LA przywitało nas jak zwykle piękną pogodą. Tutaj chyba
nigdy nie jest brzydko. Deszcz pada bardzo rzadko, więc nikt nie narzeka na
brak pogody. Można jedynie narzekać na to, że non stop jest gorąco. Oprócz
pięknej pogody przywitały nas również tłumy fanów One Direction. Dziwnie się
czułam idąc przez tłum nastolatek skandujących nazwę zespołu, a następnie
imiona każdego chłopaka z osobna. Czułam się jak niepasujący puzzel układanki.
To nie był mój świat, mimo że weszłam w niego jeszcze przed poznaniem
Harry’ego. Przecież gdy pokazywałam się z ciotką było podobnie. Jedyną i
najważniejszą różnicą jest to, że pokazując się z ciotką nie jestem narażona na
nienawiść tłumu. Nikt mi nie zazdrości aż tak bardzo, że „lansuję” się z
ciotką, wśród gwiazd. Natomiast wychodząc gdzieś z Harry’m, czy z całą piątką,
jest to już wyzwanie. Niektóre ich fanki są naprawdę bardzo bezczelne i
niemiłe, delikatnie mówiąc. Czasami zastanawiam się czy wracając do Harry’ego
nie popełniłam błędu. Nie jestem jeszcze gotowa na konfrontacje z jego
zakochanymi fankami. Może postąpiłam zbyt pochopnie. Nie powinnam podejmować
tak trudnej decyzji tak szybko, prawie bez zastanowienia. Nie chodzi o to, że
go nie kocham. Oj nie. Nic takiego. Jest moją pierwszą miłością i zawsze nią będzie.
Chodzi mi o to, że postąpiłam zbyt pochopnie. A może nie? Może boję się
wszelkiej nienawiści, którą mogę otrzymać od jego fanek? Może boję się właśnie
tego. Nie chcę znowu być znienawidzona. Już zbyt dużo nienawiści otrzymałam w
moim życiu. Zdecydowanie mi wystarczy. Jednak z drugiej strony, dla miłości
warto się poświęcić. Nie jedna z nich dałaby się pokroić, tylko po to, by móc
być z jednym z nich. Wydaje mi się, że zrobiły by wszystko, gdyby wiedziały, że
mają choć cień szansy.
Moje życie jest bardzo pokręcone od samego początku. Czyż
nie mówię prawdy? Oczywiście, że tak. Do niedawna siedziałam w Warszawie i
męczyłam się w liceum. Żyłam tam z dnia na dzień. Nigdy nie chciałam żeby czas
stanął choć na chwilę w miejscu. Jednak po maturze wszystko się zmieniło. Gdy
spędzałam czas z rodzicami było mi bardzo dobrze, szczególnie w dzień
otrzymania listu z NYADA. Jednak dzień później moje życie legło całkowicie w
gruzach. Myślałam, że już nigdy nie będzie dobrze. Byłam na skraju załamania.
Pozbawiona dachu nad głową, z burczącym brzuchem, błąkałam się po mieście.
Późniejsze wydarzenia wydają się prawie nierealne, jakby były z bajki. Ciotka,
wylot do LA, poznanie księcia z bajki. Tak było… do czasu, gdy książę z bajki
nie okazał się członkiem najsławniejszego boyband’u na świecie. Życie w świetle
reflektorów nie jest wcale takie wspaniałe. Jest, wydaje mi się, gorsze niż
życie w biedzie. Sama nie wiem co już mam w ogóle myśleć. Przeszłam z koszmaru
w bajkę. Tak by powiedzieli ludzie z zewnątrz. Nie powiem, że moje życie
zmieniło się z bajki w koszmar, ale na pewno niewiele się zmieniło.
Nienawidziła mnie tylko moja klasa, teraz nienawidzą mnie miliony fanek
kochających się w Harry’m. Miałam wspaniałych rodziców, teraz mieszkam z
wspaniałą kobietą, ale tylko ciocią. Nie miałam zbyt wiele pieniędzy, teraz
jest ich aż w nadmiarze. Jak dla mnie to życie przegrywa z byłym 2:1.
Czasem zastanawiam się, dlaczego większość swoich myśli
zapisuję w moim zeszycie, przecież są one narażone na ujrzenie światła
dziennego. W sensie, chodzi mi o to, że ktoś nieproszony przeczyta wszystko co
w nim zapisałam. Boję się tego. Naprawdę. Mam jednak nadzieję, że nigdy do tego
nie dojdzie. Oby.
