutniałem. Biedny Harry. Nie potrafi sobie wybaczyć, że pozwolił jej odejść. Mam nadzieję jednak, że wszystko się ułoży. 










____________________________________________________________
Czytasz - komentuj! 
Zbliżamy się powoli do końca, jednak to jeszcze nie koniec tej historii! Daj mi motywację poświęconą przez Ciebie chwilą na napisanie komentarza ;) Naprawdę ich potrzebuję. 

3 komentarze:

  1. Mialam pracowac ale mowie sobie.. nie dam rady musze przeczytac :D.. smutne.. ciagle z niecierpliwoscia czekam na happy end! <3 a teraz lece do pracy : D

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej...az mi się smutno zrobilo nie wiem co powiedzieć...czekam na następny rozdzial z niecierpliwoscia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie , nie kończ tego jeszcze!:( to jest smutne ale będzie wesołe na pewno tak będzie :)) Smutne nawet bardzo bo jam można życ bez osoby którą się kocha ? xx
    czekam na następny :**:)

    OdpowiedzUsuń