Zamknęłam zeszyt i schowałam go pod specjalnie zrobione
drugie dno w szufladzie mojej półki. Sama je zrobiłam. Takie samo miałam w moim
biurku w Wa-wie, jak jeszcze mieszkałam z rodzicami. Tylko, że wtedy chowałam
tam pieniądze na czarną godzinę, a teraz chowam w takie miejsce mój ściśle
tajny notatnik.
Wstałam z podłogi i wyjrzałam przez okno w pokoju.
Spojrzałam na ocean. Tęskniłam za tym widokiem i za tym miejscem. Przecież to
tutaj poznałam Harry’ego, miłość mojego życia. Wyszłam na balkon. Wzięłam
głęboki oddech i wróciłam do pokoju. Zeszłam na dół i skierowałam się do
wyjścia na plażę. Gdy przekroczyłam próg zobaczyłam całą piątkę biegającą po
piasku i kopiącą piłkę do nogi. Stanęłam koło drzewa i oparłam się o nie.
Skrzyżowałam ręce i przyglądałam się pełnym życia chłopakom. Niesamowite, że
oni są sławni. Dla mnie oni są tacy normalni, jakby nie byli sławni. Bycie w
świetle reflektorów wcale ich nie zmieniło. Zachowują się jak normalni chłopcy
w ich wieku. I właśnie to jest w tym najpiękniejsze. Oni są normalni. Nie ma w
ich zachowaniu niczego sztucznego, oni cali są prawdziwi. Nic nie udają, bo nie
muszą. Chyba za to, tak ludzie ich uwielbiają. Za tą prawdę podczas wypowiedzi
i w ich zachowaniu. Bardzo cenię w ludziach prawdę. Chyba dlatego ich tak
bardzo pokochałam. Harry to moja wielka miłość i nie chciałabym być z nikim
innym, a pozostała czwórka jest dla mnie jak bracia, jak starsi bracia, bo są
starsi. Straciłam jednego, a zyskałam czterech. Oczywiście nie zastąpią mojego
prawdziwego brata, nigdy, ale dzięki nim czuję się o wiele lepiej. Pomagają mi
każdego dnia. Wiem, że mogę na nich liczyć w trudnych chwilach. Nie tylko na
Harry’ego. Bardzo lubię rozmawiać z Niall’em. Świetnie mi się z nim rozmawia,
jest idealny w pocieszaniu. Z Lou można się pośmiać. Kiedy jestem smutna zawsze
mnie rozśmieszy. Liam zawsze idealnie doradzi, a Zayn wysłucha nic nie mówiąc,
ale na końcu odpowie krótko, ale treściwie, zawsze na temat. Harry… mój Harry,
zna mnie najlepiej i z nim nawet milczenie jest idealne. On wie, kiedy jestem
smutna i kiedy mam dobry humor. Kiedy tęsknię i kiedy jestem zła. Zna mnie na
pamięć. Nic nie muszę mu mówić, a on i tak wie o co chodzi.
Patrzałam na nich non stop się uśmiechając. Biegali po plaży
jak banda pełnych sił dzieciaków. To prawda, że mają jeszcze czas na bycie
dorosłymi. Dosłownie. W ich wypadku wiek to tylko liczba. Nie zwracają uwagi na to ile
mają lat. Zachowują się tak, jak chcą. Kiedy trzeba potrafią zachować się
dojrzale, ale w chwilach takich jak ta szaleją jak małe urwisy. I to jest w nich
najwspanialsze. Za to są tacy kochani.
Nagle piłka podleciała pod moje nogi. Spojrzałam na nią, a
później na chłopaków, którzy mi pomachali.
- Lara! Podaj! – krzyknął Lou.
- Jasne, momencik. – zaśmiałam się.
Przebiegłam kawałek z piłką po czym kopnęłam ją prosto do
Lou. Chłopcy spojrzeli na mnie.
- Gramy trzy na trzy. – odezwał się znowu Lou. – Laruś, co
Ty na to?
- Lara ma z nami grać? – powiedział Harry. – Jeszcze się coś
jej stanie.
- O mnie się nie martw kochanie. Martw się o siebie raczej.
– zaśmiałam się.
- Ok. Ok. – zaśmiał się Harry.
- Ja biorę do swojej drużyny Larę. – krzyknął Lou. – Kto
jest jeszcze z nami?
- Wiadomo, że ja. – powiedział Niall.
- Może być. – odparł Harry. – Ja, Zayn i Liam przeciwko
waszej trójce. No w zasadzie dwójce.
- Dwójce?! – krzyknęłam. – Mówisz tak, bo jestem dziewczyną?
Wstydź się. Nie wiesz jeszcze, co dziewczyny z Polski potrafią. Zdziwisz się.
To do ilu gramy?
- Do pięciu zdobytych bramek. – powiedział Lou.
- Spoko. Skopiemy im tyłki chłopaki. – zaśmiałam się.
- No wiadomo. – zaśmiał się Niall.
Zaczęliśmy. Walka była na całego. Gdy było 4:4 wszyscy
zaczęli grać jak najlepiej, a zarazem wszyscy zaczęli kantować na wszelkie
strony, by tylko wygrać. Piłka była w grze. Miałam ją. Właśnie biegłam z nią w
stronę przeciwnika. Jednak ktoś mnie krótko mówiąc podkosił. Spojrzałam na
oszukującego. No tak. Kto inny mógłby tak zrobić. Tylko Harry. Spojrzałam na
niego wkurzonym wzrokiem.
- Podkaszając mnie wybiłeś w aut. I tak moja piłka. –
wytknęłam mu język.
- Oj nie bądź zła. To tylko gra.
- Jasne, jasne. – zaśmiałam się. – Lou, Niall. Teraz nasz
trick.
- Ok Lara. Zaczynaj.
Spojrzałam w oczy Harry’emu, zagryzłam wargę i uśmiechnęłam
się do niego.
- Dam Ci buziaka, ale zamknij oczy skarbie. – szepnęłam do
niego.
Harry spojrzał na mnie z uśmiechem i zrobił to o co go
prosiłam. Gdy tylko zamknął oczy opuściłam piłkę tuż za niego i ruszyłam
biegiem w stronę bramki gdzie był Liam i niedaleko niej Zayn. Podałam piłkę do Niall’a, a on
następnie do Lou, który był już niedaleko bramki.
- Harry, kurwa! Coś Ty narobił. – krzyczał Zayn. – Ruszaj
się i goń Larę, zaraz Lou jej poda.
Spojrzałam w stronę Hazzy i zaczęłam uciekać w stronę
bramki. Lou podał mi piłkę, a ja w pędzie kopnęłam ją prosto między nogi
stojącego na bramce Liam’a. Tak! Wygraliśmy.
- Yay!!! Wygraliśmy! I co? Zatkało? – zaśmiałam się patrząc
na Harry’ego.
- Zatkało, zatkało. – powiedział Harry, po czym odwrócił się
i skierował się w stronę domu.
- Oj. Ktoś tu chyba się obraził. Czyżbyś strzelił focha
kochanie?
- Nie skądże.
- To znaczy, że tak. Chodź tutaj na chwilę, albo poczekaj na
mnie.
Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
- No co chcesz? – zapytał naburmuszony.
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Lekko stanęłam na palcach i
pocałowałam go w czubek nosa, po czym zeszłam niżej, wprost na jego usta.
Złożyłam na nich bardzo czuły pocałunek. Przechyliłam jego głowę lekko w dół i
szepnęłam mu do ucha:
- Nie ważny wynik. Dla mnie to Ty będziesz zawsze zwycięzcą.
Odeszłam od niego i ruszyłam w stronę domu. Hazz złapał mnie
za rękę i przyciągnął do siebie.
- Wiesz, że nie potrafię się na Ciebie gniewać?
- Naprawdę? – zaśmiałam się. – Nie zauważyłam.
- No to Ci mówię. – posłał mi przeuroczy uśmiech ukazujący
jego dołeczki, po czym lekko schylając głowę pocałował mnie bardzo namiętnie.
Otwierając powoli oczy spojrzałam na niego i uśmiechnęłam
się.
- Ja też nie potrafię się na Ciebie gniewać, choćbym
chciała. Wiesz?
- Wiem. – zaśmiał się.
- Dobra zakochańcy. Koniec tego migdalenia się. – zaśmiał
się Lou.
- A Ty jak z El jesteś to się nie zastanawiasz, czy w
pobliżu ktoś z nas się nie kręci.
- To co innego.
- No tak. Oczywiście. – powiedział Harry.
- Jemu wszystko wolno. – zaśmiałam się. – Przecież to Louis
Tomlinson. No halo!
- Właśnie. Lara ma rację.
- Jak zwykle przecież. – powiedziałam.
- No wiadomo. – zaśmiał się Lou.
- Prawidłowo. – powiedziałam. – A teraz po tak wyczerpującym
meczu zapraszam na obiadek.
- Jedzenie! W końcu. – krzyknął Niall. – Za to ja Cię
kocham.
- Oj, dziękuję Niall.
- Nie podrywaj mojej kobiety. – powiedział Harry.
- Chill out Hazz. – spojrzałam na Harry’ego. – Nie
przesadzaj. Twoi przyjaciele są dla mnie jak bracia, ja też ich kocham.
Przecież o tym wiesz.
- No wiem, wiem. To było tylko dla zabawy.
- Oby. – zmierzyłam go wzrokiem, po czym się do niego
uśmiechnęłam.
Poszliśmy zjeść obiad. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu
filmów. Taki mały seans filmowy z chłopakami. To ostatni dzień spędzony w ich
towarzystwie.
Z samego rana wylatywali do Londynu. Niestety takie ich
życie, że musieli wracać i nagrywać kolejny album. Niedługo też ruszają w trasę
koncertową. Nasz związek opiera się na rozmowach przez telefon i na Skype oraz
na sms’owaniu. Tak niewiele, chociaż dobrze, że tyle.
*miesiąc później*
NYADA, Nowy Jork. Szkoła marzeń, miasto marzeń, a ja w nim.
Tylko, że sama. Bez niego. Bez najważniejszej osoby w moim życiu. Nasz kontakt
jest bardzo słaby, choć staramy się jak możemy. Próbujemy znaleźć choć minutę
wolnej chwili by do siebie zadzwonić, lecz często to nie wychodzi. Ja śpię, gdy
on pracuje, on śpi gdy ja pracuję. Mijamy się dzień w dzień. Czasami na zmianę
zarywamy nocki by chociaż przez chwilę porozmawiać na Skype, chociaż widzimy
się tylko na ekranie jest to lepsze niż nic. Nie mam pojęcia czy dam radę tak
dalej to ciągnąć. Tęsknię za nim jak wariatka. Nie potrafię nie myśleć o nim
chociaż raz w ciągu dnia. Ale co z tego? Co z tego, skoro nasz kontakt jest
strasznie słaby. Nie jest tak jak miesiąc temu. Kiedy byliśmy razem. Kiedy
mogliśmy się dotknąć, albo chociaż popatrzeć na siebie. Ja tak nie potrafię.
Nie dam rady tak dłużej. Może lepiej będzie jak się rozstaniemy.. Może wtedy
dam radę żyć z dnia na dzień w tym świecie. Bo teraz, póki jesteśmy razem, jest
mi bardzo trudno. Nie tylko z powodu naszej rozłąki. Wokół mnie krąży pełno
fałszywych ludzi. Pragnących tylko przeze mnie zbliżyć się do chłopaków. To
naprawdę męczące. Tyle kłamstw wokół. Ja tak nie potrafię. Boję się naszego
jutrzejszego spotkania. Tak, widzimy się jutro bo już zaczęła się trasa i
właśnie przylatują do USA. Zaczynają od NY. Dlaczego boję się spotkania?
Dlatego, że boję się mu powiedzieć, że tak dłużej nie dam rady, że to chyba
koniec. Nie wiem w ogóle jak mam mu to powiedzieć. To jest gorsze niż zabicie
się w tym momencie. Nie chcę go krzywdzić. Wydaje mi się, że będziemy, mimo
wszystko, lepiej funkcjonować. Będzie lepiej. Mam nadzieję. Wolałabym zginąć niż się z
nim jutro spotkać. Naprawdę.
Zajęcia na uczelni minęły w mgnieniu oka. Jak zwykle.
Wychodząc z uczelni usłyszałam krzyk ludzi. Tak jakby pojawił się ktoś sławny.
Gdy minęłam drzwi wyjściowe i znalazłam się na świeżym powietrzu zobaczyłam
ogromną grupę dziewczyn, i nie tylko, stojącą wokół kogoś. Nagle usłyszałam
znajomy głos.
- Przepraszam. Przepuście mnie, bo muszę iść po moją
ukochaną.
Uśmiechnęłam się pod nosem, ale od razu pomyślałam sobie o
tej okropnej rzeczy, o której chcę dzisiaj mu powiedzieć. Nagle z tłumu ludzi
wyłonił się Harry. Ubrany był w białą koszulkę, na którą miał narzuconą koszulę
w kratę, a na niej miał jeszcze narzuconą jeansową kurtkę. W jego lokach
widniała przewiązana biała chustka z czarnymi wzorkami. Oprócz tego miał ubrane
czarne jeansy, a na stopach swoje ukochane brązowe buty. Podszedł
do mnie z uśmiechem i pocałował mnie czule. Uśmiechnęłam się do niego. Gdy tłum
powoli się rozchodził ujrzałam czarnego chopper’a.
- Przyjechałeś nim po mnie? – zaśmiałam się.
- Oczywiście. Dlaczego pytasz?
- Nie nic. Po prostu zdziwiona jestem.
- Zabieram Cię gdzieś. Siadaj.
- Ok. – uśmiechnęłam się i usiałam za Harry’m. Objęłam go od
tyłu bardzo mocno i Harry ruszył w drogę.
Gdy zajechaliśmy na miejsce zamarłam w bezruchu. Ujrzałam
przepiękny widok. Cały NY oświetlony, a my staliśmy na wzgórzu, w prawdzie
niewielkim, ale jednak. Łzy napłynęły mi do oczu. Jednak miałam rację, że wolę
zginąć niż powiedzieć mu, że powinniśmy dać sobie teraz przestrzeń. Jestem
największą idiotką. Na pewno ludzie będą tak o mnie mówić, ale co ja zrobię
skoro wydaje mi się, że bez tej świadomości, że on jest moim chłopakiem będzie
mi lżej, a i on będzie mógł się skupić na karierze i fanach. Spuściłam głowę i
delikatnie pociągnęłam nosem.
- Stało się coś? – zapytał z troską Harry.
- Nie nic. Tu jest tak pięknie. Wzruszyłam się widząc ten
przepiękny krajobraz.
Harry nic nie odpowiedział. Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy
obok siebie. Słuchaliśmy jedynie swoich oddechów i bicia serca. Próbowałam
zapamiętać wszystko co z nim związane. Jego zapach, jego zielone tęczówki
wpatrujące się we mnie z taką czułością, jak żaden człowiek wcześniej. Tak, on
był, jest i będzie tym jedynym. Tylko ja nie dam rady być tak daleko od niego i
żyć z tym. Niestety jestem zbyt słaba. Próbowałam zapamiętać jego czuły dotyk
wędrujący po mojej dłoni, jego śmiech i dołeczki w policzkach. Jego
nieokiełznane loki, które sprawiały, że chcesz je non stop dotykać. Na wieki
chciałam zapamiętać też to co najważniejsze, jego smak. Smak jego ust i sposób
w jaki mnie całował. To idealne połączenie czułości z namiętnością. Tego się
nie da zapomnieć. To wszystko jest jak narkotyk.. pragniesz tego non stop choć
nie możesz tego mieć każdego dnia, a gdy już to dostajesz nie chcesz tego oddać
za żadne skarby świata.
Po długim pobycie poza miastem ruszyliśmy w stronę mojego
mieszkania, jednak nie weszliśmy do środka.
Było już późno i nie kręciło się
wokoło już tak wielu ludzi. Poszliśmy na spacer w stronę parku. W końcu
stanęłam i puszczając rękę Harry’ego odwróciłam się do niego plecami. Moje oczy
zaczęły zachodzić łzami. Nie potrafiłam powstrzymać się od płaczu. Chciałam
umrzeć w tym momencie.
- Co się stało? – powiedział Harry, po czym poczułam jego
czuły dotyk na moim ramieniu. – Dlaczego się zatrzymałaś? Kochanie, co jest?
Był taki czuły. Taki kochany. Był mój… Nie potrafiłam mu
tego powiedzieć.
- Popatrz na mnie skarbie i powiedz choćby najgorszą prawdę.
Odwróciłam się do w jego stronę. Podniosłam głowę i
spojrzałam w jego zielone tęczówki moimi pełnymi łez oczami.
- Prawda jest taka, że w tym momencie wolałabym umrzeć niż
Ci to mówić. – zaczęłam.
Harry wyglądał tak jakby wiedział o co chodzi. Posmutniał.
- Nie chcę tego mówić, ale muszę. Powinniśmy …. Powinniśmy.
– zatrzymałam się znowu.
- Dać sobie czas. – powiedział Harry.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- To chciałaś powiedzieć prawda?
Kiwnęłam głową i zaczęłam głośno płakać.
- Przepraszam Cię. – zaczęłam. – Ale ja tak nie potrafię.
Jesteś tak daleko ode mnie. Ja jestem tutaj sama. Już w tym momencie tęsknię za
Tobą jak wariatka, ale musimy dać sobie czas. To chyba najlepiej nas sprawdzi.
Czy naprawdę siebie chcemy. Co ja w ogóle mówię. Ja Ciebie chcę i to bardzo,
ale po prostu to wszystko mnie przerosło. Życie w ciągłym stresie, że jak
zrobię coś źle to Twoi fani odbiorą to w zły sposób i znienawidzą mnie, jeżeli
oczywiście jeszcze tego nie zrobili. Ludzie chcą się ze mną zadawać, tylko
dlatego, że mam Ciebie. Nie dla mojej osoby. Zadają się ze mną po to, by poznać
Ciebie, a to boli, choć z drugiej strony im się wcale nie dziwię. Chcą poznać
swojego idola i polansować się trochę wśród gwiazd… No..
- Ciii. – przerwał mi Harry, przykładając mi delikatnie do ust palec. – Nic nie mów. Całkowicie Cię rozumiem. Jednak bardzo mnie to
boli. Mimo to dam Ci czas. Mi też się przyda. Sprawdzę się, czy potrafię bez
Ciebie wytrzymać. Chociaż bardzo w to wątpię. Z góry zakładam, że już przed
zaśnięciem do Ciebie napiszę, jak to bardzo Cię kocham i jak mocno tęsknię za
Tobą.
Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami. I podeszłam bliżej.
Wtuliłam się w niego. Staliśmy tak przez chwilę.
- Zawsze będę Cię kochała. Pamiętaj o tym. – spojrzałam na
niego. Poczułam na nosie spadającą kroplę deszczu.
- Oczywiście, że będę pamiętał. Ty też o tym pamiętaj, że
Cię kocham. Nigdy nikogo tak nie pokocham.
Schylił się. Nasze twarze się spotkały. Nasze oczy były na
tym samym poziomie. Patrzyły na siebie zeszklone od łez. Jego zielone oczy
wpatrywały się teraz w moje niebieskie tęczówki. Nasze nosy dotykały się
delikatnie. Słychać było nasze oddechy, które miały ten sam rytm. Chwila
uniesienia i nasze usta złączyły się znowu w najwspanialszym pocałunku. Nie
chciały się rozłączyć nawet w momencie, gdy zaczął padać deszcz. Z początku
powoli, a następnie coraz mocniej. Jednak to jakby nie dochodziło do naszych
myśli. Teraz wszystko było skupione na chemii między nami. Na tym
pocałunku-pożegnaniu, który jest pełen bólu, a zarazem pełen nadziei i miłości
jaką siebie wzajemnie darzymy. W końcu deszcz stał się jeszcze mocniejszy. Gdy tylko
oderwaliśmy się od siebie odsunęłam się od Harry’ego. Chciałam już odejść. Moje
serce tak bolało jakby się rozleciało na miliony maleńkich kawałeczków, które
się pogubiły i tylko Harry jest w stanie je odnaleźć i skleić w całość. Spojrzałam
w stronę Harry’ego powoli się oddalając.
- Nie ważne czy będziesz miała kogoś innego. – usłyszałam Harry’ego.
– Ja będę czekał i to ja będę tym ostatnim. – było słychać jak łamie mu się
głos. – Zawsze będziesz tą jedyną, która znalazła miejsce w moim sercu od
momentu gdy tylko ją ujrzałem. Kocham Cię na zawsze. Jestem tylko Twój.
Odchodziłam. Oprócz deszczu, łzy rozmazywały mi oddalającą
się postać Harry’ego. Gdy tylko zniknął uciekłam prędko do mieszkania. Zamknęłam
drzwi i padając na podłogę zaczęłam płakać.
______________________________________________________________
Czytasz - komentuj!
Dziękuję za cierpliwość. Kompletnie nie miałam weny, dlatego tak długo nie dodawałam 22 rozdziału. Wybaczcie kochani. Mam jednak nadzieję, że podoba się powyższy rozdział. Dajcie znać w komentarzach.
P.S. To jeszcze nie koniec historii ;) Mam nadzieję, że się cieszycie. Xx
to bylo smutne ; c az mnie zabolalo serce ;c
OdpowiedzUsuńMartynka musi cos dodac! juz bo czekam! <3
OdpowiedzUsuńNapewno nie tylko ja! <3
OdpowiedzUsuńWiec przeczytałam wraz z muzyka :)
OdpowiedzUsuńjestem w szoku bo takiego smutnego rozdziału jeszcze nigdy nie czytalam. Byly sceny wesołe ale zakonczenie wstrząsneło :) Super rozdzial xx